Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Eric-Emmanuel Schmitt. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Eric-Emmanuel Schmitt. Pokaż wszystkie posty

Eric-Emmanuel Schmitt - Dziennik utraconej miłości


Eric-Emmanuel Schmitt jest mistrzem opowiadania o uczuciach. W swojej najnowszej książce zabiera nas w niezwykle nostalgiczną i intymną podróż w głąb siebie i swoich emocji.

 

Główny bohater w wieku pięćdziesięciu siedmiu lat dowiaduje się o śmierci swojej matki. Niby nic nadzwyczajnego, wszak kobieta po osiemdziesiątce ma prawo odejść... jednak nie dla syna, z którym łączyła ją niezwykle silna więź.

 

Eric przeżywając smutek, dzieli go wraz z siostrą, przeprawiając się przez prozaiczne etapy szykowania pogrzebu. To jednak tylko przyziemna cześć śmierci. W nim samym zachodzą ogromne przemiany, przepełnia go ból.

 

W trakcie przezywania straty spotyka się z opinią, że żałoba trwa dwa lata... i w ciągu tych dwóch lat towarzyszymy bohaterowi w jego rozterkach. Matka powraca do niego we wspomnieniach, nie bez bólu analizuje on przeszłość, podróżuje do dzieciństwa, do istotnych chwil swojego życia.

 

Pomimo dramatu, jaki mu towarzyszy, stara się jednak pracować. Pisze książki, występuje w teatrach, pojawia się na festiwalach. Sam jednak jest smutny, niejako nieobecny.

 

Książka Schmitta jest przede wszystkim nauką dla czytelnika. Autor ukazuje w niej, jak trudnym i złożonym procesem jest godzenie się ze stratą. Zwłaszcza, gdy spotyka on niezwykle wrażliwą i emocjonalną osobę.

 

Dziennik ten jest osobistą wycieczką wgłąb autora. Niekiedy aż tak intymną, że czujemy się niczym wścibscy obserwatorzy, nieswojo. Jak byśmy podglądali jego wnętrze, niedostępne dla niewybranych.

 

Jest to przede wszystkim książka o emocjach. Wzruszająca i przenikliwie smutna, jednak dająca nadzieję. Jedni odchodzą z tego świata, inni się na nim pojawiają. Każdy ma chwilę zaledwie, warto więc żyć teraźniejszością, tym momentem.

 

Lektura „Dziennika utraconej miłości” nie należy do łatwych. Dla mnie nie była też przyjemna. Jest jednak niezwykle wartościowa i ważna. Autor dotyka tematów niełatwych dla każdego, kto przeżył żałobę, jednak jest w niej coś pokrzepiającego.

 

Można powiedzieć, że klimatem Schmitt nawiązuje do „Oskara i Pani Róży” - po raz kolejny bierze na swój pisarski warsztat tematykę śmierci i stara się nas z nią oswoić.

 

Czy warto więc poświecić czas na tę literacką pozycję? Moim zdaniem, jak najbardziej. Jeśli jesteście wrażliwcami, odnajdziecie w niej cześć siebie. Jeśli natomiast uważacie się za twardych jak głaz, ta książka może Was zmiękczyć.

 

To pasjonująca, baśniowa wręcz przygoda, ucząca nas, że ludzie, których kochamy, mogą zmienić nas nawet po swojej śmierci. Warto, bo to krzepiąca opowieść o trudzie żegnania się i trwania w życiu. W najmniejszej jego cząsteczce.

 

Schmitt pozostaje mistrzem emocjonalnej, refleksyjnej literatury, a „Dziennik utraconej miłości” jest tego najlepszym dowodem.



Zrecenzowała: Maria Piękoś

 

Tytuł: Dziennik utraconej miłości

Autor: Eric-Emmanuel Schmitt

Data wydania: 2012-03-10

Liczba stron: 240

Wydawca: Znak Literanova

ISBN: 9788324071814

 

Eric-Emmanuel Schmitt - Księga o niewidzialnym


„Księga o niewidzialnym” to moje kolejne spotkanie z twórczością Erica-Emmanuela Schmitta i po raz kolejny równie udane. Tym razem do rąk czytelników trafia zbiór pięciu opowiadań. Jedno - „Oskar i pani Róża” było mi już wcześniej znane, ale miło było sobie je odświeżyć.

 

Obok historii umierającego chłopca mamy także opowieści o młodzieży czy dzieciach - autor świetnie przedstawia świat młodocianej naiwności, buntu. W opowiadaniach Schmitt porusza się ma styku różnych religii i filozofii życia, pojawia się buddyzm, chrześcijaństwo, wierzenia żydowskie.

 

Wszystkie opowieści są niezwykle wzruszające, niebanalne, dojrzałe. Czy czytamy o chłopcu nienawidzącym swojego ojca, czy o księdzu ukrywającym żydowskie dzieci w czasie Drugiej Wojny Światowej. Praktycznie w każdej historii pojawia się postać mentora, jakiegoś autorytetu, do którego młodzi bohaterowie zazwyczaj podchodzą z lekceważeniem, by później się przekonać, że jednak jest wiarygodny - otrzymują swoistą lekcję pokory.

 

„Księga o niewidzialnym” to także w dużej mierze opis skomplikowanych relacji rodzicielskich. Niekiedy okazuje się, że obcy na pozór człowiek staje się nam bliższy niż rodzina. Częstokroć bohaterów ratuje właśnie ta niespodziewana dobroć z zewnątrz. Tworzą się nowe relacje, przyjaźnie międzypokoleniowe. Oświecony staje się mentorem niedoświadczonego.

 

Schmitt opowiada o miłości. Miłości ponad religiami, wierzeniami, ponad przeciwnościami losu. To także olbrzymia pochwała pracy nad sobą, budowania dojrzałości duchowej. Wszyscy bohaterowie zostają wystawieni na próbę. Nie ma jednak sytuacji bez wyjścia. Można z ogromnego cierpienia czerpać naukę i z pokorą w sercu powrócić do równowagi.

 

Książka ta jest opisem duchowej podróży, a opowiadania niczym biblijne przypowieści zawierają morał, nie oczywisty jednak jak chociażby u de Mello, ale głęboki, wymagający refleksji. Cały zbiór jawi się jako pochwała życia, czerpania z niego radości, akceptacji siebie i wszechświata, docenienia jak wiele zesłał nam los, czego często nie zauważamy.

 

Jeśli więc macie ochotę wybrać się w duchową podróż z jednym z literackich mistrzów gatunku, zapraszam! Z pewnością się nie zawiedziecie, a zapewne wzruszycie. Nie będzie to łatwa wycieczka, ale wymagająca wyprawa. Cel jednak jest piękny niczym widok z wysokiego drzewa, z którego dwójka żydowskich dzieci - bohaterów obserwuje okolicę swojego sierocińca.

 

Dzięki „Księdze o niewidzialnym” ujrzycie znacznie więcej niż czubek własnego nosa. Jeśli odważycie się patrzeć, autor wynagrodzi Was feerią barw. Zarazem widzialna cześć książki, jej piękne wydanie, zachwyca równie mocno jak treść. Romantyzm i nadzieja, jeśli je w sobie macie lub chcecie odkryć, Schmitt jest świetnym przewodnikiem.


TytułKsięga o niewidzialnym

Autor: Eric-Emmanuel Schmitt

Data wydania:2020-11-10

Liczba stron: 368

Wydawca: Znak Literanova

ISBN:9788324072514

Zrecenzowała: Maria Piękoś

 

„Kobieta w lustrze" Eric-Emmanuel Schmitt

„Kobieta w lustrze" Eric-Emmanuel Schmitt



Moje pierwsze spotkanie z prozą Erica Emmanuela Schmitta miało miejsce za sprawą książki „Oskar i Pani Róża” - było wzruszające. „Kobieta w lustrze” jest o wiele większa objętościowo i funduje czytelnikowi jeszcze więcej emocji.

Autor przedstawia historię trzech kobiet o bliźniaczych imionach Anne, Hanna, Anny, które żyją w różnych epokach. Dzielą ich wieki i świat, w jakim przyszło im egzystować. Łączy jednak wspólna, niebywała wrażliwość i uczucia.

Anne żyje w odległych czasach w Brugii i zachwyca się przyrodą, nie potrafi bez niej żyć, nie myśli o zamążpójściu i wydawaniu na świat dzieci. Hanna w dwudziestym wieku jest arystokratką, nieszczęśliwą mężatką, która pomimo starań nie może dać rodzinie upragnionego potomka. Anny natomiast to uzależniona od alkoholu, narkotyków i przygodnego seksu aktorka Hollywood, która zna środowisko na wylot, gra bowiem od dziecka.

Wszystkie bohaterki mają jednak ze sobą wiele wspólnego. Nierozumiane przez świat, postanawiają wiernie podążać za swą intuicja i tym samym zatracają to, co według wszelkich norm właściwe i oznacza szczęście. One jednak mają swoją własną wizję pierwotnej radości, do której dążą.

Nie jest to oczywista przyjemność, ale pełne dojrzałości i cierpienia szczęście. Tytuł książki nie jest przypadkowy. Wszystkie kobiety powieści (a czyż nie wszystkie... ba! wszyscy) przeglądają się w zwierciadle innych ludzi, z którymi styka je los. Czy to rodzina, sąsiedzi, środowisko, opinia publiczna, fani... często tak bardzo staramy się być idealnym odbiciem, że zatracamy oryginał. Takie jest właśnie przesłanie Schmitta - bądźmy bardziej sobą, esencja, pierwotnym charakterem, a mniej tym, co widza źrenice nas oglądających.

Książkę podzielono na krótkie rozdziały i poznajemy kolejno trzy historie, na przemian. Niweluje to u czytelnika uczucie znudzenia, a prowadzenie akcji w sposób stopniowy, z licznymi zawirowaniami sprzyja zainteresowaniu. Wśród losów kobiet dzieje się tak wiele, iż opowieść mogłaby mieć wiele zakończeń na poszczególnych etapach. Brniemy jednak dalej, zaciekawieni, a autor na koniec plącze dodatkowo losy i funduje nam zakończenie nieoczywiste, pełne fajerwerków, ale zarazem refleksji.

Język książki jest niezwykle plastyczny i bogaty. Nie mamy do czynienia z lekkim kryminałem, a powieścią, nad którą należy się pochylić, oddać refleksji, podumać. „Kobieta w lustrze” sprzyja niespiesznej czytaniu, analizowaniu, odczuwaniu. To nie zwykła książka o jakiej zapomnimy na drugi dzień. Zostaje z nami na długo. Uwrażliwia nas.

Ta duchowa przygoda, w którą porwał mnie Schmitt sprawiła, że chętnie sięgnę po kolejne jego książki. Autor wyrasta mi na mistrza wzruszeń i duchowości, a tego potrzebujemy, tego nigdy za wiele. Zachęcam więc do przeczytania w swoim własnym tempie, są spore szanse, że i Was zauroczą losy kobiet zagubionych w różnych czasoprzestrzeniach... może odnajdziecie je w tej lekturze... może odnajdziecie kawałek siebie. Tłuczmy więc jak najwięcej luster i zakładajmy w głąb własnej duszy, aby na przekór wszystkim być SOBĄ.


Tytuł: Kobieta w lustrze
Autor: Eric-Emmanuel Schmitt
Data wydania: 2020-09-16
Liczba stron: 464
Wydawca: Znak Literanova
ISBN: 9788324072507

Źródło okładki: Znak Literanova
Zrecenzowała: Maria Piękoś