Barbara Augustyn - Czarna Krew
Fabułę każdej powieści, a szczególnie tej, która bazuje na jakiejkolwiek przygodzie można porównać do struny w instrumencie. Za szybka, za głośna akcja może wywołać ból głowy i niezrozumienie, z drugiej strony zbyt wolna i przeciągnięta doprowadza do znudzenia i rozstrojenia. W obu przypadkach tracimy zainteresowanie, a tego raczej nie chcemy. Szczególnie istotne jest to w debiutach literackich, za pośrednictwem których dajemy ich autorom szansę bądź szanse w zależności od tego na jak dużo jesteśmy w stanie nagiąć swoje wysublimowane gusta. Nie ukrywajmy jednak, że to właśnie od pierwszego wejrzenia w książce albo zakochujemy się, albo wiemy, że chemii nie będzie. Barbara Augustyn rzuciła się na bardzo głęboką wodę debiutu zaczynając od takiego a nie innego gatunku literackiego. Woda jest tym głębsza, im (nadal pozostając w fantastyce) głębiej wchodzimy w ten wiedźmiński klimat, który czy czytelnik chce, czy nie chce, w większości przypadków będzie trafiał do niego przez pryzmat Sapkowskiego białowłosego rzeźnika. Jakie jest pierwsze wrażenie po przeczytaniu? Czy autorka rzucając się w te fantastyczne głębokie odmęty skonstruowała chociaż tratwę, która poniesie ją w nieznane?
Już po pierwszych kilkudziesięciu stronach okazuje się, że warsztat pisarski Pani Barbary pozwala jej nie tyle dryfować po fantastycznych wodach, ale śmiało płynąć po nich wielkim statkiem bez obaw o jakiekolwiek sztormy. W Czarną Krew wchodzi się z miejsca jak gorący nóż w masło i nie odkłada się jej póki coś nie zmusi nas do tego. Począwszy od unikalnego nazewnictwa, którego nie spotkałem nigdzie do tej pory, poprzez kreację świata, w którym magia ma kolor, którego nikt jeszcze nigdy nie wymyślił, skończywszy na postaciach z krwi i kości, które, mimo iż autorka osadziła w powieści drogi, tę zdecydowanie ważniejszą podróż przechodzą na naszych oczach w swoich własnych umysłach.
Czarna Krew opowiada o losach czterech postaci, strzępka Gardomira, strzępka Czabóra, wiedźmy Goryczki oraz wiedźmy Malwy. Magia rządziła światem od zawsze. Za czasów dziewięciu najpotężniejszych magów, zwanych Ilustratorami rządy te pozwalały kontrolować magię w sposób uporządkowany i trzymały ją w jako takich ryzach. Po ich zniknięciu świat rozdarł się nie tylko geograficznie. Z uporządkowanej dotychczas formy magii narodził się chaos, który powołał do życia istoty parające się czarodziejstwem w nieznany nawet im samym dotąd sposób. Skoro równowaga została zachwiana, swoją obecność coraz częściej zaznaczały upiory, ghule, ażdachy, kikimory, bazyliszki, strzygi, Kamienne Matki i inne plugastwa. Z chaosu zrodziły się również m.in. wspomniane przeze mnie strzępki, posiadające umiejętności absorpcji ludzkich i nieludzkich dusz do wnętrza swoich umysłów i przetrzymywania ich tam, jako odtąd tzw. Pszczoły.
Jak na gatunek fantastyczny przystało, spodziewać się należy żmudnego wątku próby przywracania kształtu świata do poprzedniej miłej formy. Nic bardziej mylnego, autorka nie stawia tego za cel podróży głównych bohaterów i za to pragnę jej podziękować. Tu do żadnej postaci nie można przypiąć łatki jednoznacznie dobrej bądź złej, a jako takie określić jedynie czyny każdej z nich w danym momencie i w nieustannej walce z własnymi wewnętrznymi demonami.
Im dalej w las tym więcej drzew i choć świat m.in. żyjących twierdz stworzonych przez Barbarę cudownie zachwyca to nie da się nie wspomnieć o kilku niedoskonałościach. Minus to fakt degradacji postaci Gardomira z bardzo intrygującej w coraz nudniejszą, a w ostateczności wyblakłą, jakby wytartą z tego wszystkiego, co tak bardzo w niej ciekawiło. Kosztem tego dostajemy postaci wydawałoby się drugoplanowe, które swojej jaskrawości nie tracą w ogóle albo tracą jej tak nieznaczną ilość, że jest to praktycznie niezauważalne. Wiedźmy, które od początku denerwują albo zachwycają to przykład tego jak tworzyć postać, która nie jest nijaka, bo jednak jakieś emocje w nas wywołuje. Cała misternie konstruowana narracja bazująca na staropolskim klimacie bierze jednak w łeb wrzucając w wiedźmie usta słowa, przez które z intrygująco zabawnych, stają się drażniąco i żenująco śmieszne. Na szczęście takich elementów w Czarnej Krwi jest jak na lekarstwo.
Podsumowując, powieść mimo wszystko bardziej intrygowała niż drażniła. W żadnym wypadku nie męczyłem się podczas czytania, a to przy debiucie ma ogromne znaczenie. Liczę na to, że Barbara Augustyn podniesie poziom w swoich kolejnych dziełach, natomiast już teraz utrzymując go na poziomie równym temu w Czarnej Krwi może liczyć na rzeszę głodnych fanów. To jest po prostu kawałek bardzo dobrej fantastyki, którą chce się zgłębiać bardziej i bardziej.
AUTOR: Barbara Augustyn
TYTUŁ: Czarna Krew
GATUNEK: Fantastyka
DATA WYDANIA: 06.05.2025r
LICZBA STRON: 304
WYDAWNICTWO: Zysk i S-ka
ISBN: 9788383355313
OCENA: 🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟★★★ (7/10)
PoważnieNiepoważny