Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Christopher Tolkien. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Christopher Tolkien. Pokaż wszystkie posty
"Silmarillion" J.R.R. Tolkien – edycja specjalna

"Silmarillion" J.R.R. Tolkien – edycja specjalna

Od dawna fascynuje mnie twórczość J.R.R. Tolkiena. Nie jestem może taką typową fanką jego książek, ale czytam je z dużym zainteresowaniem i podziwem. Zaczęło się to oczywiście od Władcy pierścieni, potem przeczytałam opowieści tego autora skierowane do dzieci, nadszedł wreszcie czas na Silmarillion, czyli monumentalne dzieło, zawierające kompendium mitologii świata stworzonego przez pana Tolkiena. Nie ukrywam, że do tej książki podeszłam z pewnymi obawami, znam już bowiem trochę pióro tego pisarza, wiem, jak wielką wagę przywiązywał do szczegółów, zwłaszcza języka i do nazw własnych, a i po prosu jest to też dość obszerna pozycja. Postanowiłam jednak dać jej szansę, zwłaszcza, że sięgnęłam po przepiękne wydanie specjalne od Wydawnictwa Zysk…



Czy to nie jest fascynujące, że J.R.R. Tolkien najpierw stworzył swój język, a kiedy stwierdził, że musi mieć on jakieś podwaliny w postaci legend i mitologii, napisał i je? Właśnie to zawiera Sillmarillion – historię świata powołanego do życia przez tego pisarza, skompilowaną w postaci kompendium. Zaczyna się od Ainulindalë, czyli Muzyki Ainurów – od początku wszechświata, nazwanego przez autora Eä. Następnie śledzimy różne wydarzenia z historii wszystkich mieszkańców Ardy (czyli Ziemi), poznajemy Valarów, czyli byty najwyższego rzędu, Majarów – ich pomocników, następnie Pierwsze Dzieci (Elfów), Drugie Dzieci (ludzi) i inne istoty zamieszkujące ten świat. Znajdziemy w tej książce też historię powstania Silmarillów (klejnotów, w których zamknięto blask dwóch Drzew Valinoru), opowieść o upadku Numenoru, są w niej również Pierścienie Władzy i wiele, wiele innych interesujących zdarzeń i postaci. Całość kończy skrócona relacja wydarzeń znanych z Władcy Pierścieni.

"Tak to już jest, że o życiu szczęśliwym i radosnym nie ma za wiele do powiedzenia, póki się ono nie skończy. Podobnie te cudowne i piękne dzieła same są swoimi pomnikami, dopóki istnieją i można je oglądać, a dopiero wtedy, gdy są zagrożone lub na zawsze zniszczone, zaczyna się je opiewać w pieśniach."

To świetne uzupełnienie tego, co znam z Władcy Pierścieni, ale też wprowadzenie do całego fantastycznego uniwersum, które stworzył od podstaw pan Tolkien. Podoba mi się już pomysł autora dotyczący stworzenia świata. Jako osoba wierząca, zachował w nim postać Najwyższego, Stwórcy, którego nazwał Eru Ilúvatar, postawił go ponad wszystkim, jako tego, który stworzył wszystko, jednak zarazem pokazał, że nie miesza się aż tak bardzo do swojego dzieła. Od tego ma swoich pomocników, istoty zwane Valarami, którzy niczym greccy czy rzymscy bogowie, sprawują władzę nad światem. Ich muzyka, zainspirowana, niejako dyrygowana przez Najwyższego, staje się początkiem wszechświata, a oni sami otrzymują władzę nad pewnymi aspektami tego świata. Czy to nie jest ciekawe spojrzenie na początki i całą istotę świata?

Kolejne rozdziały to kształtowanie się Ardy, skrót historii wszystkich czterech er, pojawianie kolejnych ras, powstawanie i upadki królestw, bitwy, konflikty, herosi i antybohaterowie, tragedie i radości… Dużo uwagi autor poświęca walce dobra ze złem, które kusi i pochłania, niszczy wszystko, co dobre. Widać to zwłaszcza w postaci Melkora (Morgotha), który już od początku miesza w historii, niczym sam Szatan, a inni walczą z nim jak mogą. Gdzieś tam w tle tych odwiecznych zmagań pan Tolkien wplata też wątki romantyczne, jak piękną historię Berena i Lúthien.

Trzeba pamiętać, że chociaż to sam John R.R. Tolkien napisał te opowieści wchodzące w skład Silmarillionu, to ostateczny kształt tej książce nadał jego syn, Christopher, który zebrał te historie i zredagował, tak, żeby notatki i zapiski stworzyły logiczną i spójną całość. Chociaż więc zachowana jest tu ciągłość opowieści, to jednak jej poszczególne części są w pewnym sensie autonomiczne, nawet czasem widać różnice w ich stylu. Ogólnie jednak sposób opisu wybrany autora jest idealnie pasujący do opowieści – gdzieś przeczytałam, że jest to styl biblijny, i faktycznie ma w sobie coś takiego. Taka stylizacja jednak ma sens – jako tekst opisujący początki, istotę i historię świata, musi mieć taki trochę kronikarski, nieco religijny, mistyczny, czy mitologiczny ton. Te opowieści o dobru i złu, o buntach i konfliktach, o bohaterach i antybohaterach są przedstawione właśnie tak, jak być powinny – czasem z licznymi szczegółami, czasem prosto i dosadnie. 

Nie ukrywam jednak, że nie była to dla mnie lekka i łatwa lektura, ale i na taką się nie nastawiałam. Ogrom nazw własnych w różnych wersjach, olbrzymia liczba bohaterów, różne rasy, rody, wątki, zdarzenia i miejsca – to wszystko powodowało, że czytanie Silmarillionu wymagało ode mnie uwagi, skupienia się, nie pozwoliło mi płynąć z tekstem. Niektóre fragmenty były dla mnie dość nużące, inne wciągające, całość jednak pozostawiła mnie z uczuciem szacunku dla geniuszu, niezwykłej wyobraźni i elokwencji autora, dla jego pięknego języka, dla lingwistycznych zainteresowań, które tak tu wybrzmiewają, no i oczywiście dla samych opowieści, jakie wyszły spod jego pióra – pełnych emocji i szczególnego klimatu, czasem budzących zachwyt, czasem poruszających serce… Nie jest to jednak książka dla każdego, ba, wręcz myślę, że niewielu się odnajdzie w tym skomplikowanym fantastycznym świecie stworzonym przez pana Tolkiena. Dla fanów to oczywiście pozycja obowiązkowa, okazjonalnych czytelników tego autora może trochę przytłoczyć. Warto jednak spróbować, a nuż i Was zachwyci! Ja na pewno do niej przynajmniej raz wrócę…

Na koniec chcę jeszcze zwrócić uwagę na najnowsze wydanie Silmarillionu. To specjalna edycja, z barwionymi brzegami, ze zwracającą uwagę obwolutą, uzupełniona o ilustracje i mapki stworzone przez samego autora. Ta warstwa graficzna nie tylko się pięknie prezentuje, ale i świetnie dopełnia treść. Podobnie zresztą uzupełniają całość tablice genealogiczne i bardzo rozbudowany indeks ze słownikiem. Ułatwiają one czasem zorientowanie się w licznych imionach i przydomkach, a co za tym idzie całą lekturę. 

Tytuł: Silmarillion
Autor: J.R.R. Tolkien
Redaktor: Christopher Tolkien
Tłumaczenie: Maria Skibiewska
Data wydania: 2024-12-03
Wydawca: Zysk i S-ka
Liczba stron: 520
ISBN: 978-83-8335-419-4

Recenzja we współpracy z Wydawnictwem.

Autorka recenzji: Aga K.

Dopełnienie pierwszej ery, czyli „Utracona droga i inne pisma" J.R.R. Tolkiena

Dopełnienie pierwszej ery, czyli „Utracona droga i inne pisma" J.R.R. Tolkiena



Trzeci rok z rzędu wielbiciele twórczości J.R.R. Tolkiena mogą celebrować wspaniałe chwile z Mistrzem poznając Historię Śródziemia. Ten monumentalny dwunastotomowy cykl jest zachwycającym uhonorowaniem pracy i pisarskiego kunsztu zarówno J.R.R. Tolkiena, jak i jego syna Christophera, a jak dotychczas w całości ukazał się wyłącznie po angielsku i hiszpańsku. Dzięki wydawnictwu Zysk i S-ka do tego grona może dołączyć polski, a pod względem jakości wydania zdecydowanie nie mamy powodów do wstydu. Historia Śródziemia jest wydawana z największą dbałością o szczegóły, wybitnie tłumaczona, piękna wizualnie, spójna w obrębie cyklu.

Historia Śródziemia to książki inne niż wszystkie. Z jednej strony możemy podejrzeć J.R.R. Tolkiena przy pracy, obserwować jego tok myślenia, podglądać wprowadzane zmiany, analizować ewolucję tekstów, które tworzył. Z drugiej jednak jest to cykl wymagający od czytelnika całkowitego skupienia oraz zainteresowania twórczością J.R.R. Tolkiena lub przynajmniej przekształceniami tekstów literackich. To o czym mówi się jednak najrzadziej to to, że każdy tom to kolejna niespodzianka i tak np. po dwóch częściach Księgi zaginionych opowieści, w których elementy wierszowane stanowiły tylko fragment, w nasze ręce trafiły Ballady Beleriandu, które niemal w całości składają się z utworów poetyckich. Osobiście nie śledziłam dokładnie co zawiera który tom, dlatego za każdym razem czeka na mnie niespodzianka i daję słowo – ani razu się nie rozczarowałam!

Utracona droga i inne pisma dzieli się na trzy części. Część pierwsza to upadek Numenoru i utracona droga, czyli fascynująca historia dyskusji z C.S. Lewisem, w wyniku której powstała Utracona droga, a w rezultacie historia Numenoru. Dla mnie był to niezwykle ciekawy fragment, nie tylko ze względu na tę rozwinięcie wątku zewnętrznej inspiracji autora, ale także jako dowód na to, jak (nie)typowe potrafią być drogi do powstania koncepcji/sceny/fragmentu/tekstu. Temat „nawiedzenia atlantydzkiego” zwanego też „kompleksem”, to podejście do motywu Atlantydy i wplecenie go w istniejące już uniwersum – obok takiej historii naprawdę trudno przejść obojętnie i moim zdaniem każdy, kto kiedykolwiek próbował napisać książkę odnajdzie się w tej opowieści. Przy tej okazji dodam, że dla czytelników opracowania Briana Silbleya Upadek Numenoru, piąty tom Historii Śródziemia jest rozszerzeniem tego co już przeczytaliśmy.

Książka, którą czytelnik trzyma w ręku pomaga lepiej zrozumieć, jak wyobrażał on sobie wiele ważnych kwestii, gdy zaczynał pracę nad „Władcą Pierścieni".
Druga część książki to Valinor i Śródziemie przed Władcą Pierścieni i jest to zbiór tekstów, których pierwsze wersje mogliśmy przeczytać w poprzednich czterech tomach cyklu. Są opowieści, kroniki czy dosyć obszerna relacja na temat języków (esej Lhammas). Zostały one wyodrębnione do tak zwanej grupy późniejszych tekstów, ponieważ są one znaczące w kontekście obserwacji końcowych etapów procesu twórczego. Jest to też część, która zawiera kilka schematów i drzew.

Kolejna część to słownik etymologiczny elfickiego, czyli prawdziwa gratka dla wielbicieli tematów lingwistycznych, a zwłaszcza językotwórstwa oraz samego elfickiego! Unikatowy, obszerny, niesamowicie ciekawy, ułożony w kolejności alfabetycznej słowniczek demonstruje zmiany zachodzące w języku, który tworzył. Nie jest tajemnicą, że „komponent filologiczny ewolucji Śródziemia”, jak to pięknie opisuje Utracona droga i inne pisma, zawsze był dla J.R.R. Tolkiena szczególnie istotny i bliski jego sercu. To czy rzeczywiście był on „bardziej zainteresowany samym procesem zmian niż przedstawieniem struktury i sposobów użycia języków (…)”, pozostaje w sferze przypuszczeń, a jednak to, co napisał wspaniały opiekun spuścizny J.R.R. Tolkiena, rzuca na tę kwestię trochę światła. Absolutnie fascynujący fragment.

Ostatnia część to dodatki czyli Genealogie, Spis imion i nazw oraz Druga mapa do Silmarilionu, czyli standardowe ciekawostki, których zbiór otrzymujemy w każdym tomie.

Pięć wspaniałych tomów Historii Śródziemia jest już w naszych rękach, przed nami jeszcze siedem. Nie jest to cykl łatwy, ale moim zdaniem jest to ten tak zwany słodki trud – wart wspólnego czasu. Miłośników J.R.R. Tolkiena do tej lektury namawiać nie trzeba, miłośników zagadnień lingwistycznych zapewne też nie. Pozostaje mi więc napisać, że oto kolejna książka pełna tego wszystkiego, czego nie przeczytacie nigdzie indziej i stracić szansę na taką przygodę podglądania pisarskiego rzemiosła na tak obłędnie wysokim poziomie, byłaby wielka szkoda. 😊

Tytuł: Utracona droga i inne pisma
Tytuł oryginału: The Lost Road and Other Writings
Autor: J.R.R. Tolkien (Christopher Tolkien)
Tłumaczenie: Katarzyna Staniewska, Ryszard Derdziński, Joanna Drzewowska
Cykl: Historia Śródziemia (tom 5)
Data wydania: 2024-10-29
Wydawca: Zysk i S-ka
Liczba stron: 564
ISBN: 978-83-8335-367-8


Za możliwość lektury bardzo dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka

Zrecenzowała: Marta z bloga W sercu książki
Kiedy świat nabiera nowych wymiarów, czyli „Kształtowanie Śródziemia" J.R.R. Tolkiena

Kiedy świat nabiera nowych wymiarów, czyli „Kształtowanie Śródziemia" J.R.R. Tolkiena




Tak niedawno wydawnictwo Zysk i S-ka zapowiadało wydanie Historii Śródziemia, a tu już czwarty tom tej serii dumnie pręży grzbiet z półek księgarni. Po śmiałych choć wymagających dwóch Księgach zaginionych opowieści oraz obłędnych i jakże unikatowych Balladach Beleriandu, przyszedł czas na Kształtowanie Śródziemia. Tym razem Christopher Tolkien wykorzystując przeróżne fragmenty pracy swojego ojca opowiada o wykuwaniu i formowaniu historii I Ery stworzonego przez siebie świata. Tutaj warto podkreślić, że chociaż tytuł Kształtowanie Śródziemia może sugerować, że odchodzimy od dawnych Zaginionych Opowieści, to jednak nadal nie dotrzemy w rejony dobrze nam znane z Hobbita czy Władcy pierścieni (choć jak możemy przeczytać w przedmowie "Jest to etap, do którego dotarł mój ojciec po napisaniu Hobbita"). Tutaj faktyczna tematyka książki jest „ukryta” w podtytule – Quenta, Ambarkanta oraz Kroniki wraz z najwcześniejszym Silmarillionem i pierwszą mapą, co znacznie lepiej oddaje to, co znajdziemy w książce, bowiem skupiamy się na kształtowaniu świata czy właściwie Beleriandu, który znamy z Silmarillionu. Oczywiście są to fundamenty, na których stoi całe Śródziemie i jego niesamowita historia, przecież to tutaj mają miejsce pierwsze konflikty tego fantastycznego świata. To właśnie jest miejsce, w którym ukazują nam się słabości i przeciwności z jakimi muszą mierzyć się mieszkańcy tego uniwersum, co w oczywisty sposób przekłada się na późniejsze wydarzenia.

To właśnie z tego powodu J.R.R. Tolkien poświęcił tak dużo czasu na stworzenie całego historycznego zaplecza – geograficznego, społecznego, językowego – tak by późniejsze wydarzenia, opierały się właśnie na tych solidnie przemyślanych podwalinach. Oto pomysł, który rozmachem zawstydza całą fantastykę tego świata, autor, który pokazuje nam konsekwencje pewnych wydarzeń, zarówno w przestrzeni krótkich konkretnych momentów, jak i w perspektywie stuleci.

"Cały świat otaczają Ilurambar, czyli Mury Świata. Są one niczym lód, szkło i stal, a ich zimno, przejrzystość i twardość przekraczają wszelkie wyobrażenia Dzieci Ziemi. Są niewidzialne i nie można ich przebyć inaczej niż przez Bramę Nocy.
Wewnątrz owych murów unosi się kulista Ziemia: ponad nią, pod nią i ze wszystkich stron rozciąga się Vaiya, Obejmujący Ocean. (…)"

Kształtowanie Śródziemia właśnie na tym się skupia. Daje czytelnikom możliwość obserwacji tego, jakim zmianom podlegały historie bohaterów czy genealogia, a obu tych elementów w tej książce jest sporo. Równocześnie charakterystyczna dla Historii Śródziemia jest możliwość podejrzenia procesu twórczego i tak jest również i tym razem. Czytelnicy mogą zobaczyć genezę i ewolucję słownictwa, tworzenie kolejnych elementów Śródziemia, aż w końcu docierają do rozmieszczenia przestrzeni w czasie, tak aby stworzyć spójną i wiarygodną całość. Ponadto wszystkie te zagadnienia są nam zaprezentowane z różnych okresów twórczości autora. Nie da się ukryć, że Kształtowanie Śródziemia ma bardzo wiele wspólnego w Silmarillionem, czasami jest nawet pisane w formie, którą znamy właśnie z tej książki, a czasami decydowano się na formę kalendarium. Otrzymujemy też rozległe przypisy, wspaniałe Kroniki.

Podobnie jak poprzednie trzy części Historii Śródziemia, również i ta ma dosyć analityczny charakter. W tej części, zgodnie z tym co sugeruje tytuł, szczególnie dużo uwagi poświęcono analizie przestrzennej, kartograficznej oraz filologii angielskiej. Umieszczono tutaj pierwsze ręcznie rysowane mapy J.R.R. Tolkiena, wraz z kilkoma ciekawymi fragmentami dotyczącymi budowy tego świata. Z kolei w dodatkach znajdziemy wiersze i teksty napisane po staroangielsku (z objaśnieniami).

"Oto krótka historia Noldolich,
czyli gnomów, zaczerpnięta z Księgi zaginionych opowieści,
którą napisał Eriol z Leithien, przeczytawszy
Złotą Księgę, którą Eldarowie zwą Parma Kuluina,
w Kortirion na Tol Eressei, Samotnej Wyspie"

Jak zwykle seria Historia Śródziemia zachwyca wydaniem. Oczywiście z zewnątrz pozostaje idealnie spójna z wcześniej wydanymi tomami – starannie przygotowana twarda oprawa, wstążka jako zakładka, doskonała jakość papieru, piękne elementy ozdobne, czytelnie ułożony tekst. Jednak tym, co pozostaje największym atutem Historii Śródziemia jest rewelacyjny przekład Agnieszki Sylwanowicz. Czytelnik tej serii musi być świadomy, że tysiące czytelników książek Tolkiena na całym świecie poświęca mnóstwo czasu na wybór odpowiedniego dla siebie tłumaczenia. Tak jest również u nas, gdzie możemy znaleźć próbki tłumaczeń czy wskazówki szczególnie na temat Władcy Pierścieni. Nic w tym dziwnego, wszak językowa strona dzieł autora pozostaje jedną z najważniejszych jej warstw. Z tego powodu dokonywanie przekładu to ogromne wyzwanie, któremu Agnieszka Sylwanowicz sprostała już po raz kolejny i to na naprawdę bardzo wysokim poziomie.

Kształtowanie Śródziemia pokazuje czytelnikom jak J.R.R. Tolkien przechodzi od idei i pomysłów, które poznawaliśmy w Zaginionych opowieściach, po nieco bardziej ostateczną wersję świata, w którym wszystko się wydarza. Szczególnie zainteresowani tą książką powinni być ci, którzy po przeczytaniu Silmarillionu czują niedosyt, nie tylko z powodu ilości informacji, ale także celowości pewnych zabiegów, przedstawionych zdarzeń. To właśnie tu czytelnik może prześledzić jakie były plany zaczątków tego wspaniałego świata i w jaki sposób one ewoluowały. W dodatku podobnie jak Ballady Beleriandu, także i tą część można traktować jako dosyć samodzielną i tak też można ją poznawać. Oczywiście cała Historia Śródziemia garściami nawiązuje do literackiego dziedzictwa J.R.R. Tolkiena, więc warto je znać, ale jeżeli kogoś interesuje tylko ta część tej serii, to nadal powinien czuć satysfakcję z lektury. Tym bardziej, że jak zwykle podglądanie tak wielkiego umysłu podczas twórczego procesu jest unikatowym niezwykle przyjemnym doznaniem, choć nie da się ukryć, że naprawdę wymagającym. Jednak ten wysiłek wart jest swojej ceny, bo ta seria wyłącznie zachwyca.


Tytuł: Kształtowanie Śródziemia
Tytuł oryginału: The Shaping of Middle-Earth
Autor: J.R.R. Tolkien (Christopher Tolkien)
Tłumaczenie: Agnieszka Sylwanowicz
Cykl: Historia Śródziemia (tom 4)
Data wydania: 2024-05-21
Wydawca: Zysk i S-ka
Liczba stron: 472
ISBN: 978-83-8335-202-2


Za możliwość lektury bardzo dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka

Zrecenzowała: Marta z bloga W sercu książki

Humphrey Carpenter & Christopher Tolkien - J.R.R. Tolkien. Listy

Humphrey Carpenter & Christopher Tolkien - J.R.R. Tolkien. Listy

 


Listy Mistrza

To grube tomiszcze to zbiór korespondencji wysłanej i nie wysłanej, zebranej przez kogoś wielkiego we współpracy z kimś większym, a której autorem był ktoś zdecydowanie największy. Piszę to z całą odpowiedzialnością i przekonaniem, bowiem John Ronald Reuel Tolkien jest dla mnie zdecydowanym mistrzem pióra. Po przeczytaniu „Listów” utwierdziłem się tylko w przekonaniu jak wielkim był również człowiekiem. Nie był odkrywcą, ani wizjonerem. Nie brylował na salonach. Nie popisywał się. Nie szukał poklasku. Robił po prostu swoje i stworzył świat absolutnie niepodrabialny, zdecydowanie większy od rzeczywistego, chociaż fantastyczny, za którym rzesze pisarzy w swojej twórczości nadal próbują nieudolnie nadążyć, nie mówiąc już o dorównaniu. Uniwersum udoskonalanego praktycznie przez całe życie przewyższyć się nie da.

Listów, o które postarał się Humphrey Carpenter na potrzeby powstania tej pozycji domyślam się, że zdobyć było nie łatwo. Ten we współpracy z synem mistrza – Christopherem starannie je wyselekcjonował, opracował i zebrał w niecałych 600 stronach z przypisami. Dzięki Pani Agnieszce Sylwanowicz, a także Wydawnictwu Zysk i S-ka miałem okazję przeczytać to wszystko w polskiej wersji językowej.

Tolkien kojarzony jest przede wszystkim z Władcą Pierścieni, jednak to dzięki Hobbitowi, który powstał trochę wcześniej roztrąbił gatunek fantastyczny na cały świat. Rzadziej kojarzy się z Silmarillionem, w którym to zawarty jest rdzeń Śródziemia, 3 Ery kształtowania tego świata, a który paradoksalnie wydany został najpóźniej. To właśnie te trzy tytuły będą pojawiać się w książce najczęściej. W listach do wydawnictwa Allen &Unwin, z przedstawicielami którego korespondował prawie przez całe swoje życie Tolkien porusza tematy skupiające się stricte na pomysłach wydawania tytułu i wokół niego krążące. Odskocznią (chociaż nie wiem czy to na pewno dobre słowo) od tworzenia, a jednocześnie i paradoksalnie wielką inspiracją i motywacją do pisania był syn TolkienaChris, który jak wspomniałem wyżej miał ogromny wkład w powstanie tej literackiej pozycji. Czytając tę korespondencję (obok listów z brytyjskim wydawnictwem zajmuje ona solidną część w książce) można ujrzeć Tolkiena jako – w dalszym ciągu pisarza – ale również pełnego miłości ojca i człowieka ze zdrowym podejściem do wielu spraw. Pisząc do syna porusza tematy związane m.in. z małżeństwem, miłością, przedstawia swoje spojrzenie na kwestię rozwodów przez pryzmat przysięgi kościelnej, na religię i Stwórcę (wątek przewija się przez prawie całą książkę i w żadnym wypadku nie nudzi ani nie irytuje). Z tych często kilkunastostronnych wypowiedzi płynie taka dawka inspiracji i zdroworozsądkowego przesłania, że człowiek łapie się za głowę widząc jak mało jest teraz ludzi tak trzeźwo myślących.

„Listy” posiadają również najbardziej szczegółowe objaśnienie elementów, jakie złożyły się na powstanie Sillmarillionu, Hobbita i Władcy Pierścieni, spośród tych, które miałem okazję przeczytać bądź usłyszeć. Uwierzcie, iż mimo wielkiego zamiłowania do twórczości Tolkiena, znalazłem tu kilka ciekawostek, o których nie wiedziałem i o których chętnie zacząłem rozmyślać.

Kolejnym aspektem, na który nie sposób nie zwrócić uwagi czytając jest fakt, iż mimo przeżycia dwóch światowych wojen, Tolkien w listach sprawia wrażenie jakby to wszystko toczyło się zawsze gdzieś obok niego lub nawet poza nim. Jakby zupełnie na niego nie wpływało. A wojna doświadczyła go na pewno. Był przecież oficerem sygnałowym podczas bitwy nad Sommą i należał do pułku Fizylierów z Lancashire. Ale o tym w "Listach" nie przeczytamy.

Pozycja Carpentera i Tolkiena należy do tych literackich tworów, których recenzować nie lubię. Takie książki mają gigantyczny wpływ na moją osobę i obawiam się, że całokształtu odczuć, jakie kierują mną po przeczytaniu nie da się przedstawić za pomocą słów. Te, mam wrażenie odzierają z wartości znacznie to, co chciałbym przekazać. W moim odczuciu książka jest piękna (i pięknie wydana!) i zdecydowanie warta przeczytania. Niech Was nie zraża objętość. A podejrzewam, że te 350 listów nie stanowi nawet połowy całego „listowego” dorobku Tolkiena. Uwielbiał je pisać!

Zabrakło mi tutaj tylko jednego. Korespondencji z członkami T.C.B.S. Można to jednak tłumaczyć tym, że panowie zdecydowanie częściej spotykali się w klubie osobiście, listów wobec tego nie pisali, lub takowe nie zachowały się, bądź autorzy książki nie weszli niestety w ich posiadanie. Poznanie długich i zażartych niekiedy kłótni czterech przyjaciół na przeróżne tematy, głównie literackie… to by było coś.

AUTOR: Humphrey Carpenter & Christopher Tolkien

TYTUŁ: J.R.R. Tolkien. Listy

GATUNEK: Dzienniki, wspomnienia, listy

DATA WYDANIA: 22.09.2020r

LICZBA STRON: 630

WYDAWNICTWO: Zysk i Ska

ISBN: 9788382020267   

OCENA: 🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟 (10/10)

PoważnieNiepoważny