Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Novae Res literatura obyczajowa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Novae Res literatura obyczajowa. Pokaż wszystkie posty
Zapach psich łap - Beata Olejnik

Zapach psich łap - Beata Olejnik

 

O psie, który szukał swojego człowieka

Państwo Susi okazują się wspaniałomyślni. Gdy ich rasowa pupilka popełnia mezalians z kundelkiem z sąsiedztwa, pozwalają jej urodzić, a szczeniaki postanawiają oddać w dobre ręce. Jednak, jak to bywa ze szlachetnymi zamiarami… nie wszystko idzie zgodnie z planem.

Zmęczeni opieką nad maluchami, z ulgą przekazują ostatniego pieska koledze z pracy, który pragnie podarować czworonożnego przyjaciela swojemu dziecku. Nowi właściciele mają dobre chęci, ale nie zdają sobie sprawy, ile wysiłku wymaga zajmowanie się szczeniakiem. W dodatku ich rozkrzyczany synek zamiast radości okazuje niechęć wobec nieśmiałego, wystraszonego zwierzaka.

Ramzes, bo tak wabi się młody pies, potrzebuje miłości i opieki. Miejsca, w którym nie będzie tylko chwilową zachcianką, lecz częścią rodziny. Czy uda mu się je odnaleźć? A może nawet bycie dobrym psem nie wystarczy, by zasłużyć na kochający dom?



 

„Zapach psich łap” Beaty Olejnik to wzruszająca i mądra opowieść o psie, który przez całe swoje życie poszukiwał prawdziwego domu i człowieka, dla którego stanie się kimś więcej niż tylko chwilową zachcianką. Autorka, znana z poruszających powieści obyczajowych, ponownie sięga po temat bliskości i relacji, tym razem ukazując je oczami czworonoga.

Ramzes, początkowo najmniejszy i najsłabszy z miotu, od pierwszych dni doświadcza trudów życia. Choć trafia do ludzi z dobrymi intencjami, szybko okazuje się, że nie każdy potrafi sprostać odpowiedzialności, jaką jest opieka nad szczeniakiem. Kolejne domy, kolejne imiona i kolejne próby odnalezienia swojego miejsca tworzą opowieść, w której każdy etap staje się nową lekcją zarówno dla psa, jak i dla ludzi, którzy stają na jego drodze.

Historia Ramzesa to nie tylko opowieść o zwierzęciu, ale także lustro ludzkich charakterów. Widzimy w niej rodziców, którzy nie potrafią mądrze wychować dziecka, ludzi samotnych i pogubionych, a także tych, którzy traktują psa jak prawdziwego członka rodziny. Dzięki temu książka nabiera uniwersalnego wymiaru i skłania do refleksji nad tym, czym naprawdę jest odpowiedzialność i lojalność.

Beata Olejnik pokazuje, że pies nie jest dodatkiem do życia człowieka, lecz towarzyszem, który potrafi kochać bezwarunkowo. Kolejne rozdziały wypełnione są emocjami – od radości po ból i stratę – ale nigdy nie popadają w przesadny patos. Autorka operuje językiem prostym, a jednocześnie pełnym ciepła, dzięki czemu opowieść trafia prosto do serca czytelnika.

Ogromną siłą powieści jest sposób narracji. Ramzes nie mówi ludzkim głosem, ale jego emocje i perspektywa są przedstawione w taki sposób, że możemy niemal poczuć, co przeżywa pies. Dzięki temu łatwiej zrozumieć, jak wiele dla zwierzęcia znaczą drobne gesty – cierpliwość, czułość, a przede wszystkim stała obecność człowieka.

„Zapach psich łap” to także książka o ludziach – o ich słabościach, błędach, a czasem braku empatii. Autorka porusza trudne tematy, takie jak przemoc wobec zwierząt, bezdomność czy depresja, ale czyni to z wyczuciem, bez epatowania dramatem. Dzięki temu powieść zyskuje wymiar uniwersalny – nie tylko wzrusza, ale również uczy i przypomina, że relacja człowieka ze zwierzęciem jest odbiciem jego człowieczeństwa.

Na kartach tej historii pojawia się także przestrzeń, w której budują się więzi – księgarnia, mieszkania bohaterów, codzienne podwórka. To miejsca zwyczajne, a jednocześnie pełne znaczenia, bo właśnie w nich decydują się losy Ramzesa. Autorka umiejętnie splata świat ludzi i zwierząt, tworząc spójną, wielowymiarową opowieść.

Finał książki jest przejmujący i z pewnością niejednemu czytelnikowi wyciśnie łzy z oczu. To zakończenie, które każe zatrzymać się na chwilę i pomyśleć o własnych relacjach – zarówno ze zwierzętami, jak i z ludźmi. Olejnik przypomina, że prawdziwa miłość i lojalność nigdy nie są jednostronne, a więź z psem może stać się jedną z najpiękniejszych w życiu.

„Zapach psich łap” to lektura dla każdego, kto kocha zwierzęta, ale też dla tych, którzy potrzebują opowieści pełnej emocji i refleksji. To książka, która ogrzewa serce, a jednocześnie uczy odpowiedzialności i empatii. Ramzes na długo zostaje w pamięci – jako symbol ufności, którą zwierzę potrafi obdarzyć człowieka, nawet gdy ten nie zawsze na nią zasługuje.


 Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

Moja ocena: 10/10

 

Wydawnictwo: Novae Res

literatura obyczajowa, romans

Data wydania: 2025-06-17

Liczba stron: 406

ISBN: 9788383739175

 

Atlas motyli i ciem - Paweł Żelazowski

Atlas motyli i ciem - Paweł Żelazowski

 

Lgniemy do miłości jak ćmy do światła.

Krzysiek i Robert. Adam i Marcin. Dwa związki, w których od dłuższego czasu nie układa się najlepiej.

Pierwszą parę dopadła rutyna, a skrajnie różne charaktery mężczyzn utrudniają im znalezienie wspólnego rytmu. Druga – balansuje na granicy lojalności i zdrady. Gdy ich drogi krzyżują się na wrześniowej domówce, niespodziewana fascynacja przeradza się w coś więcej. Spotkania, wyjazdy, coraz śmielsze gesty oraz zbliżenia wywołujące motyle w brzuchu tworzą skomplikowaną więź.

Zawiła relacja skłania czterech mężczyzn do zawarcia układu, który już wkrótce przedefiniuje ich podejście do związków, miłości oraz samych siebie. Ale… czy więcej zawsze znaczy lepiej?

 

 



 „Atlas motyli i ciem” Pawła Żelazowskiego to powieść, która w niezwykle odważny sposób podejmuje temat związków, miłości i granic, jakie stawiamy sobie i innym. Autor kreśli historię dwóch par mężczyzn, których relacje od dawna nie są wolne od problemów. Krzysiek i Robert utknęli w rutynie i nie potrafią odnaleźć dawnego rytmu, Adam i Marcin balansują na krawędzi lojalności i zdrady. Spotkanie podczas domówki staje się iskrą, która rozpoczyna nowy, nieprzewidywalny rozdział w życiu wszystkich bohaterów.

To, co początkowo wydaje się niewinną fascynacją, szybko przeradza się w więź pełną namiętności, emocji i pytań bez łatwych odpowiedzi. Żelazowski nie boi się stawiać bohaterów w sytuacjach trudnych, intymnych i nierzadko kontrowersyjnych, a jednocześnie pokazuje ich jako ludzi z krwi i kości – zmagających się z codziennością, wątpliwościami i pragnieniem bliskości.

Autor decyduje się na bardzo ciekawy zabieg – zestawia codzienność bohaterów, pełną zwykłych gestów i rytuałów, z intensywnością przeżyć związanych z ich nową, poliamoryczną relacją. To zderzenie nadaje książce autentyczności, bo obok chwil namiętności pojawiają się też nieporozumienia, frustracje i trudne rozmowy. Dzięki temu opowieść nie zamienia się w wyidealizowaną fantazję, ale pozostaje bliska rzeczywistości.

Symbolika motyli i ciem, przewijająca się w tle, stanowi dodatkowy walor powieści. Owady stają się metaforą kruchości, ulotności, ale też nieodpartego przyciągania ku światłu. To subtelne, a zarazem trafne odniesienie do samej istoty relacji, w której bohaterowie, mimo ryzyka, podążają ku temu, co pociągające i nieznane.

Nie brakuje w książce erotyki, ale autor podaje ją w sposób przemyślany i z wyczuciem. Zbliżenia bohaterów nie są jedynie ozdobnikiem – pełnią ważną rolę w opowieści, bo odzwierciedlają dynamikę emocji i zmieniające się relacje między postaciami. Dzięki temu czytelnik ma poczucie, że obserwuje coś więcej niż tylko romans – widzi proces odkrywania siebie i redefiniowania pojęcia miłości.

Na uwagę zasługuje także fakt, że powieść podejmuje temat wciąż rzadko obecny w polskiej literaturze obyczajowej – relacji męsko-męskich, i to nie w kontekście młodzieńczych zauroczeń, lecz dorosłych, złożonych związków. To duża wartość, bo pozwala pokazać, że miłość i trudności, jakie się z nią wiążą, nie mają granic orientacji czy wieku.

Styl Żelazowskiego jest lekki, choć niepozbawiony refleksji. Autor potrafi balansować między humorem a dramatem, a jednocześnie nie gubi tempa opowieści. Dzięki temu książkę czyta się płynnie, a kolejne rozdziały wciągają bez poczucia znużenia.

„Atlas motyli i ciem” to powieść, która zmusza do zadania sobie pytania: czym właściwie jest miłość i ile jesteśmy w stanie zaryzykować, by poczuć się szczęśliwymi? To historia o poszukiwaniu bliskości, przekraczaniu granic i o tym, że więcej wcale nie zawsze oznacza lepiej. Jedno jest pewne – ta książka zostawia po sobie ślad, jak motyl, który na chwilę przysiadł, by wzbudzić w nas zachwyt i refleksję.

 

 Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

Moja ocena: 8/10

 

Wydawnictwo: Novae Res

literatura obyczajowa, romans

Data wydania: 2025-06-12

Liczba stron: 402

ISBN: 9788383737928
Chroń mnie - Milena Kwiatkowska

Chroń mnie - Milena Kwiatkowska

 

Miłość prowadzi do najokrutniejszych zbrodni

Lena zniknęła. Zdążyła tylko napisać wiadomość, że ktoś jest w jej mieszkaniu i… ślad po niej zaginął.

Zrozpaczona Kamila postanawia zrobić wszystko, by odnaleźć swoją siostrę. Nieoczekiwanie dołącza do niej Natan, chłopak, z którym Lena niedawno się rozstała. Zdeterminowany i gotowy do poświęceń, szybko zyskuje sympatię znajomych dziewczyny zaangażowanych w jej poszukiwania i staje się ważnym członkiem grupy.

W wir śledztwa rzuca się także Adrian, który kocha zaginioną ponad wszystko. Rywalizacja między nim a Natanem schodzi na dalszy plan wobec wspólnego celu. W tak napiętej atmosferze trudno o pełne zaufanie. Wszyscy mogą być podejrzani, a z każdą upływającą chwilą nadzieja coraz bardziej ustępuje rozpaczy.

Czy miłość i oddanie bliskich wystarczą, by ocalić Lenę?

A może od dawna jest już na to za późno?





  

„Chroń mnie” Mileny Kwiatkowskiej to drugi tom cyklu „Sinusoida serc” i książka, która od pierwszych stron rzuca czytelnika w sam środek dramatycznych wydarzeń. Lena znika w tajemniczych okolicznościach, pozostawiając po sobie tylko krótką wiadomość o intruzie w mieszkaniu. To punkt wyjścia do historii pełnej napięcia, emocji i nieustannej walki z czasem, w której stawką jest ludzkie życie.

Najbardziej porusza mnie w tej powieści atmosfera narastającej niepewności. Kamila, siostra Leny, podejmuje desperackie poszukiwania, a do niej dołączają Natan – były chłopak bohaterki – oraz Adrian, który kocha ją ponad wszystko. Ich rywalizacja, choć widoczna, zostaje chwilowo odłożona na bok. Liczy się jedno: odnalezienie Leny. W tym emocjonalnym tyglu każdy może okazać się podejrzanym, a cienka granica między zaufaniem a zwątpieniem zaciera się z każdą stroną.

Autorka prowadzi fabułę dynamicznie, bez zbędnych dłużyzn. Rozdziały często kończą się w kluczowych momentach, co sprawia, że trudno odłożyć książkę. Wciągająca narracja, liczne zwroty akcji i równoległe perspektywy bohaterów budują obraz skomplikowanych relacji i trudnych emocji. To nie tylko historia o porwaniu, ale też opowieść o miłości, lojalności i o tym, jak łatwo uczucia mogą przerodzić się w obsesję.

Na szczególną uwagę zasługują postaci. Kamila, pełna determinacji i siostrzanej miłości, staje się osią tej opowieści. Natan i Adrian to zupełnie odmienne charaktery, jednak obaj równie mocno przeżywają zniknięcie Leny. Dzięki temu czytelnik nie tylko śledzi przebieg śledztwa, ale też obserwuje, jak w obliczu tragedii ludzie potrafią się zmieniać i odkrywać nieznane dotąd strony swojego charakteru.

 

Kwiatkowska ma lekkie, a jednocześnie emocjonalne pióro. Jej styl nie sili się na przesadną ozdobność, a mimo to każdy rozdział niesie duży ładunek uczuć. Dialogi są naturalne, reakcje bohaterów wiarygodne, a opisane sytuacje wywołują autentyczne współczucie czy też złość. Dzięki temu książka nie jest jedynie romansem czy thrillerem obyczajowym, ale pełnowymiarową historią o ludziach w ekstremalnych warunkach.

Warto podkreślić, że „Chroń mnie” dobrze rozwija wątki zapoczątkowane w pierwszym tomie. Autorka umiejętnie przypomina najważniejsze wydarzenia z „Pokochaj mnie”, co pozwala czytelnikowi od razu odnaleźć się w fabule. Jednocześnie wprowadza nowe elementy, które wzbogacają całą historię i zapowiadają jeszcze więcej emocji w kolejnych częściach cyklu.

Nie zabrakło też tematów trudnych – samotności, poczucia winy, lęku przed utratą bliskiej osoby. Książka pokazuje, że miłość bywa zarówno siłą napędową, jak i destrukcyjną. Potrafi ocalać, ale też prowadzić do błędów, które mają ogromne konsekwencje.

„Chroń mnie” to powieść, którą czyta się jednym tchem. Nie daje wytchnienia, wciąga w wir wydarzeń i nie pozwala przejść obok siebie obojętnie. To historia o sile więzi, o walce z czasem i o tym, że największe zagrożenia często kryją się tam, gdzie najmniej się ich spodziewamy.

Dla mnie to książka pełna emocji – od napięcia po wzruszenie. Jeśli lubicie połączenie romansu, dramatu i thrillera obyczajowego, z pewnością się nie zawiedziecie.

 

Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

Moja ocena: 7/10

 

Wydawnictwo: Novae Res

Cykl: Sinusoida serc (tom 2)

literatura obyczajowa, romans

Data wydania: 2025-06-09

Liczba stron: 308

ISBN: 9788383738239

Synowie jednego ojca - Konrad Makarewicz

Synowie jednego ojca - Konrad Makarewicz

 Krzysztofa i Przemka łączą więzy krwi, ale dzieli wszystko inne. Wychowani w domu, gdzie przemoc, tyrania oraz alkoholizm były codziennością, próbują ułożyć dorosłe życie na własnych zasadach.

Krzysztof robi karierę w dużym mieście, Przemek – zmagający się z kalectwem i ubóstwem – znajduje oparcie u boku żony. Ich drogi są skrajnie różne, tak jak oni sami, lecz obaj z identyczną determinacją walczą o miłość.

A gdy tragiczna przeszłość znów dobija się do drzwi, codzienność rozpada się i dawne rany zaczynają krwawić, tylko brat może powstrzymać brata przed upadkiem...

„Synowie jednego ojca” to poruszająca, wielowymiarowa opowieść o sile rodzinnych więzi, bolesnej przeszłości i trudnej sztuce wybaczania – nie tylko innym, ale przede wszystkim sobie.




„Synowie jednego ojca” Konrada Makarewicza to powieść, która od pierwszych stron uderza swoją szczerością i ciężarem emocji. Autor zabiera czytelnika w podróż przez życie dwóch braci – Krzysztofa i Przemka – ludzi tak różnych, a jednocześnie naznaczonych tym samym piętnem dzieciństwa spędzonego w domu przesiąkniętym przemocą i alkoholizmem. To nie jest lekka lektura, ale właśnie w tym tkwi jej siła.

Krzysztof, ambitny i zdeterminowany, wybiera życie w wielkim mieście. Pozornie ucieka od przeszłości, odnosi sukcesy, ale pod warstwą kariery kryje się pustka i ciągła ucieczka przed samym sobą. Przemek natomiast zostaje tam, gdzie ich wspólne dzieciństwo zostawiło najgłębsze blizny. Zmaga się z niepełnosprawnością i biedą, ale w jego codzienności nie brakuje ciepła – to właśnie rodzina i żona dają mu poczucie stabilizacji.

Ta kontrastowa konstrukcja bohaterów budzi ogromne emocje. Obaj są na swój sposób przegrani, obaj próbują budować coś własnego, ale przeszłość wraca jak echo, nie pozwalając im odnaleźć pełni szczęścia. Makarewicz nie pozwala czytelnikowi odwrócić wzroku – każe spojrzeć na życie bez filtrów i bez złudzeń.

Najbardziej zaskakującym elementem książki jest perspektywa psa Murzyna. To nie tylko literacki eksperyment, ale i metafora lojalności oraz prostoty uczuć, których bohaterom często brakuje. Dzięki tej narracji opowieść zyskuje dodatkową głębię – pokazuje świat z poziomu istoty pozbawionej uprzedzeń, czującej tylko obecność, stratę i miłość.

Styl Makarewicza jest poetycki, obrazowy, a jednocześnie niezwykle prawdziwy. Autor nie ucieka od brutalności codzienności, nie upiększa trudnych doświadczeń, ale też nie popada w przesadę. Dzięki temu „Synowie jednego ojca” to książka, którą się przeżywa, a nie tylko czyta.

To opowieść o bólu, winie i próbach wybaczenia – innym i samemu sobie. O tym, jak trudno jest odciąć się od dzieciństwa, które kształtuje nas na całe życie. Ale to też historia o sile więzi rodzinnych, które mimo ran mogą stać się ratunkiem.

Po lekturze zostaje wrażenie ciężaru, ale też refleksja. Makarewicz przypomina, że każdy z nas nosi w sobie swoje traumy i pytania bez odpowiedzi, ale to, co z nimi zrobimy, zależy już tylko od nas. To powieść, która nie daje ukojenia, ale daje prawdę – a to w literaturze obyczajowej bywa największą wartością.

„Synowie jednego ojca” to książka trudna, lecz niezwykle potrzebna. Zostaje w pamięci na długo, niczym echo przeszłości, które nie daje o sobie zapomnieć.


 Moja ocena: 8/10

Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

 

Wydawnictwo: Novae Res

literatura obyczajowa, romans

Data wydania: 2025-06-06

Liczba stron: 378

ISBN: 9788383738970

Tam, gdzie prowadzi serce - Eliza Nowak

Tam, gdzie prowadzi serce - Eliza Nowak

 Miłość jest kompasem, który wyznacza kierunek życia

Emilia Miaris to uparta, ekscentryczna dziewczyna, która rzuciła wszystko i zaczęła studia za granicą. Aby odpocząć przed stresującymi egzaminami, zdecydowała się wyruszyć z ojcem i jego znajomymi w tygodniowy rejs wzdłuż wybrzeża urokliwej Chorwacji.

Teraz jednak nie jest do końca zachwycona perspektywą wyjazdu, ponieważ kapitanem ich łodzi ma być Maksymilian Brand, przystojny, ale irytujący przyjaciel jej ojca. On uważa ją za rozpieszczoną jedynaczkę, ona jego – za aroganckiego bufona.

Mimo wszystko Emilia postanawia zatopić swoje uprzedzenia głęboko w morzu i cieszyć się urlopem. Do czasu, aż trafiają na statek – wtedy pokład szybko zamienia się w pole bitwy dla ich iskrzących temperamentów.

Z każdym dniem Emilia przekonuje się jednak, że pod maską zarozumiałości Maksa kryje się ktoś zupełnie inny… A wspólne wschody i zachody dalmackiego słońca tylko sprzyjają pikantnemu romansowi.

Czy podróż do słonecznej Chorwacji okaże się przelotną przygodą, czy wyznaczy nowy kurs jej życiu?



Są takie książki, które od pierwszych stron wciągają nas nie tyle fabułą, co klimatem – i tak właśnie działa najnowsza powieść Elizy Nowak. „Tam, gdzie prowadzi serce” to literacki bilet do słonecznej Chorwacji, gdzie ciepłe promienie słońca mieszają się z emocjami, a spokojna tafla morza odbija nie tylko gwiazdy, ale i wewnętrzne rozterki bohaterów. To historia lekka, urokliwa, ale niepozbawiona głębi, a przede wszystkim – emocjonalnie autentyczna.

Emilia Miaris to niepokorna, nieco buntownicza studentka, która postanawia odpocząć przed egzaminami i spędzić tydzień na jachcie z ojcem i jego znajomymi. Szybko okazuje się jednak, że kapitanem łodzi będzie Maksymilian Brand – przyjaciel ojca, mężczyzna starszy, przystojny i… irytujący. Ta relacja to jeden z najbardziej klasycznych, ale też najbardziej lubianych w literaturze motywów: od nienawiści do miłości. Nowak udowadnia, że schemat ten wciąż może być świeży, jeśli poprowadzi się go z odpowiednią lekkością i humorem.

Na początku spotkanie Emilii i Maksa to seria ciętych dialogów, drobnych złośliwości i zderzeń osobowości. Ona widzi w nim zadufanego bufona, on w niej rozkapryszoną dziewczynkę. Jednak z każdym dniem rejsu między dwójką bohaterów zaczyna kiełkować coś więcej niż tylko irytacja – przyciąganie, którego nie da się zignorować. Wspólne poranki nad morzem, wieczory pod rozgwieżdżonym niebem i dzielenie ciasnej przestrzeni jachtu sprawiają, że emocje szybko przybierają na sile.

Autorka nie ogranicza się jednak tylko do głównej pary. Na kartach powieści pojawia się Sebastian – dawny kolega Emilii, związany zawodowo z jej matką. Jego obecność stanowi kontrapunkt dla relacji z Maksem i wnosi do opowieści element niepewności, a chwilami także napięcia. Dzięki temu historia nie zamienia się w przewidywalną love story, lecz balansuje między ciepłem romansu a emocjonalnym rollercoasterem.

Ogromnym atutem powieści jest jej lokalizacja. Chorwackie wybrzeże, opisy morskich krajobrazów, zapach soli w powietrzu i smak lokalnych potraw są tak sugestywne, że można poczuć się jak pasażer na pokładzie jachtu razem z bohaterami. To właśnie dzięki tej malowniczej scenerii książka staje się idealną wakacyjną lekturą – pozwala na chwilę zapomnieć o codzienności i zatopić się w spokojnym, letnim rytmie.

Styl Elizy Nowak jest lekki, potoczysty, bezpretensjonalny. Pisarka nie sili się na wyszukane metafory, nie buduje skomplikowanych zdań – i bardzo dobrze. Dzięki temu książka brzmi jak zwierzenia dobrej koleżanki, która opowiada nam swoją letnią przygodę z nutką ironii i autentyzmem. Dialogi są naturalne, czasem zabawne, czasem wzruszające – co ważne, nie rażą sztucznością, jak to czasem bywa w romansach.

Na uwagę zasługuje też sposób, w jaki autorka ukazuje przemianę bohaterów. Emilia dojrzewa, zaczyna rozumieć siebie, swoje potrzeby i oczekiwania wobec życia i relacji. Maks – z pozoru cyniczny i zdystansowany – odsłania swoją bardziej wrażliwą stronę. To nie jest książka o natychmiastowej miłości, ale o procesie odkrywania – zarówno siebie nawzajem, jak i samego siebie.

„Tam, gdzie prowadzi serce” to idealna powieść na lato – ciepła, relaksująca, ale niepozbawiona emocjonalnej głębi. To historia, która przypomina, że czasem warto zaryzykować, odpuścić kontrolę i pozwolić sercu obrać kurs. Nawet jeśli prowadzi on w nieznane. Eliza Nowak udowadnia, że romans nie musi być przesłodzony ani banalny, by poruszyć serce i zostawić uśmiech na twarzy po ostatniej stronie.

 

Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

Moja ocena: 8/10

 

Wydawnictwo: Novae Res

literatura obyczajowa, romans

Data wydania: 2025-05-23

Liczba stron: 446

ISBN: 9788383737454

 


 

Cztery strony świata - Isabela Silverano

Cztery strony świata - Isabela Silverano

 Czwórka nieznajomych, mały motel i… emocjonujące początki

Trzej mężczyźni i kobieta spotykają się przypadkiem w małym, starym motelu gdzieś na rozstaju dróg. Każde z nich przyjeżdża z innego zakątka USA w poszukiwaniu ucieczki od własnych problemów.

Ona próbuje poradzić sobie z bólem po stracie rodziców. Oni chcą uporządkować swoje sprawy. Wszyscy odnajdują chwilę wytchnienia w Cichym Zakątku – miejscu prowadzonym przez serdeczne małżeństwo, Geralda i Rose.

W tym motelu życie wydaje się prostsze. Jednak nowo nawiązane relacje szybko komplikują się – rosnące emocje burzą dotychczasowy spokój. Niebawem czwórka przybyszów będzie musiała odpowiedzieć na pytanie: co jest ważniejsze, przyjaźń czy rodzące się uczucia?

„Cztery strony świata” to ciepła i wzruszająca opowieść o nowych początkach, nieoczywistych znajomościach oraz o tym, jak bliscy sobie mogą stać się obcy ludzie.



„Cztery strony świata” autorstwa Isabelli Silverano to kameralna opowieść, która z pozoru może wydawać się kolejną historią o przypadkowym spotkaniu kilku osób, lecz pod powierzchnią skrywa znacznie więcej – to powieść o ranach, które nosimy, potrzebie bliskości oraz tym, jak niewidzialne nici losu splatają ze sobą zupełnie obcych ludzi w najbardziej nieoczekiwanych miejscach.

Fabuła osadzona jest w Cichym Zakątku – uroczym, nieco zapomnianym motelu prowadzonym przez serdeczne małżeństwo Geralda i Rose. To właśnie tam, na rozdrożu dróg i decyzji życiowych, trafia czwórka nieznajomych: trzej mężczyźni i jedna kobieta. Każdy z nich przyjeżdża z innego zakątka Stanów Zjednoczonych, każdy niesie własny bagaż emocjonalny i przeszłość, którą próbuje zostawić za sobą.

Silverano stworzyła bohaterów z krwi i kości – złamanych, pogubionych, ale niepozbawionych nadziei. Kobieta, która dopiero co straciła rodziców, nie potrafi pogodzić się z żałobą i szuka ciszy, by poskładać siebie na nowo. Mężczyźni, z pozoru różni, również próbują uciec przed przeszłością lub znaleźć nową perspektywę. To właśnie ich różnorodność, a jednocześnie podobna potrzeba ucieczki i bliskości, sprawiają, że ich historie zaczynają się splatać.

Autorka z wyczuciem i subtelnością prowadzi narrację, pozwalając czytelnikowi powoli odkrywać emocjonalne zaplecze każdej postaci. Nie ma tu spektakularnych zwrotów akcji czy melodramatycznych wybuchów – siła tej książki tkwi w codzienności, w rozmowach przy herbacie, wspólnym milczeniu na werandzie czy spacerach po okolicy. To właśnie w tych prostych momentach rodzi się przyjaźń, zaufanie, a czasem coś więcej.

Wątki uczuciowe są prowadzone nienachalnie – emocje rozwijają się stopniowo, co czyni opowieść bardziej wiarygodną i dojrzałą. Bohaterowie muszą stawić czoła nie tylko wzajemnym fascynacjom, ale też własnym lękom, ograniczeniom i pytaniu, co poświęcić, by dać sobie szansę na coś nowego. Pojawia się też klasyczny dylemat: czy można pozwolić sobie na miłość, gdy dopiero zaczynamy leczyć serce?

Jednym z najmocniejszych atutów książki jest klimat – stary motel, prowincjonalna sceneria, ciepło płynące od postaci drugoplanowych tworzą atmosferę spokoju i oddechu. Gerald i Rose, właściciele motelu, nie są tylko tłem – ich rola jako cichych przewodników, którzy dają przestrzeń i nie oceniają, przypomina czytelnikowi o wartości zwykłej życzliwości i obecności.

„Cztery strony świata” to książka, którą czyta się z przyjemnością – niespiesznie, z uwagą, jakby przechadzając się po bocznej drodze, gdzie nie trzeba się spieszyć. Jest to idealna lektura na wieczór, który chcemy spędzić z historią o ludziach takich jak my – zagubionych, ale gotowych do zmian.

Isabela Silverano w swoim debiucie udowadnia, że nie potrzeba skomplikowanej fabuły ani dramatycznych twistów, by poruszyć serce czytelnika. Czasem wystarczy czwórka bohaterów, stare miejsce i gotowość do słuchania. Ta książka to cichy, lecz mocny głos o uzdrawiającej sile relacji i nowych początkach.

 

Moja ocena: 5/10

Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

 

Wydawnictwo: Novae Res

literatura obyczajowa, romans

Data wydania: 2025-05-09

Liczba stron: 190

ISBN: 9788383737041


 

Kim był ten człowiek? - Wiesława Wielowska-Duda

Kim był ten człowiek? - Wiesława Wielowska-Duda

 

Czy wydarzenia po latach pozwolą rozwikłać zagadki z przeszłości?

Zuzanna, spisując swoje wspomnienia, wraca myślami do niezwykłej znajomości z Adamem sprzed czterdziestu lat. Choć relacja była krótka, odcisnęła się w jej pamięci. Z perspektywy czasu, kobieta zaczyna rozumieć, że to, co kiedyś wydawało się oczywiste – zachowanie mężczyzny, jego gesty i słowa – mogło skrywać zupełnie inne znaczenie. Uświadamia sobie, jak naprawdę mogło być i kim wtedy był ten człowiek.

Gdy po wielu latach Zuza nieoczekiwanie dostrzega w galerii handlowej osobę do złudzenia przypominającą Adama, budzi się w niej potrzeba poznania prawdy. Poszukiwania prowadzą ją do zaskakujących wniosków – dotyczących zarówno dawnego znajomego, jak i jej samej.

Kim był mężczyzna, którego poznała w młodości? Dlaczego zainteresował się właśnie nią? I czy rozwikłanie tych tajemnic pozwoli Zuzie zamknąć ten niepokojący rozdział życia, czy może… otworzy dla niej nowy?

 

 


„Kim był ten człowiek?” autorstwa Wiesławy Wielowskiej-Dudy to powieść, która porusza subtelne, ale zarazem głęboko osadzone w ludzkim doświadczeniu tematy: pamięć, tęsknotę, przemijanie i niedopowiedziane emocje. Autorka proponuje czytelnikowi niezwykle intymną podróż w głąb przeszłości – nie tylko tej jednostkowej, osobistej, ale też tej, która rezonuje w szerszym kontekście międzyludzkich relacji i życiowych wyborów.

Zuzanna, główna bohaterka, to kobieta dojrzała, która po latach postanawia rozliczyć się z pewnym epizodem swojej młodości. Spotkanie z tajemniczym Adamem sprzed czterech dekad okazuje się dla niej nie tylko romantycznym wspomnieniem, ale też czymś w rodzaju niezamkniętego rozdziału, który po latach domaga się uwagi. Pojawienie się znajomej twarzy w zatłoczonej galerii handlowej staje się impulsem do rozpoczęcia śledztwa, które nie prowadzi do oczywistych odpowiedzi.

Największą siłą tej powieści jest jej warstwa emocjonalna – narracja prowadzona z perspektywy Zuzanny jest refleksyjna, nasycona nostalgią, ale też niepozbawiona ironii i dystansu do samej siebie. To nie jest książka o spektakularnej miłości, ale o uczuciu, które zostawiło ślad – może bardziej w wyobraźni niż w rzeczywistości, ale przez to jeszcze trudniejszy do zapomnienia.

Wiesława Wielowska-Duda bardzo zręcznie prowadzi czytelnika przez zawiłości wspomnień i emocji, unikając tanich chwytów czy ckliwego sentymentalizmu. Historia Adama i Zuzanny nie jest oczywista – to relacja pełna niedopowiedzeń, gestów, które po latach nabierają zupełnie nowego znaczenia. Autorka świetnie pokazuje, jak bardzo nasze postrzeganie drugiego człowieka może być zniekształcone przez uczucia i młodzieńczą naiwność.

Fabuła toczy się niespiesznie, co dla jednych może być zaletą – pozwala bowiem lepiej wczuć się w świat wewnętrzny bohaterki – a dla innych może stanowić wyzwanie. Nie ma tu zawrotnego tempa, dramatycznych zwrotów akcji ani jednoznacznych rozwiązań. To bardziej powieść psychologiczna niż romans sensu stricto. Napięcie budowane jest subtelnie, głównie poprzez emocjonalne napięcia i coraz głębsze zanurzenie w przeszłości.

Motyw powrotu do wspomnień i reinterpretowania dawnych wydarzeń został tu poprowadzony bardzo wiarygodnie. Czytelnik może odnieść wrażenie, że Zuzanna nie tylko odkrywa prawdę o Adamie, ale przede wszystkim o sobie. Jej dojrzewanie do zrozumienia własnych uczuć i decyzji sprzed lat to proces autentyczny, zniuansowany i przejmujący.

Na uwagę zasługuje również język – elegancki, nienachalny, pełen trafnych spostrzeżeń i melancholijnej mądrości. Wielowska-Duda nie sili się na efekciarstwo, a mimo to – a może właśnie dlatego – udaje się jej stworzyć klimat, który pozostaje w pamięci jeszcze długo po zakończeniu lektury.

„Kim był ten człowiek?” to książka dla tych, którzy cenią sobie literaturę obyczajową w najlepszym wydaniu: refleksyjną, głęboką, wywołującą emocje i zmuszającą do zadania sobie własnych pytań. Dla niektórych będzie to opowieść o niespełnionej miłości, dla innych – o próbie pogodzenia się z przeszłością. W obu przypadkach – warto przeczytać.

 

Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

Moja ocena: 5/10

 

Wydawnictwo: Novae Res

literatura obyczajowa, romans

Data wydania: 2025-04-30

Liczba stron: 502

ISBN: 9788383737331



Love Cake - Iwona Ostaszewska

Love Cake - Iwona Ostaszewska

George, troskliwy i bogaty ojciec Mariki, zrobi wszystko, by chronić swoją jedyną córkę. Ona jednak za wszelką cenę chce wyrwać się spod jego surowego nadzoru. Kolejni ochroniarze, zmęczeni jej prowokacjami, szybko rezygnują.

Gdy na ich miejsce przychodzi Kay, Marika postanawia, że i jego zmusi do odejścia. Nie wie jednak, że ten młody, zdeterminowany chłopak nie może sobie pozwolić na porażkę i, niezależnie od wszystkiego, nie zamierza się poddać.

Oboje są uparci i nieustępliwi. Stopniowo ich rywalizacja zaczyna jednak przeradzać się w pełną uczuć i namiętności zażyłość. To właśnie ona skłania ich do podjęcia drastycznej w skutkach decyzji: Marika i Kay uciekają na Sycylię, przekonani, że mogą zostawić wszystko za sobą.

Nie zdają sobie sprawy z tego, że z każdej strony otaczają ich śmiertelnie niebezpieczne tajemnice. A takie ciągną się za ludźmi, dopóki nie zbiorą żniwa.




„Love Cake” Iwony Ostaszewskiej to książka, która zaskakuje pod wieloma względami. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się klasycznym romansem z wątkiem ochroniarza i zbuntowanej córeczki bogatego tatusia, szybko okazuje się, że mamy do czynienia z czymś znacznie bardziej złożonym. Ta historia, z pozoru lekka i przewidywalna, niesie ze sobą nie tylko emocjonalny rollercoaster, ale też sporą dawkę napięcia i sensacji, której nie spodziewałby się nikt po słodkim tytule.

Główna bohaterka, Marika, to dziewczyna, która zna swoją wartość i nie boi się prowokować. Z jednej strony rozkapryszona, z drugiej – pełna lęków i ukrytej potrzeby niezależności. Jej relacja z ojcem, pozornie opiekuńcza, nosi w sobie cień kontroli, a kolejne próby „ujarzmienia” jej przez wynajętych ochroniarzy kończą się zawsze tak samo – ucieczką tych nieszczęśników. Dopiero pojawienie się Kaya zmienia zasady gry.

Kay to postać na pozór spokojna, wyważona, z jasnym celem – zarobić na leczenie ojca. Ale im dłużej przebywa z Mariką, tym bardziej sam traci grunt pod nogami. Jego wewnętrzne konflikty i tajemnice dodają mu głębi i czynią go wiarygodnym bohaterem. Między nim a Mariką rodzi się napięcie, które z czasem przeradza się w silne uczucie. I choć można mieć zastrzeżenia co do tempa, w jakim rozwija się ta relacja, nie sposób odmówić im chemii.

Fabuła książki zdecydowanie zasługuje na uwagę. Zaczyna się niewinnie, wręcz schematycznie, ale z każdym rozdziałem nabiera rozpędu. Elementy sensacyjne i rodzinne tajemnice sprawiają, że trudno się od niej oderwać. Ucieczka na Sycylię, ścigająca ich przeszłość, niejasne motywy działań ojca Mariki – to wszystko tworzy wartką opowieść z elementami thrillera. Ostaszewska udowadnia, że romans nie musi być jednowymiarowy, a uczucie może rodzić się w cieniu prawdziwego zagrożenia.

Styl pisarski autorki jest lekki i przystępny, co sprawia, że książkę czyta się bardzo szybko. Zdarzają się jednak momenty, w których narracja bywa zbyt ekspozycyjna – zamiast pokazywać emocje, opisuje je wprost, co może nieco osłabić przekaz. Czasem brakuje też głębszego zanurzenia w psychologię postaci – ich emocje są zaznaczone, ale rzadko kiedy rozwinięte tak, by czytelnik mógł poczuć je w pełni.

Jednym z mocniejszych elementów „Love Cake” jest jednak umiejętnie zbudowane napięcie. Kiedy już historia się rozkręci, trudno się oderwać. Tajemnice, niedopowiedzenia, stopniowe odkrywanie prawdy – wszystko to sprawia, że książka trzyma w napięciu do ostatnich stron. Zakończenie zaskakuje i zostawia czytelnika z uczuciem niedosytu – w pozytywnym sensie.

Nie sposób nie wspomnieć o tytule – „Love Cake” brzmi jak coś lekkiego, romantycznego, wręcz cukierkowego. Tymczasem pod tą słodką warstwą kryje się o wiele bardziej gorzki smak. Autorka zderza młodzieńcze marzenia z brutalnością dorosłego życia, pokazując, że nie każda historia miłosna musi kończyć się jak w bajce.

Podsumowując – „Love Cake” to romans z pazurem, który potrafi zaskoczyć i wciągnąć. Choć nie jest pozbawiony mankamentów, takich jak zbyt szybki rozwój relacji czy momentami uproszczona narracja, nadrabia fabułą, klimatem i ciekawym połączeniem gatunków. To książka, którą warto przeczytać, jeśli szukacie historii nieoczywistej, z elementami napięcia i niejednoznacznymi bohaterami. Idealna na wieczór, który ma przynieść trochę emocji i refleksji.


 Moja ocena: 7/10

Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

 

Wydawnictwo: Novae Res

literatura obyczajowa, romans

Data wydania: 2025-04-29

Liczba stron: 340

ISBN: 9788383737706

Książka, której nie napisałem - Mariusz Obiedziński

Książka, której nie napisałem - Mariusz Obiedziński

 

Jeśli wskazówki stały się niewidoczne, to nie znaczy, że czas się zatrzymał.

Czy wewnętrzne demony mogą przybrać ludzką postać? A jeśli tak… czy potrafią stać się przyjaciółmi kogoś, kogo dotąd dręczyły?

Dlaczego w dorosłym mężczyźnie wciąż tkwi dziecko? Co wydarzyło się w jego przeszłości, że ufa jedynie własnym snom?

A może wszyscy, bez wyjątku, jesteśmy trochę… nienormalni?

„Książka, której nie napisałem” to zbiór ośmiu niezwykłych historii z metafizycznymi wątkami w tle. Tutaj nawet niepozorna filiżanka może skrywać jakieś znaczenie, a imiona – rzadkie i uderzająco oryginalne – determinują osobowość bohaterów.

W tej rzeczywistości postaci łamią schematy, ignorują ustalone reguły oraz wybierają nieoczywiste drogi. Nie sposób przewidzieć ich kolejnego ruchu, bo… najczęściej dla nich samych jest on zaskakujący.





„Książka, której nie napisałem” Mariusza Obiedzińskiego to literacka układanka złożona z ośmiu opowiadań, które – choć formalnie rozdzielone – tworzą spójną mozaikę tematów metafizycznych, psychologicznych i filozoficznych. To pozycja dla tych, którzy w literaturze szukają czegoś więcej niż tylko rozrywki. Opowieści tu zawarte to nie linearne historie z prostym początkiem i końcem, ale raczej szkice emocji, obrazów i wewnętrznych rozterek, które odbijają się echem w duszy czytelnika.

Już sam tytuł książki sugeruje, że mamy do czynienia z czymś przewrotnym – czymś, co niby nie zostało napisane, a jednak istnieje. To ironiczne podejście do narracji znajduje swoje odbicie w całej strukturze książki. Autor konsekwentnie unika utartych schematów – nie tłumaczy, nie podpowiada, nie prowadzi za rękę. Czytelnik zostaje wrzucony w sam środek opowieści i zmuszony do odnajdywania sensów samodzielnie, między wierszami.

Bohaterowie tych opowieści – najczęściej mężczyźni – to ludzie z bagażem doświadczeń, zmagający się z samotnością, utratą, niezrozumieniem czy rozczarowaniem. Ich codzienność miesza się z wizjami, snami i halucynacjami, przez co trudno ocenić, co jest prawdą, a co jedynie projekcją ich emocji. W jednej z historii przedmiotem analizy staje się zwykła filiżanka, w innej – senny dialog z wewnętrznym demonem, który okazuje się być jedynym towarzyszem bohatera. Imiona postaci są nieoczywiste, a ich wybór zdaje się odzwierciedlać charakter i przeznaczenie danej osoby.

Obiedziński nie unika tematów trudnych – porusza kwestie choroby psychicznej, pustki egzystencjalnej, rozpadu tożsamości, a nawet krytyki społecznej czy politycznej. Choć tekst przesiąknięty jest melancholią, nie brakuje w nim także subtelnej ironii i specyficznego poczucia humoru, które sprawiają, że nawet najcięższe wątki zyskują lekkość. To humor raczej refleksyjny niż komediowy – przypomina uśmiech człowieka, który wie więcej, niż mówi.

Narracja jest nieliniowa, fragmentaryczna i często celowo dezorientująca. Zdarza się, że jedno zdanie niesie w sobie większy ładunek emocjonalny niż cała strona klasycznej prozy. Autor rezygnuje ze zbędnych opisów na rzecz symboli i niedopowiedzeń. Styl pisania Obiedzińskiego można porównać do pracy malarza, który zamiast przedstawiać rzeczywistość realistycznie, woli budować nastroje i emocje za pomocą barw, plam i światłocienia.

Choć nie wszystkie opowiadania są równie silne i nie każde pozostawia po sobie taki sam ślad, całość broni się oryginalnością i literacką dojrzałością. To książka, której nie czyta się na raz – raczej wraca się do niej, przemyśliwuje, rozważa różne interpretacje. Niektóre teksty są liryczne i nastrojowe, inne mroczne i niemalże duszne. Każde z nich dotyka innego aspektu ludzkiej egzystencji.

To lektura wymagająca skupienia, cierpliwości i otwartości na to, co nieoczywiste. Nie zadowoli tych, którzy szukają szybkiej akcji i jednoznacznych rozwiązań. Ale ci, którzy cenią literaturę skłaniającą do refleksji, z pewnością odnajdą w niej coś dla siebie – może nawet cząstkę siebie samego.

„Książka, której nie napisałem” to przykład współczesnej prozy, która nie boi się zadawać pytań bez odpowiedzi. To lustro, w którym odbija się nie tylko bohater, ale i czytelnik. Zdecydowanie warto dać jej szansę – nie po to, by odnaleźć wszystkie odpowiedzi, ale by nauczyć się inaczej je zadawać.


 Moja ocena: 9/10

Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

 

Wydawnictwo: Novae Res

literatura obyczajowa, romans

Data wydania: 2025-04-28

Liczba stron: 556

ISBN: 9788383738024

 

Przeprowadzka - Marzanna Kowalczuk-Sawicka

Przeprowadzka - Marzanna Kowalczuk-Sawicka

 

Cała prawda o bajkowym życiu na wsi

Czy życie na wsi jest sielanką? Jasne, jeśli rozumie się przez to ganianie w kapciach za krową sąsiada, bitwę o pilota z kogutem czy zamianę wieczornego serialu na odgłosy żabiego koncertu.

Autorka „Przeprowadzki”, uzbrojona w cięty humor i duże pokłady dystansu do siebie, zabiera czytelników w podróż pełną ekstremalnych przygód, które mogłyby zawstydzić samego Beara Gryllsa. Jej książka to nie tylko zabawna opowieść o rodzinie mieszczuchów, którzy w pogoni za marzeniami przeprowadzili się na wieś, lecz także historia o docenianiu drobnych przyjemności – smaku świeżych jajek, zapachu koszonej trawy czy sąsiedzkich plotek przy płocie.

Lektura, która poprawia humor i uświadamia, że życie wcale nie musi być perfekcyjne, aby było piękne!

 


„Przeprowadzka” Marzanny Kowalczuk-Sawickiej to książka, która obiecuje czytelnikowi mieszankę humoru, wiejskiej sielskości i refleksji nad życiem – i rzeczywiście, w wielu miejscach te elementy odnajdziemy. Nie jest to jednak pozycja dla każdego. To powieść mocno specyficzna, osadzona w konwencji lekkiego pamiętnika lub satyrycznego felietonu, która balansuje na granicy literatury obyczajowej i komediowej farsy.

Fabuła opowiada o rodzinie mieszczuchów, którzy w pogoni za marzeniem o spokojniejszym życiu i pięknym ogrodzie podejmują decyzję o przeprowadzce na wieś. Od samego początku nowa rzeczywistość zaskakuje ich nie tylko trudami codzienności, ale i całą gamą nieprzewidzianych, często absurdalnych sytuacji: od poszukiwań księdza, który przepadł w czasie kolędy, przez pogoń za uciekającą krową, aż po osobliwe wiejskie konflikty i plotki.

Autorka operuje humorem sytuacyjnym i językowym, nierzadko posługując się przerysowaniem, groteską czy grą słów. Niestety, dla części czytelników ten styl może być męczący – nadużywanie zabiegów typu „ups” lub powtarzające się próby bycia zabawnym poprzez dosłowne przekomarzanki z narracją mogą z czasem irytować. W zamierzeniu miało być lekko i dowcipnie, ale efekt często wypada sztucznie lub wręcz chaotycznie.

Bohaterowie są dość stereotypowi i przerysowani – mamy mamę, która wszystko wie najlepiej, dzieci z typowymi dla nastolatków fochami, męża żyjącego własnym torem i galerię barwnych sąsiadów. Problem w tym, że trudno się z którymkolwiek z tych bohaterów emocjonalnie związać. Narratorka wydaje się momentami zbyt uszczypliwa i zdystansowana, by wzbudzić pełną sympatię, a całość fabuły – choć pełna zwrotów i anegdotek – jest raczej zlepkiem scenek niż spójną historią z wyraźnym celem.

Z drugiej strony, trzeba przyznać, że „Przeprowadzka” potrafi rozbawić. Jeśli czytelnik szuka lekkiej, niezobowiązującej książki, która pozwala oderwać się od poważnych tematów i spojrzeć z przymrużeniem oka na życie codzienne – to może być trafiony wybór. Szczególnie osoby znające realia życia na wsi lub z doświadczeniem „ucieczki z miasta” mogą odnaleźć w niej znajome motywy i zabawne nawiązania.

Styl pisarski autorki jest bardzo charakterystyczny – wyrazisty, pełen potocznych zwrotów, dowcipnych porównań i gier językowych. Dla jednych będzie to zaletą, dla innych zniechęcającą manierą. Tempo narracji jest szybkie, a wydarzenia dzieją się jedno po drugim, co w połączeniu z brakiem wyraźnej osi fabularnej może sprawić wrażenie nieco chaotyczne.

„Przeprowadzka” to książka z potencjałem, który nie został w pełni wykorzystany. Pomysł na opowieść o przeprowadzce z miasta na wieś, okraszoną dużą dawką humoru i autoironii, jest ciekawy i ma swój urok. Jednak nie każdy odnajdzie się w specyficznym stylu narracji i rozdrobnionej konstrukcji fabularnej.

Podsumowując – to książka, która może zachwycić lub zupełnie zniechęcić. Jeśli lubisz literaturę lekką, pełną ironii, przymrużonego oka i swojskich klimatów, być może znajdziesz w niej coś dla siebie. Ale jeśli szukasz głębi emocjonalnej, przemyślanej fabuły i subtelnego humoru – lepiej poszukaj gdzie indziej.

 

 

Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

Moja ocena: 5/10

 

Wydawnictwo: Novae Res

literatura obyczajowa, romans

Data wydania: 2025-04-22

Liczba stron: 262

ISBN: 9788383736594

 



Warszawa to mój Nowy Jork - Julia Szczepaniak

Warszawa to mój Nowy Jork - Julia Szczepaniak

 

W poczuciu samotności nawet największe miasto może być bezludne

Ona – przeprowadza się do Warszawy, żeby zacząć wszystko od początku. Nie może jednak uciec od własnego, rozczarowanego spojrzenia, które codziennie spotyka w lustrze. Cały czas jest sobą i nie jest w stanie tego znieść.

On – milczy. Mimo tego, że Ona uparcie czeka na kolejne wiadomości, rozmowy i spotkania. „Jest zajęty”, ale zapewnia, że jak tylko będzie miał chwilę, to oddzwoni.

Warszawa – jej nowy dom – tętni życiem, które przelatuje jej przez palce. Nie zatrzymuje się i czeka, aż ona weźmie sprawy w swoje ręce. Zacznie chodzić w tempie, które powinna utrzymywać, żeby przetrwać w wielkim mieście.

Poznaj historię dziewczyny takiej, jak wiele z nas: zagubionej, niepewnej, poszukującej i trzymającej się życia. Mimo tego, że czasami musi je przyprawić smutnie dużą liczbą papierosów.





 Debiutancka powieść Julii Szczepaniak to krótka, ale intensywna podróż po emocjach młodej kobiety, która staje się głosem wielu zagubionych w wielkich miastach. Tytułowe porównanie Warszawy do Nowego Jorku intryguje już od pierwszych stron – czy chodzi o marzenia, o samotność, o tempo życia? Autorka z wprawą snuje narrację o pogoni za nowym początkiem, który okazuje się mniej bajkowy niż bohaterka zakładała.

Główna postać, choć bezimienna, wydaje się zaskakująco bliska. Każdy, kto choć raz próbował zacząć wszystko od nowa, zrozumie jej wewnętrzne rozdarcie. Warszawa, zamiast być spełnieniem marzeń, okazuje się labiryntem samotności, a związek, który miał dawać siłę – źródłem bólu. On – nieobecny, ale wciąż obecny w myślach. Ona – pogubiona, rozpaczliwie szukająca sensu. To historia, w której „niedopowiedzenia” stają się równie ważne jak słowa.

Autorka zgrabnie wykorzystuje narrację pierwszoosobową, wciągając czytelnika w spiralę myśli i wspomnień bohaterki. Często powracające obrazy, wspomnienia, słowa – mają siłę przypływów, które zalewają świadomość bohaterki. To nie jest klasyczna fabularna opowieść. To raczej emocjonalny monolog – pełen rezygnacji, buntu i bezsilności, ale też potrzeby czułości i zrozumienia.

Na uwagę zasługuje język powieści – oszczędny, ale poetycki. Julia Szczepaniak z łatwością przekształca znane frazeologizmy, tworząc nowe znaczenia. W tych prostych, ale celnych zdaniach kryje się siła – przypominają myśli spisywane w zeszycie tuż po północy, gdy nikt nie patrzy. To literatura intymna, niekrzykliwa, ale szczera do bólu.

Motyw papierosów, jako towarzysza samotności, pojawia się regularnie – nie jako manifest, ale jako symbol braku kontroli, potrzeby ulgi, rytuału, który nie ocala, ale pozwala przetrwać. Tak samo jak niekontrolowane uczucia, które nie przynoszą spełnienia, lecz ranią. Bohaterka zdaje się być zbyt długo zakładniczką wyobrażeń o miłości i szczęściu, które ktoś miał jej dać z zewnątrz.

Zaskakuje fakt, że bohaterka niemal przez całą książkę pozostaje sama. Nikt nie wyciąga do niej ręki, nie dostrzega jej bólu. To przejmujące przypomnienie, że w tłumie łatwo się zgubić. Warszawa, choć pełna ludzi, wydaje się pusta. W tym sensie naprawdę przypomina Nowy Jork – obietnicę, która nie zawsze się spełnia.

Powieść skłania do refleksji nad tym, jak często nasze oczekiwania zderzają się z rzeczywistością. Jak często próbujemy coś zakończyć, tylko po to, by odkryć, że zabieramy siebie wszędzie tam, gdzie próbujemy uciec. Warszawa w tej opowieści staje się lustrem, które bohaterka odrzuca – i do którego z trudem próbuje wracać.

„Warszawa to mój Nowy Jork” nie jest książką dla każdego. To niełatwa, duszna historia, która bardziej się czuje, niż śledzi. Ale właśnie przez tę surowość i uczuciową intensywność zyskuje autentyczność. To głos pokolenia, które gubi się między emocjami a oczekiwaniami. I nawet jeśli nie daje gotowych rozwiązań, pozwala poczuć się mniej samotnym w swoich lękach.

Na koniec – choć fabuła jest oszczędna, to zakończenie zaskakuje i nie pozwala czytelnikowi pozostać obojętnym. To książka, która boli, ale właśnie dlatego warto ją przeczytać. Pozostaje z czytelnikiem na dłużej – nie jak gotowy wniosek, ale jak pytanie, którego nie da się zignorować.

 

Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

Moja ocena: 8/10

 

Wydawnictwo: Novae Res

literatura obyczajowa, romans

Data wydania: 2025-04-16

Liczba stron: 114

ISBN: 9788383735634

More than i thought #Dawn - Patrycja Czubachowska

More than i thought #Dawn - Patrycja Czubachowska

 

Przeszłość zawsze się upomni o spłatę długów

 Życie osiemnastoletniej Veroniki Hill dalekie było od ideału. Rozwód rodziców, wyjazd najlepszej przyjaciółki do Stanów, męczące ataki paniki – wszystko to wydawało się ponad jej siły. Ale prawdziwy koszmar zaczął się, gdy jej starszy brat, Simon, został oskarżony o morderstwo i… zniknął.

 Matka oraz znienawidzony ojczym wysłali ją do szkoły z internatem, chcąc skupić się na poszukiwaniach. Pragnęli trzymać ją z dala od chaosu, ale Veronika szybko zrozumiała, że nie zdoła przed nim uciec.

 Na miejscu dziewczyna wikła się w trudną relację z Alanem – chłopakiem wzbudzającym w niej sprzeczne emocje. Odkrywa też, że wokół niej wszyscy skrywają jakieś tajemnice. Im bardziej jednak zagłębia się w całą sprawę, tym wyraźniej widzi, że stała się pionkiem w grze, której zasad nie rozumie.

 Niebezpieczeństwo rośnie z każdym dniem, a ona musi znaleźć w sobie siłę, by walczyć i… odkryć prawdę. Niezależnie od ceny, jaką przyjdzie jej zapłacić.

 Dla brata. Dla przyjaciół. Dla siebie.



„More than I thought #Dawn” autorstwa Patrycji Czubachowskiej to debiutancka powieść, która łączy elementy thrillera psychologicznego, dramatu obyczajowego i subtelnego romansu. Opowieść o Veronice Hill to historia pełna napięcia, emocjonalnych zawirowań i rodzinnych sekretów, która zostawia czytelnika z niedosytem – w tym pozytywnym sensie, który każe wypatrywać kolejnego tomu.

 

Główna bohaterka, osiemnastoletnia Veronika, mierzy się z trudną rzeczywistością: rozwód rodziców, napięte relacje z ojczymem, odejście przyjaciółki, ataki paniki i... zaginięcie brata, który zostaje oskarżony o morderstwo. Ta seria dramatycznych wydarzeń prowadzi ją do zamkniętej szkoły z internatem, gdzie próbuje odnaleźć równowagę, ale szybko okazuje się, że od problemów nie da się uciec. Świat wokół niej okazuje się pełen niedopowiedzeń, a każdy nowy dzień przynosi więcej pytań niż odpowiedzi.

 

Najmocniejszą stroną powieści jest budowanie napięcia. Czubachowska z rozmysłem rozrzuca tropy, ukrywa prawdziwe intencje bohaterów, zmusza do zadawania sobie pytań o ich lojalność i motywy. Chociaż początek książki może wydawać się nieco ospały, szybko okazuje się, że to jedynie cisza przed burzą. Gdy akcja nabiera tempa, trudno oderwać się od lektury – każdy rozdział kończy się zaskoczeniem, które zmienia optykę czytelnika.

 

W warstwie psychologicznej książka również broni się dobrze. Veronika nie jest wyidealizowaną postacią – to dziewczyna, która przeżywa kryzys, która się waha, boi, ale też staje się coraz silniejsza. Jej lęki, wątpliwości i potrzeba prawdy są autentyczne, a rozwój wewnętrzny – wiarygodny. Relacja z Alanem, choć oparta na schemacie „od niechęci do bliskości”, nie dominuje fabuły i stanowi raczej tło dla głównego wątku niż jego sedno.

 

Autorka z powodzeniem balansuje między refleksją a akcją. W książce pojawia się kilka bardziej kontemplacyjnych momentów – przemyślenia Veroniki, cytaty na początku rozdziałów – które dodają jej głębi i sprawiają, że nie jest to jedynie „lekka młodzieżówka z dreszczykiem”. Co ważne, nie epatuje też przesadnym dramatyzmem – mimo ciężkich tematów, całość pozostaje przystępna.

 

Język powieści jest prosty, ale nie banalny. Styl Czubachowskiej jest przejrzysty, zrozumiały, a momentami nawet poetycki. Dialogi wypadają naturalnie, choć przydałoby się ich więcej – opisy chwilami dominują narrację i mogą spowolnić tempo dla czytelnika, który preferuje bardziej dynamiczną formę.

 

Zakończenie pozostawia wiele niedopowiedzeń i pytań, co wyraźnie wskazuje na to, że „More than I thought” to dopiero początek dłuższej historii. To zakończenie, które może irytować – ale tylko dlatego, że nie chcemy opuszczać tego świata, póki nie poznamy wszystkich odpowiedzi.

 

Podsumowując, Patrycja Czubachowska stworzyła solidny debiut z potencjałem na silną serię. To książka, którą polecić można młodzieży i dorosłym, fanom nieoczywistych fabuł, rodzinnych dramatów i historii o dorastaniu w świecie pełnym sekretów. Jeśli lubisz powieści, które angażują emocjonalnie i intelektualnie – warto dać tej historii szansę.

 

 Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

Moja ocena: 8/10

 

Wydawnictwo: Novae Res

Data wydania: 2025-04-14

Liczba stron: 318

ISBN: 9788383736464

 


 

Służąca diabła - Karina Majsterek

Służąca diabła - Karina Majsterek

 

Współczesna opowieść o Kopciuszku, w której książę okazał się diabłem

Tajna broń w rękach Camorry – tak ojciec mówił na Ginę Rinaldi. Od najmłodszych lat chował ją przed światem, a jednocześnie trenował, by w przyszłości mogła stanąć na czele mafii. Gina jednak pragnie od życia czegoś więcej, dlatego decyduje się na ucieczkę. Nie wie jeszcze, że przeznaczenia – tak jak Famigli – nie da się oszukać.

Przypadek rzuca ją prosto w ręce jej wroga, Salvatore Marchettiego, zwanego Diabłem z Palermo. Bezlitosny don sycylijskiej Cosa Nostry nie toleruje kłamstw, a Gina igra z ogniem, kiedy postanawia ukryć swoją tożsamość i wcielić się w rolę jego służącej. Każdy dzień spędzony w luksusowej rezydencji zbliża ją jednak do przeciwnika.

Rinaldi i Marchetti nie spodziewają się, że rosnące między nimi napięcie niebawem przerodzi się w gorącą, pełną pasji oraz namiętności relację. Ale zakazany romans w świecie, w którym rządzi przemoc, rzadko wychodzi komukolwiek na dobre…





 „Służąca diabła” to współczesna reinterpretacja klasycznej opowieści o Kopciuszku, osadzona jednak w brutalnym, mafijnym świecie. Gina Rinaldi – wychowana na tajną broń Camorry i wyszkolona do zabijania – postanawia uciec od swojego przeznaczenia i odnaleźć zwyczajne życie. W rezultacie trafia pod dach swojego największego wroga, Salvatore Marchettiego, znanego jako Diabeł z Palermo.

„Służąca diabła” Kariny Majsterek to współczesna powieść, która zaskakuje nietuzinkowym połączeniem motywów mafijnych z klasyczną baśnią o Kopciuszku. Autorka wykorzystuje dobrze znane schematy, by stworzyć historię pełną napięcia, emocji i niebezpiecznej gry między dwojgiem głównych bohaterów. Już od pierwszych stron czytelnik zostaje wciągnięty w mroczny świat włoskiej mafii, gdzie miłość i lojalność to pojęcia na wagę życia i śmierci.

Główna bohaterka, Gina Rinaldi, jest postacią wielowymiarową – z jednej strony tajną bronią mafijnej rodziny, z drugiej marzy o ucieczce od brutalnej rzeczywistości, która została jej narzucona od dziecka. Jej determinacja, by przejąć kontrolę nad własnym losem, kontrastuje z nieustannym zagrożeniem ze strony Famigli, czyli mafijnych struktur. Ten wewnętrzny konflikt bohaterki nadaje powieści głębi i autentyczności, czyniąc z niej postać, której losy trudno przewidzieć.

Z kolei Salvatore Marchetti, znany jako Diabeł z Palermo, to mroczny i bezwzględny don, który wprowadza do fabuły atmosferę zagrożenia i nieprzewidywalności. Jego postać symbolizuje nie tylko brutalność świata mafii, ale także tajemniczą siłę przyciągania, która z czasem okaże się mieć kluczowe znaczenie dla rozwoju relacji między nim a Giną. Zderzenie tych dwóch postaci to mieszanka napięcia i subtelności, która nadaje opowieści wyjątkowego charakteru.

Powieść porusza temat zakazanej miłości w świecie pełnym przemocy i zdrady. Relacja między Giną a Salvatore toczy się na granicy niebezpieczeństwa, co sprawia, że każdy ich wspólny moment nabiera znaczenia. Autorka świetnie buduje napięcie, ukazując, jak z biegiem czasu rodzi się między nimi nie tylko wzajemna niechęć, ale i coraz silniejsze uczucie. Ten kontrast między miłością a światem przestępczym tworzy niezwykle intrygującą dynamikę.

„Służąca diabła” jest również historią o przeznaczeniu i niemożności ucieczki od rodzinnych zobowiązań. Gina, choć pragnie wolności, nie może całkowicie zerwać z tym, co zostało jej dane przez los. Motyw rodzinnych więzów i lojalności wobec mafii jest mocno wyeksponowany i wpływa na decyzje bohaterów, dodając powieści dramaturgii i realności.

Styl pisarski Kariny Majsterek jest płynny i angażujący. Autorka sprawnie przeplata sceny pełne emocji z momentami refleksji, co pozwala lepiej zrozumieć motywacje postaci. Narracja skupia się na bohaterach, co powoduje, że czytelnik może mocno utożsamić się z ich uczuciami i dylematami. Opisy świata mafii, mimo że brutalne, nie są przesadzone, dzięki czemu historia nie traci na wiarygodności.

Podsumowując, „Służąca diabła” to powieść, która zadowoli miłośników literatury obyczajowej i romansów z domieszką kryminalnych intryg. To opowieść o miłości, przeznaczeniu i walce o własną tożsamość, osadzona w niebezpiecznym świecie mafii. Karina Majsterek stworzyła historię pełną pasji i napięcia, która długo pozostaje w pamięci czytelnika. Jeśli lubisz emocjonujące historie z mocnym tłem, ta książka może być doskonałym wyborem.

 

 

Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

Moja ocena: 7/10

 

Wydawnictwo: Novae Res

literatura obyczajowa, romans

Data wydania: 2025-04-07

Liczba stron: 382

ISBN: 9788383735979

Pokochaj mnie wreszcie! - Agnieszka Łepki

Pokochaj mnie wreszcie! - Agnieszka Łepki

 

Kamila i Nina – siostry bliźniaczki – nie mają szczęścia w miłości. Podczas gdy pierwsza przeżywa kryzys małżeński z powodu oziębłości męża, druga próbuje na nowo ułożyć sobie życie po bolesnym rozwodzie. I choć obie odczuwają znużenie oraz samotność, to nie rezygnują z walki o swoją przyszłość i dzień po dniu próbują odczarować szarą rzeczywistość.
Kamila chce ratować piętnastoletni związek, dlatego stara się obudzić w mężu namiętność oraz pożądanie, Nina zaś postanawia założyć konto na portalu randkowym i tam poszukać swojej drugiej połówki.
Jakie efekty przyniosą starania sióstr?
I czy po czterdziestce można poczuć jeszcze… motyle w brzuchu?





 Już sam tytuł sprawia, że coś zaczyna boleć. To nie prośba, to niemal krzyk. I dokładnie z takim ładunkiem emocjonalnym czytelnik wchodzi w życie dwóch kobiet — sióstr, które niby są do siebie podobne (bo bliźniaczki), ale los ułożył im wszystko na opak. Kamila i Nina — każda z nich z innego punktu startuje w tej opowieści, ale obie łączy jedno: czują się niezauważone, niedotykane, niekochane.

Kamila wydaje się tą, która „wygrała życie” – mąż, córka, dom. Tylko że w tej bajce książę dawno zamienił się w cień. Brak bliskości, oziębłość, wymówki. Kamila się stara. Głaszcze to, co już zimne, próbując rozgrzać dawne emocje. Ale nie ma w tym czułości, tylko wysiłek i żal. Autorka bardzo celnie pokazuje, jak kruche potrafi być to, co zbudowaliśmy przez lata — że nie trzeba burzy, czasem wystarczy codzienna cisza.

Nina z kolei po rozwodzie skacze na główkę w cyfrowy świat randek. A tam, wiadomo – ocean rozczarowań, gdzie łatwo się potłuc. I choć z zewnątrz wydaje się silna, pewna siebie, piękna, to pod tym blaskiem kryje się głęboka potrzeba bycia czyjąś najważniejszą osobą. I ogromna samotność.

To nie jest historia, którą czyta się dla akcji. Tu nie ma spektakularnych wydarzeń. Ale są emocje, które trafiają dokładnie tam, gdzie trzeba. Autorka pisze w sposób, który nie udaje — nie ma tu sztuczności, ani prób przypodobania się czytelnikowi. Jest autentyczność i do bólu prawdziwa codzienność.

Podobało mi się, że bohaterki nie są tylko „zbiorem cech”. One żyją. Czasem są śmieszne, czasem irytujące, czasem żenujące — ale zawsze prawdziwe. Popełniają błędy, mówią rzeczy, których później żałują, reagują impulsywnie, ale nigdy nie są papierowe. Kamila chwilami przypominała mi kogoś bliskiego. Albo mnie samą.

Ogromnym plusem książki jest też to, że nie daje prostych rozwiązań. Nie ma tu „księcia na białym koniu”, nie ma cudownej przemiany. Jest praca. Nad sobą. Nad tym, co z nas zostało po latach niedobrego dotyku i niezadanych pytań. To powieść o tym, że nawet po czterdziestce można zacząć od nowa. I że warto.

Autorka dotyka też ważnych tematów drugoplanowych — rodziny, która nie słucha, córki, która dojrzewa w cieniu niedopowiedzeń, matki, która kocha po swojemu i nie potrafi być obecna. Te wątki dopełniają główną historię, nadając jej szerszy kontekst. I żadna z tych rzeczy nie jest potraktowana powierzchownie.

Kiedy zamknęłam książkę, poczułem dziwną mieszankę smutku i ulgi. Bo to nie jest opowieść, która daje ucieczkę. To książka, która pokazuje, że wszystko, czego szukamy, jest już gdzieś w nas — tylko czasem trzeba się bardzo pogubić, żeby to odnaleźć.

 

 Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

Moja ocena: 8/10

 

Wydawnictwo: Novae Res

literatura obyczajowa, romans

Data wydania: 2025-03-21

Liczba stron: 404

ISBN: 9788383736105

Tysiące chwil – borderline - Ewa Pirce

Tysiące chwil – borderline - Ewa Pirce

 

Uciekam przed światem. Przed sobą. Przed życiem.

Olivier żyje uwięziony w labiryncie własnych, mrocznych myśli. Choroba, która nim rządzi, skazuje go na wieczne cierpienie. Obarczony poczuciem winy za śmierć młodszego brata, każdego dnia karmi swoje wewnętrzne demony, przez co oddala się coraz bardziej od ludzi. Wierzy, że zasługuje jedynie na samotność.

Eden to kobieta pełna pasji, empatii oraz wrażliwości. Mimo traumatycznej przeszłości, potrafi czerpać z życia garściami. Jako lekarka codziennie ratuje innych i wierzy, że w każdym człowieku kryje się dobro.

Ścieżki tych dwojga przecinają się pewnej burzliwej nocy. On chce odejść, by móc na zawsze pogrążyć się w swojej ciemności. Ona ją dostrzega i postanawia go z niej wyrwać.

Ale czy nie jest na to za późno?





„Tysiące chwil – borderline” autorstwa Ewy Pirce to powieść, która porusza trudne tematy związane z zaburzeniami osobowości, stratą i próbą odnalezienia siebie w świecie pełnym bólu i cierpienia. Autorka wprowadza czytelnika w świat Oliviera, mężczyzny zmagającego się z wewnętrznymi demonami i poczuciem winy za śmierć brata, oraz Eden, lekarki pełnej empatii, która stara się pomóc innym pomimo własnych traum.

Olivier to postać skomplikowana, pełna sprzeczności. Jego życie to nieustanna walka z samym sobą, z chorobą, która nie pozwala mu normalnie funkcjonować. Jego codzienność to cierpienie, samotność i przekonanie, że nie zasługuje na nic więcej. Autorka ukazuje jego zmagania w sposób realistyczny i poruszający, co sprawia, że czytelnik może lepiej zrozumieć osoby cierpiące na podobne zaburzenia.

Eden natomiast to kobieta silna, pełna pasji i wrażliwości. Pomimo własnych doświadczeń, potrafi czerpać z życia i pomagać innym. Jej spotkanie z Olivierem staje się punktem zwrotnym w ich życiach. Autorka przedstawia ich relację jako trudną, pełną wyzwań, ale jednocześnie dającą nadzieję na lepsze jutro.

Narracja prowadzona jest w sposób przemyślany, z dbałością o detale. Autorka nie unika trudnych tematów, ale przedstawia je w sposób delikatny i pełen empatii. Dzięki temu czytelnik może lepiej zrozumieć złożoność ludzkich emocji i problemów psychicznych.

Powieść porusza również temat traumy i jej wpływu na życie człowieka. Zarówno Olivier, jak i Eden muszą zmierzyć się z przeszłością, która nie daje im spokoju. Autorka ukazuje, jak trudne jest wyjście z cienia przeszłości i jak ważne jest wsparcie drugiej osoby w tym procesie.

„Tysiące chwil – borderline” to także opowieść o nadziei i sile ludzkiego ducha. Pomimo trudności, bohaterowie starają się odnaleźć sens życia i pokonać swoje lęki. Ich historia pokazuje, że nawet w najciemniejszych chwilach można znaleźć światło, które poprowadzi ku lepszemu jutru.

Styl pisania Ewy Pirce jest lekki, ale jednocześnie głęboki. Autorka potrafi w prosty sposób przekazać skomplikowane emocje i myśli bohaterów. Jej język jest przystępny, co sprawia, że książkę czyta się z zainteresowaniem i zaangażowaniem.

Podsumowując, „Tysiące chwil – borderline” to poruszająca i wartościowa lektura, która skłania do refleksji nad ludzką psychiką, relacjami międzyludzkimi i siłą, jaka drzemie w każdym z nas. To książka, która zostaje w pamięci na długo i zachęca do głębszego zrozumienia siebie i innych.


 Moja ocena: 8/10

Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

 

Wydawnictwo: Novae Res

literatura obyczajowa, romans

Data wydania: 2025-03-31

Liczba stron: 398

ISBN: 9788383736716


Kobieto! Spokojnie, to tylko wiek średni - Joanna A. Pawłowska

Kobieto! Spokojnie, to tylko wiek średni - Joanna A. Pawłowska

 

Główny Urząd Statystyczny określa 45. rok życia jako wiek średni, a społeczeństwo nie ustaje w podsuwaniu kobietom rad, jak „powinny” wyglądać i zachowywać się na tym etapie. Menopauza, zmarszczki, siwe włosy – według stereotypów to właśnie one mają nas definiować. Czy naprawdę funkcjonowanie po czterdziestce sprowadza się już tylko do odsysania tłuszczu i naciągania skóry?

Autorka tej książki, uzbrojona w poczucie humoru oraz zdrowy dystans, opowiada o wyzwaniach, które niesie ze sobą dojrzałość. Nie unika trudnych tematów – takich jak śmierć rodziców, redefinicja swojego miejsca w świecie czy pogodzenie się ze zmianami w ciele – ale robi to z lekkością, która pozwala spojrzeć na codzienność z nowej perspektywy.

Bo życie po czterdziestce, choć pełne wyzwań, wciąż może zaskakiwać – i to w najlepszy możliwy sposób. Trzeba tylko… wziąć je na klatę.



„Kobieto! Spokojnie, to tylko wiek średni” autorstwa Joanny A. Pawłowskiej to książka, która z humorem i dystansem podejmuje temat kobiecego dojrzewania. Autorka, opierając się na własnych doświadczeniach, przedstawia życie po czterdziestce jako pełne wyzwań, ale i możliwości. Jej opowieść to nie tylko osobista refleksja, ale także uniwersalna historia o akceptacji siebie i odnajdywaniu radości w codzienności.

Pawłowska porusza wiele tematów, które są bliskie kobietom w średnim wieku: zmiany w wyglądzie, relacje rodzinne, przyjaźnie, a także kwestie zdrowotne. Nie unika trudnych tematów, takich jak śmierć rodziców czy menopauza, ale przedstawia je w sposób przystępny i pełen empatii. Jej styl pisania jest lekki, a jednocześnie głęboki, co sprawia, że czytelnik czuje się zrozumiany i wspierany.

Książka jest pełna anegdot i osobistych historii, które dodają jej autentyczności. Autorka dzieli się swoimi przemyśleniami na temat życia w PRL-u, relacji z dziećmi i partnerem, a także własnych prób radzenia sobie z upływającym czasem. Jej opowieści są szczere i często zabawne, co sprawia, że lektura jest przyjemna i inspirująca.

Jednym z głównych przesłań książki jest to, że wiek średni nie oznacza końca, ale nowy początek. Pawłowska zachęca kobiety do tego, by nie bały się zmian, ale przyjmowały je z otwartością i odwagą. Podkreśla, że każda kobieta ma prawo do szczęścia i spełnienia, niezależnie od wieku.

Autorka zwraca uwagę na społeczne oczekiwania wobec kobiet w średnim wieku i pokazuje, jak trudno jest im sprostać. Krytykuje stereotypy i presję, jaką wywiera społeczeństwo, ale jednocześnie daje nadzieję, że można się od nich uwolnić i żyć zgodnie z własnymi wartościami.

Książka Pawłowskiej to także hołd dla kobiecej siły i solidarności. Autorka podkreśla znaczenie przyjaźni i wsparcia innych kobiet, które pomagają przetrwać trudne chwile i cieszyć się życiem. Jej opowieść jest pełna ciepła i zrozumienia, co sprawia, że czytelnik czuje się częścią wspólnoty.

Podsumowując, „Kobieto! Spokojnie, to tylko wiek średni” to książka, która daje nadzieję i inspiruje do pozytywnych zmian. Joanna A. Pawłowska pokazuje, że życie po czterdziestce może być pełne radości, spełnienia i nowych możliwości. Jej opowieść to zachęta do tego, by nie bać się upływu czasu, ale cieszyć się każdą chwilą i żyć pełnią życia.


 Moja ocena: 7/10

Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

 

Wydawnictwo: Novae Res

literatura obyczajowa, romans

Data wydania: 2025-03-28

Liczba stron: 236

ISBN: 9788383736365