Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Philip K. Dick. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Philip K. Dick. Pokaż wszystkie posty
Philip K. Dick - Labirynt śmierci

Philip K. Dick - Labirynt śmierci

 


Zapytany o podsumowanie jednym słowem całokształtu twórczości Dicka, odpowiedziałbym: dziwny. Zapytany o to samo w przypadku Labiryntu śmierci, dodałbym: dziwny i (jak większość przymiotników) stopniowalny. Treść tej książki doskonale to oddaje. W drodze od początku do końca, historia z dziwnej ewoluuje w dziwniejszą, aż ta przepoczwarza się w najdziwniejszą. Sama końcówka jednakże wszystko wynagradza.

Zapytany o podsumowanie jednym obrazem całokształtu twórczości Dicka, odpowiedziałbym zapewne: obraz wnętrza ludzkiego umysłu. Zapytany o to samo w przypadku Labiryntu śmierci, dodałbym: wnętrze zaburzonego umysłu człowieka z depresją, gdyż taki to obraz wykreowałem patrząc na ten brak nadziei, brak wiary i ponure, niepokojące środowisko planety Delmak-O.

Zapytany o to, co czuję za każdym razem, kiedy chwytam za książkę Dicka, przyznałbym się do niepokoju. Zapytany o to samo w przypadku Labiryntu śmierci, mógłbym dopowiedzieć: niepokój związany z odczuwaniem na sobie wzroku książkowych postaci, zupełnie tak, jakby wpatrzone we mnie z różnych kątów pokoju, oczekiwały moich reakcji na losy, jakimi obdarzył ich autor. Uczucie co najmniej… dziwne.

Zapytany o to, dlaczego zaczytuję się w dziwnych, wywołujących uczucia graniczące ze stanami lękowymi książkach Dicka, odpowiedziałbym: cśśś, pogadamy, jak skończę czytać. To jest zbyt dobre, żeby przerywać.

Ben Tallchief, Seth Morley wraz z żoną Mary, Sue Smart, Ignatz Thugg, Glen Belsnor, Tony Dunkelwelt, Wade Frazer, Roberta Rockingham, Betty Jo Berm, Maggie Walsh, Ned Russell, Bert Kosler oraz Milton Babble to czternastka, która została w wyniku różnych zbiegów okoliczności zesłana na planetę Delmak-O w niewiadomym celu. Wszystko wskazuje na to, że to podróż tylko w jedną stronę, a jedyna łączność z resztą świata bierze w łeb od razu po wylądowaniu ostatniego podróżnika. Tu zaczyna się proces powolnego rozwiązywania zagadki. Każde z nich ma inną fobię, każde z nich jest w innym wieku, wszyscy są specjalistami w przeróżnych dziedzinach i wszyscy mają zupełnie różne zainteresowania. Co to za przedziwne miejsce? Kto ich wszystkich tu zgromadził? Bo co do faktu, że komuś na tym zależało, wszyscy czternaścioro zgadzają się całkowicie. To jest dziwne, ale fakt śmierci jednej z osób w dziwnych okolicznościach sprawia, że robi się jeszcze dziwniej.

Dla znających życiorys Dicka nie powinno być nowiną, że ten czerpał wenę do kolejnych swoich powieści podczas stanów, w jakich się często znajdował. Mniejsza o to, czym wywołanych. Rzekomo często doświadczał mistycznych, abstrakcyjnych wizji dotyczących m.in. Jezusa.
W Labiryncie śmierci wątek religijny nie tyle przewija się przez powieść, co stanowi integralną jej część, na której wszystko bazuje. Religia przedstawiona w powieści, jak mówi sam autor, nie jest pokrewna żadnemu znanemu wyznaniu. Powstała w wyniku próby stworzenia abstrakcyjnego, logicznego systemu religijnego opierającego się na niepodważalnym założeniu, że Bóg istnieje. Cała czternastka (no może prawie cała) zdaje się to wiedzieć, doświadczając na co dzień dowodów jego egzystencji i skutków jego skłonności do ingerowania w ich życie. Pośrednio lub bezpośrednio poprzez autorskiego Konstruktora, Chodzącego Po Ziemi, Orędownika oraz Niszczyciela Formy, czyli cztery Boże Manifestacje. Ależ się to Dickowi udało! A przewijające się przez karty powieści rysunki Wojciecha Siudmaka czynią z tej pozycji piękny, choć niepokojący majstersztyk.

Labirynt śmierci to lektura, która z taką siłą, z jaką może wciągnąć, może również odepchnąć. Warto jednak dotrzeć do końca, ponieważ końcówka, czyli moment, w którym wszystko się wyjaśnia to właśnie sci-fi, którego choć może w treści brakować, powoduje że o książce zapomnieć nie można. Na takie zakończenie nie sposób wpaść, czytając, choć co nieco można się domyślać.

Nie chcę tego robić, ale jeżeli musiałbym się czegoś czepić, postawiłbym na jednowymiarowe postaci. Mimo to, że bohaterowie różnią się od siebie pod każdym względem, każda z nich zlewa się w jedną, kiedy otwiera usta. Dobrze jednak, że Dick w powieści bardziej niż w celu poczynienia pewnych psychologicznych obserwacji na temat sylwetek każdej uwięzionej na Dalmak-O postaci, wystawia nam je po to, ażeby prześwietlić ich wzajemne relacje, ponieważ jak twierdził, człowiek żyje w osobnym (swoim) świecie nie tylko dlatego, że z natury jest samotny, ale dlatego, że nie potrafi pokonać barier komunikacji. Czy „Dalmak-Owiczom” się to udało, sprawdźcie sami. 

AUTOR: Philip K. Dick

TYTUŁ: Labirynt śmierci

GATUNEK: Fantastyka, Science-Fiction

DATA WYDANIA: 25.02.2025r

LICZBA STRON: 272

WYDAWNICTWO: Rebis

ISBN: 9788380622555

OCENA: 🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟★★ (8/10)

PoważnieNiepoważny


Człowiek z Wysokiego Zamku - Philip K. Dick

Człowiek z Wysokiego Zamku - Philip K. Dick

 

Powieść wyróżniona prestiżową nagrodą Hugo, najczęściej tłumaczona książka Philipa K. Dicka, którą napisał, radząc się... I-cing, Księgi Przemian.

"Nieszczęścia, jakie wyrządza wojna ludności miast, granicom i państwom, opisują bataliści; zagrywkami polityków zajmują się stratedzy; zmagania wodzów analizują specjaliści od logistyki, rodzajów broni, gospodarki i szyfrów... Dicka interesowało to, co się wyprawia z duszami. Toteż odwracając w tej książce znane wszystkim losy wojny, pokazał historię jako udrękę, pułapkę, niezrozumiały spektakl wprawiający w przerażenie, wobec którego pozostajemy bezradni. Chyba że ocalejemy, że odzyskamy równowagę w wyniku kaprysu losu. Który czasem odpowiada na nasze starania, na modlitwy, tęsknoty".



„Człowiek z wysokiego zamku” to powieść, która na pewno zasługuje na uwagę każdego miłośnika literatury science fiction, ale także tych, którzy interesują się alternatywnymi historiami i społecznymi spekulacjami o tym, co mogłoby się wydarzyć, gdyby losy świata potoczyły się inaczej. To książka, która zmusza do refleksji na temat natury rzeczywistości, manipulacji oraz tożsamości, jednak nie do końca spełnia oczekiwania, jakie mogą powstać po zapoznaniu się z tak przełomowym autorem, jak Philip K. Dick.

Fabuła książki opiera się na interesującej alternatywnej wersji historii, w której to państwa Osi wygrały II wojnę światową. Świat podzielony jest pomiędzy Niemców i Japończyków, którzy rządzą poszczególnymi częściami globu. W Ameryce Północnej dominuje Japonia, a Niemcy sprawują kontrolę nad Europą i resztą świata. Zaskakującym elementem jest także obecność w tej rzeczywistości książki, której tytułowy „Człowiek z wysokiego zamku” jest autorem – powieści, w której przedstawiona jest wizja, w której to Alianci wygrali wojnę. To właśnie ten motyw, przedstawienie książki w książce, stanowi główny punkt odniesienia, który stawia pytania o prawdziwość rzeczywistości, w której żyją bohaterowie.

Bohaterowie książki są liczni i bardzo zróżnicowani, jednak nie udało mi się zbudować z nimi silnej więzi emocjonalnej. Frank Frink, Julian, pan Tagomi, Childan – każdy z nich przeżywa swoją własną, osobistą walkę, a ich losy przeplatają się w sposób, który początkowo może wydawać się ciekawy, ale z czasem zaczyna być zniechęcający. To postacie, które nie otrzymują wystarczającej uwagi, by stać się naprawdę głębokimi i pełnymi postaciami. Nie czułem się z nimi emocjonalnie związany, co utrudniało mi zaangażowanie w ich losy i historie.

Styl pisarski Dicka jest, jak zwykle, zaskakująco przystępny, a książka czyta się dość szybko, mimo że porusza trudne i złożone tematy. To jedno z tych dzieł, które zmuszają czytelnika do refleksji nad społecznymi, politycznymi i filozoficznymi kwestiami. Jednym z ciekawszych wątków jest obecność wyroczni, tajemniczej Księgi Mądrości, której rady bohaterowie traktują poważnie, często kształtując swoje życie i decyzje na jej podstawie. To wprowadza interesującą dynamikę, w której rzeczywistość staje się elastyczna i podlega interpretacji, co w pewnym sensie wprowadza niepewność i zmusza do zastanowienia się nad naturą tego, co uważamy za prawdę.

Pomimo tego, że „Człowiek z wysokiego zamku” porusza ważne tematy związane z alternatywnymi rzeczywistościami, nie do końca spełnia moje oczekiwania. Wydaje mi się, że Dick skupił się zbytnio na pobocznych wątkach, takich jak fascynacja antykami czy ciągłe odniesienia do japońskiej kultury i książki I-Ching, które mogą być trudne do zrozumienia dla czytelnika spoza azjatyckiego kręgu kulturowego. To wszystko sprawia, że książka jest trudna do przyswojenia i momentami, szczególnie w pierwszej połowie, rozczarowuje. Zamiast pełnej analizy rządzących mechanizmów tego alternatywnego świata, autor poświęca uwagę sprawom, które nie wnoszą wiele do głównego wątku, co odbiera powieści jej potencjał.

Kiedy już dochodzimy do końca powieści, zaczynają się pojawiać wątki, które zupełnie zmieniają ton książki. To metanarracyjne podejście, które wydaje się nie pasować do całości opowieści. Nagłe przejście w stronę tych elementów jest zaskakujące, ale jednocześnie sprawia wrażenie, jakby Dick sam nie do końca wiedział, dokąd chce doprowadzić swoich bohaterów. Wydaje mi się, że powieść straciła na spójności, a niektóre pomysły, które początkowo wydawały się fascynujące, zostały zrealizowane w sposób chaotyczny.

Pomimo tych mankamentów, książka „Człowiek z wysokiego zamku” ma swoje mocne strony, które sprawiają, że warto po nią sięgnąć. To świetna pozycja dla miłośników literatury dystopijnej i spekulacyjnej, którzy cenią sobie złożoną fabułę i pytania o to, jak wyglądają alternatywne rzeczywistości. Część wątków, choć nie do końca wyeksponowanych, naprawdę potrafi zainteresować, a świat stworzony przez Dicka ma wiele do zaoferowania w kontekście rozważań o naturze władzy, tożsamości i manipulacji.

Podsumowując, „Człowiek z wysokiego zamku” to książka pełna ambicji, która jednak nie spełnia wszystkich oczekiwań. Choć niektóre wątki są fascynujące i zmuszają do refleksji, inne wprowadzają zamieszanie i sprawiają, że fabuła wydaje się zbyt poszatkowana. To powieść, którą warto przeczytać, szczególnie jeśli interesuje nas literatura o alternatywnych rzeczywistościach, ale nie oczekujmy po niej pełnej satysfakcji z lektury.

 

 

Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

Moja ocena: 7/10

 

Wydawnictwo: Rebis

Seria: Dzieła wybrane Philipa K. Dicka

fantasy, science fiction

Tytuł oryginału: The Man In The High Castle

ISBN: 978-83-8338-321-7

Wydanie: 5 (2025)

Data premiery tego wydania: 2025-03-25

Liczba stron: 336


 

Philip K. Dick - Opowiadania najlepsze

 

Philip K. Dick, mistrz gatunku science fiction, w przedmowie Brunnera przedstawiany jako istny geniusz, którego proza do tej pory jakoś nie wpadła w moje dłonie. Bardzo cenię sobie opowiadania, które rozbudzają czytelniczy apetyt i wzbudzają pragnienie sięgnięcia po więcej tekstów spod pióra dopiero co poznanego autora. I takie też są Opowiadania najlepsze Philipa K. Dicka.



Wyraźnie widać, że Dick lubi tematykę wojenną – jedno z najlepszych w mojej subiektywnej ocenie opowiadań skupia się wokół konfliktu militarnego, ale nie tylko ono. Niemniej, skoro już przy moich ulubieńcach jesteśmy, to nie mogę nie wspomnieć o Wariancie drugim, który był świetną historią, pełną napięcia, igrania z prawdą, wykorzystującego świetnie motyw ukrytego w wąskim gronie bohaterów „sprawcy”.



Bardzo ciekawie Dick wykorzystuje elementy łamigłówki w opowiadaniu pod tytułem Wypłata. Ten tekst widziałabym w rozszerzonej do powieści formie, bo oprócz ciekawych zagrywek fabularnych podsuwa też cięższą tematykę opozycji państwa i prywatnych korporacyjnych gigantów w walce o wpływy. W dodatku jest to motyw dość niespotykany w literaturze, a jakby nie patrzyć, bliski naszej codziennej rzeczywistości, więc tym bardziej polecam go uwadze czytelników.



Z zaskoczeniem przyjęłam, że jak na teksty powstałe pięćdziesiąt lat temu mamy tu kilka fajnych i niesztampowych postaci kobiecych. Choćby we wspomnianym już Wariancie drugim pojawia się postać żołnierki Tasso. Zabieg dość nietypowy, bo mam wrażenie, że w starszych tekstach kobiety pełnią głównie rolę opiekunek domowego ogniska stojących w cieniu swoich i nie tylko swoich mężczyzn. Podobnie ma się sprawa z drugim wyróżnionym przeze mnie tekstem, bo w Wypłacie zasadniczą rolę odgrywa sekretarka Kelly.



Trudno ocenić ten zbiór, bo tematycznie nie jest bardzo różnorodnie – większość tematyki wojennej i w niektórych tylko przypadkach Dick porzuca ten „teren”. Warsztatowo jest dobrze i widać, że Dick ma pomysły, dobre pomysły, ale stosuje dość podobne rozwiązania fabularne – po przeczytaniu pięciu opowiadań nie do końca dało się je rozróżnić. Wiedziałam teź, przy którymś kolejnym z rzędu tekście, jaki trik zostanie zastosowany. Kreacja bohaterów ograniczała się, jak to w krótkiej formie, do kilku podstawowych informacji i tak naprawdę ciężko mi z perspektywy kilku dni po lekturze powiedzieć, w którym opowiadaniu występował O’Neill, a w którym Hall, a w którym Morrison.



W opowiadaniach niezwiązanych z militariami motywy czołowe dla science fiction przewijają się w bardzo przystępnej formie. Zdaję sobie sprawę z tego, że ten gatunek często jest przyjmowany z niechęcią w szerszym gronie czytelników. Powieści w tym nurcie często znajdują swoich czytelników tylko wśród zagorzałych fanów. Jednak science fiction w wydaniu Dicka jest bardzo przyjemne w lekturze. Opowiadania mogą zachęcić do sięgnięcia po powieści autora, choć ja nieco obawiam się „wałkowania” wciąż tych samych schematów i opierania fabuły na znanych już i powielanych konstruktach. Z chęcią przekonam się, jak to działa w praktyce, gdy sięgnę po Blade runnera czy Człowieka z wysokiego zamku.



Komu polecam? Na pewno fanom twórczości Dicka, którzy są zaznajomieni z jego pomysłami i stylem prowadzenia fabuły (i których pewna przewidywalność nie zrazi). Ale sądzę, że osoby chcące przekonać się do literatury science fiction mogą też spokojnie sięgnąć po Opowiadania najlepsze. Możliwe, że mimo powtarzalności niektórych rozwiązań stosowanych przez autora, zapewnią sobie po prostu kilka wieczorów solidnej, okraszonej sensacją i zagadką rozrywki.



Jagoda