Zgliszcza wszystkiego - Jan Siga

Zgliszcza wszystkiego - Jan Siga

 Decyzje podjęte w ułamku sekundy rodzą konsekwencje na resztę życia

Aleksander dorasta otoczony troską babci i wsparciem przyjaciół. Gdy pewnego lata w dramatycznych okolicznościach poznaje Alicję, wydaje mu się, że los zesłał mu bratnią duszę… jednak rodzice dziewczyny nie zamierzają zaakceptować łączącego ich uczucia. By rozdzielić zakochanych, wysyłają córkę na studia do Londynu.

Aleksander nie potrafi zapomnieć o Alicji i za namową bliskich wyrusza ją odnaleźć. Nie spodziewa się, że droga, którą obierze, odmieni jego życie na zawsze.

„Zgliszcza wszystkiego” to prawdziwa, poruszająca opowieść o miłości, przyjaźni, żalu oraz wyborach definiujących przyszłość. To historia o tym, jak splot nieprzewidzianych zdarzeń może odmienić czyjeś życie, nawet gdy straci się już nadzieję.

Aleksander był wrażliwą i troskliwą osobą, czego dziennikarka zdołała się już dowiedzieć, i nietrudno jej było zrozumieć, skąd taki stosunek do czarno-białego zdjęcia sprzed lat. Na co dzień otaczały go piękne obrazy i rzeźby wypełniające gabinet. Jednak nie to, co można kupić za pieniądze, było dla niego najcenniejsze, a wspomnienia – jakąkolwiek przyjęłyby formę.

 


Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

Moja ocena: 7/10

 

Wydawnictwo: Novae Res

literatura obyczajowa, romans

Data wydania: 2025-05-05

Liczba stron: 330

ISBN: 9788383738321



Między zobowiązaniem a zdradą - Shain Rose

Między zobowiązaniem a zdradą - Shain Rose

 

Gorący romans – sensacja TikToka!

Wspólnik mojego ojca zrobi wszystko dla imperium, które razem zbudowali… Gotowy jest nawet mnie poślubić.

Declan Hardy, obiekt kobiecych westchnień, miliarder i były gwiazdor NFL, jest moim całkowitym przeciwieństwem. Rządzi, gdy ja współpracuję. Jest spontaniczny, gdy ja działam rozważnie. Głośny, kiedy ja milczę. Jedyne, co nas łączy, to fakt, że nasze nazwiska znalazły się w testamencie mojego ojca. On odziedziczy imperium fitnessu i hotelarstwa, a ja zachowam to, co jest dla mnie najcenniejsze. Z zastrzeżeniem, że go poślubię – na określonych warunkach.

Rok fałszywego małżeństwa. Rok wspólnego mieszkania. Rok udawania, że pasuję do jego luksusowego stylu życia.

Ale warunki nigdy nie są takie proste. Zwłaszcza gdy nie wiem, czy jego pocałunki są udawane, czy to ja udaję, kiedy je odwzajemniam. A gdy pojawia się coraz więcej warunków, staje się jasne, że istnieje cienka granica między zobowiązaniem a zdradą… i żadne z nas nie wie, gdzie ta granica przebiega.

Shain Rose to bestsellerowa autorka romansów pełnych namiętności. Między zobowiązaniem a zdradą to pierwszy tom z serii „Miliarderzy z klanu Hardych”.



„Między zobowiązaniem a zdradą” autorstwa Shain Rose to pierwsza odsłona nowego cyklu romansowego „Miliarderzy z klanu Hardych”. Książka cieszy się już dużą popularnością w mediach społecznościowych, a jej fabuła od pierwszych stron wrzuca nas w sam środek zawiłej relacji opartej na przymusowym małżeństwie, tajemniczym testamencie i nieprzewidywalnych emocjach. Choć wydaje się, że mamy tu do czynienia z klasycznym romansem z motywem „wrogowie do kochanków”, Rose wplata w tę opowieść kilka bardziej złożonych wątków, które czynią książkę wartą uwagi.

Historia opiera się na dobrze znanym schemacie: dziedziczenie pod warunkiem zawarcia małżeństwa. Everly, rozsądna, poukładana kobieta, zostaje zmuszona do ślubu z Declanem – charyzmatycznym miliarderem i byłym sportowcem, który uosabia wszystko, od czego Everly zwykle trzyma się z daleka. Już ten punkt wyjścia wywołuje napięcie i daje potencjał do rozwoju pełnej emocji relacji, której intensywność stale rośnie.

Autorka umiejętnie buduje napięcie między bohaterami. Ich różnice temperamentu, wzajemne złośliwości i przymus bliskości w ramach fałszywego małżeństwa sprawiają, że trudno oderwać się od lektury. Co ciekawe, Rose nie skupia się wyłącznie na erotycznym napięciu (choć takich scen zdecydowanie nie brakuje), ale również na budowaniu psychologicznych portretów postaci. Szczególnie Everly jawi się jako postać z krwi i kości – pełna sprzeczności, rozterek, ale też siły i odwagi.

Nie sposób nie wspomnieć o ciemniejszych stronach tej historii. Pojawia się wątek przemocy emocjonalnej w przeszłości bohaterki, który nadaje opowieści większą głębię. Wplecenie takiego motywu nadaje książce poważniejszy ton i może być dla wielu czytelników wartością dodaną. To nie jest tylko historia o namiętności – to także opowieść o przełamywaniu barier, o zaufaniu i o odzyskiwaniu kontroli nad własnym życiem.

Z drugiej strony nie da się ukryć, że „Między zobowiązaniem a zdradą” nie ucieka od schematów gatunku. Wielu czytelników odgadnie rozwój wydarzeń już na wczesnym etapie. Niektóre zwroty akcji wydają się przesadnie dramatyczne, a motyw testamentu jako „haczyka” fabularnego może wydawać się mało wiarygodny. Pewnym problemem może też być zbyt duża liczba scen erotycznych, które momentami dominują nad narracją i spowalniają tempo opowieści.

Relacja między głównymi bohaterami budowana jest na intensywności emocji i fizyczności, co nie każdemu czytelnikowi przypadnie do gustu. Niektórzy mogą uznać, że rozwój emocjonalny tej relacji jest zbyt pobieżny, a przeważa napięcie seksualne. Z drugiej strony – właśnie to może być siłą tej książki dla osób szukających lekkiej, zmysłowej lektury na wieczór.

Styl Shain Rose jest prosty, przystępny, a dialogi między bohaterami bywają cięte i zabawne. Autorka potrafi oddać napięcie i emocje w sposób, który nie nuży, a wręcz wciąga. Lektura tej książki to idealny wybór na relaks po ciężkim dniu – zapewnia rozrywkę, emocje i szczyptę dramatyzmu.

Podsumowując – „Między zobowiązaniem a zdradą” to romans, który nie rewolucjonizuje gatunku, ale sprawdza się doskonale jako wakacyjna, emocjonalna lektura. Fani namiętnych historii, pełnych iskrzących dialogów, silnych charakterów i burzliwych relacji, z pewnością znajdą tu coś dla siebie. A tych, których nie przekonuje przesyt scen erotycznych czy schematyczna fabuła, może przyciągnąć dojrzały wątek przemocy emocjonalnej i walki o własną tożsamość. To książka nieidealna, ale z pewnością intrygująca.

 

Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

Moja ocena: 6/10

 

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Cykl: Miliarderzy z klanu Hardych (tom 1)

literatura obyczajowa, romans

Data wydania: 2025-05-27

Liczba stron: 448

ISBN: 9788383355641


 

Ostatni gość weselny – Jason Rekulak

Ostatni gość weselny – Jason Rekulak

Mistrzowsko napisany thriller psychologiczny o ojcu, który stawia na szali wszystko, by uratować córkę przed ryzykowną decyzją.

Kierowca firmy kurierskiej Frank Szatowski jest w szoku, gdy po trzech latach milczenia niespodziewanie odbiera telefon od swojej córki Maggie. Jest jeszcze bardziej zaskoczony, gdy córka zaprasza go na swój ślub w New Hampshire.

To jednak nie koniec niespodzianek – okazuje się, że wybrankiem Maggie jest syn słynnego miliardera z branży technologicznej, a sam ślub odbędzie się w luksusowej prywatnej posiadłości, do której tacy ludzie jak Frank zwykle nie mają wstępu.

Czując się zupełnie nie na miejscu, mężczyzna stara się naprawić relacje z córką i bliżej poznać jej nową rodzinę. Jednak niepokojące sygnały sprawiają, że zaczyna coraz bardziej podejrzliwie patrzeć na rodzinę Gardnerów, która najwyraźniej ma wiele tajemnic. I może jest jeszcze za wcześnie na świętowanie…

Typowy ojciec z klasy średniej walczy z rodziną miliarderów o duszę swojej córki w najlepszym thrillerze, jaki przeczytałem w tym roku. Grady Hendrix



Kiedy Frank Szatowski, zwyczajny kurier klasy średniej, otrzymuje telefon od córki po trzech latach milczenia, myśli, że wszystko się zmienia. Maggie niespodziewanie zaprasza go na swój ślub – w Nowej Anglii, w luksusowej posiadłości rodziny Gardnera. Już sama scena wesela to dramat klasowy i obietnica napięcia. Od początku Frank czuje się jak intruz – i czytelnik razem z nim, gdy zaczynają się pierwsze, niepokojące sygnały.

Rekulak buduje napięcie nie poprzez strach, ale przez ciszę i niedopowiedzenia. Każda rozmowa jest jak rozmowa teściowej z kwiatami – niby miła, ale obca. Frankowi trudno zaufać temu światu pełnemu doskonałości i tajemnic, zwłaszcza gdy pojawiają się wątki zaginięcia młodej kobiety oraz dziwne zachowania samego Aidan Gardnera. Ta warstwa obcości staje się kluczowa do zrozumienia tego, co realistyczne, a co powierzchowne.

Relacja ojca i córki jest sercem powieści. Frank to bohater, którego po ludzku rozumiemy – jego skrucha, miłość i determinacja w naprawieniu relacji są bardzo autentyczne. To właśnie z jego perspektywy obserwujemy zakulisową grę Gardnera i clichés świata bogaczy. Widzimy mistrzowską scenę klasowych antagonizmów – zwykły człowiek wobec miliarderów. Frank nie jest herosem – jest zmęczony życiem, nieco zgryźliwy, ale też wytrwały.

Moim zdaniem można śmiało stwierdzić, że powieść wciąga. Choć tempo jest raczej spokojne, to historia „slow-burn”, gdzie w pewnym momencie Mick twist zmienia dynamikę i pochłania czytelnika bez reszty . Sceny w osamotnionej posiadłości nad jeziorem są sugestywne, a atmosfera klaustrofobiczna.

Największą zaletą książki jest mergowanie rodzinnego dramatu z thrillerem psychologicznym. Frank to bohater emocjonalny, a Maggie – zagadkowa i nieoczywista. Gardnerowie są złożeni i pełni sekretów, a napięcie rośnie, gdy kolejne tajemnice wychodzą na światło dzienne – m.in. kiedy ginie jedna z gości weselnych, co wprowadza fabułę na tory kryminału.

Jednak książka ma również słabe strony. Znaczna część krytyków narzeka na postaci drugoplanowe – niemal wszyscy poza kilkoma wyjątkami bywają irytujący i trudni do polubienia. Sam narrator bywa postrzegany jako zbyt monotematyczny – grupa komentujących zauważała, że można „znienawidzić głównego bohatera”, mimo że motywacje są jasne i zrozumiałe .

Kolejny aspekt to zakończenie – opisują je jako zbyt otwarte, niewyjaśnione, pozostawiające czytelnika z pytaniami, zamiast dać satysfakcjonujące zamknięcie . Niektórzy sugerują, że to celowy zabieg, jednak innym zabrakło wyraźniejszego finału.

Mimo tych niedostatków „Ostatni gość weselny” to kawał solidnej literatury – bliższy dramatowi psychologicznemu niż estradowemu thrillerowi. Rekulak znakomicie portretuje mechanizmy rodzinnego napięcia, klasowych różnic i próby odbudowy relacji w cieniu luksusu i kłamstw. Dla czytelników, którzy cenią w thrillerze przede wszystkim emocje i refleksję, a nie tylko szybkie zwroty akcji – lektura obowiązkowa.

Podsumowując – to powieść, która wciąga, niepokoi i zmusza do zastanowienia się nad tym, ile naprawdę wiemy o ludziach, których kochamy. To opowieść o miłości i podejrzliwości, o granicy między opieką a kontrolą. Książka zostaje w głowie na długo i choć buduje nastrój stopniowo, jej echo trwa jeszcze po zamknięciu ostatniej strony.


Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

Moja ocena: 7/10

 

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Tytuł oryginału: The Last One at the Wedding

Data wydania: 2025-05-13

Liczba stron: 400

ISBN: 9788383355238


 

Takie samo światło - Jolanta Holzer, Samuel Milewski

Takie samo światło - Jolanta Holzer, Samuel Milewski

 

Są ludzie, którzy potrafią rozjaśnić najmroczniejsze zakamarki naszego życia

Bohaterowie „Testu” powracają!

Mówi się, że wraz z rozwojem technologii więzi międzyludzkie słabną. Coraz więcej ludzi czuje się samotnych, przytłoczonych i odizolowanych. Ale czy to rzeczywiście technologia nas od siebie oddala? A może sami wybieramy życie w emocjonalnym dystansie?

Ryfka, Daga, Szymon i Samuel zmagają się z depresją, odrzuceniem i brakiem zrozumienia – zarówno w rodzinie, jak i w społeczeństwie. Każde z nich codziennie walczy z własnymi demonami, próbując odnaleźć drogę do spokoju i szczęścia.

Bohaterowie odnajdują schronienie w starym dworku pod Krakowem, który staje się dla nich symbolem nadziei – miejscem, gdzie mogą odbudować więzi i pozwolić marzeniom rozkwitnąć.

Czy młodzi ludzie uwierzą, że potrafią kochać i być kochanymi? Czy odnajdą światło w mroku? A może to światło jest już obok nich – wystarczy tylko pozwolić mu oświetlić drogę.



„Takie samo światło” Jolanty Holzer i Samuela Milewskiego to kontynuacja poruszającej powieści „Test” – historii czwórki młodych ludzi, którzy zmagają się z własnymi słabościami, lękami i brakiem zrozumienia w świecie pozornie pełnym kontaktu, ale faktycznie opustoszałym emocjonalnie. Ta część jest bardziej dojrzała, subtelna i uporządkowana – nie tylko pod względem narracyjnym, ale i emocjonalnym. Autorzy konsekwentnie rozwijają swoje postacie, ukazując, jak cienka granica oddziela wewnętrzny chaos od spokoju, a samotność od wspólnoty.

Główne postacie – Ryfka, Daga, Szymon i Samuel – są teraz na innym etapie życia. Doświadczenia, które ich ukształtowały, nie zniknęły, ale zyskały nową perspektywę. Mimo że nadal mierzą się z depresją, odrzuceniem czy niepewnością co do swojej tożsamości, powoli zaczynają budować poczucie bezpieczeństwa – choćby na chwilę. Ich azylem staje się stary dworek pod Krakowem – przestrzeń symboliczna, odcięta od zgiełku i presji, która pozwala im otworzyć się na siebie i innych.

Największą siłą książki jest jej emocjonalna głębia i odwaga w dotykaniu trudnych tematów. Depresja, samookaleczenia, potrzeba akceptacji, poszukiwanie tożsamości seksualnej – wszystko to zostaje ujęte nie w sposób dydaktyczny, ale z autentyczną czułością i zrozumieniem. To książka, która nie szuka prostych odpowiedzi, lecz raczej zaprasza do refleksji i empatii. Autorzy nie moralizują – pozwalają czytelnikowi samemu odnaleźć się w złożoności losów bohaterów.

Narracja prowadzona jest z wielu perspektyw, co dodaje dynamiki, ale też wymaga skupienia. Oznaczenia narratorów graficznymi symbolami, choć oryginalne, mogą sprawiać trudność w orientacji – zwłaszcza dla tych, którzy nie znają poprzedniego tomu. Mimo to, każdy głos jest wyrazisty, indywidualny i przemyślany. Postacie nie są jednowymiarowe – mają swoje słabości, ale też siłę, by szukać światła w ciemności.

To, co wyróżnia „Takie samo światło”, to także obecność subtelnych, ale ważnych motywów: potrzeby przynależności, walki o siebie i innych, a także próby pogodzenia się z przeszłością. Bohaterowie nie są już tylko ofiarami swoich doświadczeń – powoli stają się świadomymi uczestnikami własnego życia. Autorzy umiejętnie pokazują, że proces uzdrawiania relacji z samym sobą i światem jest długi, ale możliwy.

W tle opowieści przewijają się również wątki społeczne – niechęć wobec odmienności, wpływ religii i norm społecznych na młode osoby, a także milczenie dorosłych wobec cierpienia dzieci. Dzięki temu książka staje się nie tylko powieścią o indywidualnym dojrzewaniu, ale też społecznym komentarzem, który stawia trudne pytania i nie boi się niewygodnych odpowiedzi.

Szczególnym zabiegiem narracyjnym są fragmenty stylizowane na pamiętnik – zapis wspomnień jednej z drugoplanowych postaci, które rzucają nowe światło na współczesne doświadczenia bohaterów. To dodatkowy wymiar opowieści, który pokazuje, jak wielopokoleniowe mogą być schematy wykluczenia i emocjonalnej samotności.

„Takie samo światło” nie jest lekturą łatwą. To książka, która boli, ale też koi. Pokazuje, że światło – to metaforyczne i dosłowne – może przyjść z najmniej oczekiwanej strony. I że każdy zasługuje na to, by poczuć się widzianym, kochanym i zaakceptowanym. To jedna z tych powieści, które zostają z czytelnikiem długo po zakończeniu lektury.

 

Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

Moja ocena: 8/10

 

 

Wydawnictwo: Novae Res

Cykl: Test (tom 2)

literatura obyczajowa, romans

Data wydania: 2025-05-05

Liczba stron: 576

ISBN: 9788383736488


 

Khaled Hosseini "Tysiąc wspaniałych słońc"

Khaled Hosseini "Tysiąc wspaniałych słońc"

O powieściach Khaleda Hosseiniego słyszałam od lat. Że doskonałe, że porażająco prawdziwe, a jednocześnie piękne. Nie wiedziałam jednak, że książki autora można - dosłownie! - policzyć na palcach jednaj ręki. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że musi to być jeden z tych pisarzy, którzy każdą kropkę i każdą literę stawiają z pietyzmem, nie traktują siebie samych jak fabryki zdań. Po lekturze "Tysiąca wspaniałych słońc" mogę powiedzieć, że przeczucie mnie nie myliło - jeśli pozostałe powieści Hosseiniego okażą się porównywalnie dobre do tej powieści, to nie będę się wahać, żeby ogłosić go jednym z największych pisarzy XXI wieku. I na pewno za jakiś czas to sprawdzę.

Lata 60. XX wieku, Afganistan. W małej chatce u przedmieści Heratu mieszka wraz z matką mała Mariam - harami, nieślubne dziecko. Dziewczynka musi nieustannie przepraszać mamę za swoje istnienie - to przez nią Nana została wykluczona ze społeczności i zmuszona do wygnania. Raz w tygodniu pojawia się jednak On - Dżalil, bardzo bogaty ojciec Mariam, który spędza z nią jeden dzień... Szczęście Mariam, o ile o szczęściu można mówić w takim miejscu, dobiega jednak końca po piętnastych urodzinach Mariam, kiedy zmuszona zostaje wyjść za mąż za Raszida, który równie dobrze mógłby być jej ojcem. Postać Raszida połączy ją wiele lat później z Lajlą, dziewczyną urodzoną w Kabulu, której całe dotychczasowe życie zostaje obrócone w popiół za sprawą wojny w Afganistanie, a która skrywa pewien sekret...

Rak? Nie, dziękuję - Krzysztof Koch

Rak? Nie, dziękuję - Krzysztof Koch

 

Trzeba żyć każdego dnia, bo jutro może nas już nie być

„Rak? Nie, dziękuję!” to szczera i przenikliwa opowieść o życiu, które w jednej chwili zostaje wywrócone do góry nogami. Autor z rozbrajającym poczuciem humoru odkrywa przed czytelnikiem kulisy swojej walki – z chorobą nowotworową, lękiem i własnymi słabościami.

Ta książka to nie tylko ważny głos w dyskusji o polskiej służbie zdrowia, ale także historia o ludzkiej sile, determinacji oraz przewrotności losu. Błyskotliwe refleksje i ironia, zabarwiona czułością, sprawiają, że relacja autora bawi, wzrusza i uczy, jak doceniać każdą chwilę życia.

Dla wszystkich, którzy zetknęli lub zetkną się z rakiem – osobiście lub za sprawą bliskich – ta książka może stać się wsparciem, pocieszeniem oraz przypomnieniem, że nadzieja jest silniejsza niż strach.



Książka „Rak? Nie, dziękuję” autorstwa Krzysztofa Kocha to opowieść, która – mimo dramatycznego tematu – ani przez moment nie wpada w ton lamentu czy użalania się. Wręcz przeciwnie, autor serwuje czytelnikowi niezwykle osobistą, ale też zaskakująco lekką narrację o walce z chorobą nowotworową. Ta krótka, bo licząca zaledwie sześć stron publikacja, jest jak błysk flesza – intensywna, bezpośrednia, pozostawiająca trwały ślad.

Już sam tytuł sugeruje dystans i pewnego rodzaju bunt – nie tyle przeciw chorobie, co przeciw podporządkowaniu się jej bez walki. Koch, zamiast dać się zepchnąć w rolę biernego pacjenta, decyduje się zachować sprawczość. Mimo że jego ciało poddawane jest kolejnym diagnozom, badaniom, procedurom, jego myśli – pełne humoru i autoironii – pozostają niezależne. I właśnie ten dystans do siebie oraz rzeczywistości stanowi o sile tej opowieści.

Autor nie unika tematów trudnych – strachu przed śmiercią, upokarzających momentów w szpitalu, braku zrozumienia ze strony otoczenia. Ale zamiast tonąć w cierpiętnictwie, obraca te sytuacje w refleksję lub zaskakująco celną anegdotę. W ten sposób książka staje się czymś więcej niż tylko relacją z choroby – staje się uniwersalnym przesłaniem o godności, człowieczeństwie i potrzebie bycia widzianym.

Warto docenić, że Koch nie szczędzi też krytycznych uwag pod adresem systemu opieki zdrowotnej – nie w formie oskarżenia, ale przez pryzmat osobistych doświadczeń. Lekarze, procedury, biurokracja – wszystko to pojawia się na kartach książki w sposób zniuansowany, bez zbędnych uproszczeń. Dzięki temu czytelnik nie tylko zyskuje wgląd w emocjonalną stronę choroby, ale też w praktyczne, często absurdalne realia polskiego leczenia.

Choć narracja jest oszczędna, to emocje, które wywołuje, są zaskakująco intensywne. Autor z niespotykaną lekkością potrafi przejść od ciętej riposty do wzruszającego wspomnienia, od drwiny z własnych słabości do subtelnej refleksji o przemijaniu. W tej krótkiej formie nie ma miejsca na wodolejstwo – każde słowo coś znaczy, każde zdanie niesie za sobą ładunek emocjonalny.

To książka, którą można przeczytać w kwadrans, ale jej echo rozbrzmiewa długo po ostatnim zdaniu. Jest jak rozmowa z kimś, kto przeszedł przez piekło, ale wraca z niego nie jako ofiara, lecz jako ktoś, kto potrafi opowiedzieć, co tam zobaczył – i dlaczego wciąż warto się śmiać. Może właśnie dlatego „Rak? Nie, dziękuję” jest tak potrzebną lekturą – bo przypomina, że nawet w obliczu śmiertelnej choroby, życie nie traci sensu, dopóki sami go nie odbierzemy.

Ta pozycja z pewnością przemówi do tych, którzy sami zetknęli się z rakiem – bezpośrednio lub pośrednio – ale jej przekaz wykracza poza temat onkologii. To opowieść o odporności psychicznej, o umiejętności bycia sobą w trudnych momentach, i wreszcie – o sile słowa. Bo słowo, odpowiednio użyte, potrafi leczyć. Albo przynajmniej sprawić, że mniej boli.

„Rak? Nie, dziękuję” to literacki błysk – krótki, ale jasny. I może właśnie dzięki tej zwięzłości ma taką siłę rażenia. Trudno uwierzyć, że w zaledwie kilku stronach można zawrzeć tak dużo prawdy, ciepła i odwagi. Krzysztof Koch udowadnia, że można – a nawet trzeba.

 

Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

Moja ocena: 5/10

 

Wydawnictwo: Novae Res

biografia, autobiografia, pamiętnik

Data wydania: 2025-05-21

Liczba stron: 86

ISBN: 9788383738123

 

 

 

 


 

 

Czwarty zwrot już nadszedł. Co sezony historii mówią nam o tym, jak i kiedy zakończy się obecny kryzys - Neil Howe

Czwarty zwrot już nadszedł. Co sezony historii mówią nam o tym, jak i kiedy zakończy się obecny kryzys - Neil Howe

 

Pouczająca i w ostatecznym rozrachunku pokrzepiająca książka, która pozwala zrozumieć obecny kryzys i pokazuje, w jaki sposób Ameryka i świat muszą się przygotować na wyzwania przyszłości.

Dwadzieścia pięć lat temu Neil Howe i William Strauss olśnili świat prowokacyjną nową teorią o amerykańskiej historii. Patrząc wstecz na ostatnie 500 lat, odkryli wyraźny schemat: nowożytna historia przebiega w cyklach trwających mniej więcej osiemdziesiąt do stu lat, podzielonych na cztery zwroty. Ostatni z tych okresów jest najbardziej niebezpieczny, stanowiąc okres wstrząsów społecznych i mobilizacji narodowej, czego najbardziej traumatycznymi przykładami są druga wojna światowa, wojna secesyjna i rewolucja amerykańska. Teraz, zgodnie z planem, nadszedł nasz własny czwarty zwrot. Neil Howe powraca więc z nową, niezwykłą prognozą. To, co widzimy wokół nas – polaryzacja, rosnące zagrożenie konfliktem wewnętrznym i globalną wojną – na początku lat trzydziestych XXI wieku osiągnie punkt kulminacyjny, który stwarza ogromne zagrożenie, a jednocześnie niesie ze sobą wielką obietnicę, być może nawet kolejnego złotego wieku Ameryki. „Kierując się głębokim poczuciem, że amerykańska demokracja jest poważnie zagrożona, Howe przewiduje jednak, że z dzisiejszego kryzysu i wszechobecnego partyjniactwa wyłoni się egalitarna, otwarta na świat, pewna siebie i zjednoczona Ameryka”. Francis Fukuyama



Neil Howe w swojej najnowszej książce „Czwarty zwrot już nadszedł” podejmuje się śmiałej próby zrozumienia historii przez pryzmat powtarzających się cykli. Opierając się na koncepcji, którą wraz z Williamem Straussem przedstawił już ćwierć wieku temu, autor stawia tezę, że nasz świat – a zwłaszcza społeczeństwo amerykańskie – znajduje się właśnie w najbardziej burzliwej fazie cyklu historycznego. To odważna, ale dobrze uargumentowana diagnoza, która może przemówić do czytelnika zaniepokojonego tym, co dzieje się na świecie.

Książka nie tylko analizuje przeszłość – opowiada o wojnie secesyjnej, drugiej wojnie światowej czy kryzysie lat 30. XX wieku – ale również z rozmachem próbuje przewidzieć przyszłość. Według Howe’a wchodzimy właśnie w czas głębokich przemian: chaosu, niepewności i konfliktów, które mogą doprowadzić do wielkiej zmiany. Czy będzie to odrodzenie społeczne i moralne, czy raczej ostateczny upadek dotychczasowego ładu – zależy od działań, które podejmiemy jako społeczeństwo. W tej wizji jest zarówno ostrzeżenie, jak i iskra nadziei.

To, co imponuje najbardziej, to rozległość materiału i konsekwencja, z jaką autor prowadzi czytelnika przez meandry historycznych analogii. Każdy z czterech zwrotów – wysokiego, przebudzenia, rozkładu i kryzysu – ma swoje unikalne cechy i miejsce w większej układance. Howe nie tylko opisuje te fazy, ale pokazuje też, jak każda generacja – Baby Boomers, pokolenie X, Millenialsi i Z – wpisuje się w ich schemat i jak wpływa na społeczne przemiany.

Narracja książki jest zaskakująco przystępna, mimo jej akademickiego fundamentu. Autor nie zasypuje czytelnika suchymi faktami – prowadzi go, krok po kroku, przez skomplikowany świat zależności społecznych i politycznych. Czuć jednak, że to książka amerykańska w duchu i treści – dominują odniesienia do historii USA, ich polityki, gospodarki i kultury. Choć autor chwilami wspomina o innych częściach świata, brakuje bardziej uniwersalnego spojrzenia, które uwzględniłoby doświadczenia Europy, Azji czy Ameryki Południowej.

Nie zmienia to jednak faktu, że zaproponowana koncepcja cykliczności dziejów może być inspirująca również dla czytelnika spoza USA. Takie podejście do historii – jako serii powtarzających się scenariuszy – budzi refleksję nad tym, czy nasze społeczeństwa rzeczywiście uczą się na błędach przeszłości, czy raczej są skazane na ich wieczne powielanie. Czwarty zwrot jako czas kryzysu – pełen wojen, przewartościowań, ale też nadziei – znajduje niepokojąco wiele potwierdzeń we współczesnym świecie.

Autor przekonuje, że z obecnego chaosu może narodzić się coś nowego – bardziej egalitarna, zjednoczona, odporna społecznie rzeczywistość. Nie jest to jednak optymizm bezwarunkowy – to raczej apel o odpowiedzialność. W tej książce nie znajdziemy pocieszenia dla biernych – przeciwnie, jest to wezwanie do działania, do zrozumienia procesów, które na naszych oczach zmieniają świat.

Na tle współczesnej literatury społeczno-historycznej „Czwarty zwrot już nadszedł” wyróżnia się odwagą myślenia i erudycyjnością. To nie jest książka, którą można połknąć w jeden wieczór – wymaga czasu, uwagi i refleksji. Ale wysiłek ten zostaje wynagrodzony – otrzymujemy spójną, głęboko przemyślaną analizę mechanizmów społecznych, które mogą rządzić historią bardziej, niż chcielibyśmy przyznać.

Warto podkreślić, że Howe nie straszy przyszłością, lecz raczej stara się oswoić jej nieuchronność. Książka nie tylko tłumaczy teraźniejszość, ale pomaga odnaleźć się wśród niepokojów i napięć, które towarzyszą naszym czasom. To pozycja obowiązkowa dla tych, którzy chcą zrozumieć, dlaczego świat wygląda tak, jak wygląda – i co jeszcze może się wydarzyć.


Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

Moja ocena: 9/10

 

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Reportaż

Data wydania: 2025-05-13

Liczba stron: 632

ISBN: 9788383355269