Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wydawnictwo Zysk i S-ka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wydawnictwo Zysk i S-ka. Pokaż wszystkie posty
My - Elle Kennedy, Sarina Bowen

My - Elle Kennedy, Sarina Bowen

 

Twoi ulubieni hokeiści wracają!

Wes ma wszystko, o czym można zamarzyć – jest młody, przystojny, bogaty i uchodzi za nową nadzieję kanadyjskiego hokeja. Kibice go uwielbiają, a jeśli nadal będzie strzelał gole, ma szansę na nagrodę dla najlepszego debiutanta. Do tego wprowadził się do wymarzonego mieszkania z mężczyzną, którego kocha. Jest tylko jeden problem: o ich związku nikt nie może się dowiedzieć. Jeśli prawda wyjdzie na jaw, rozpęta się medialna burza, która może wszystko zniszczyć.

Jamie zostawił swoje dawne życie, by być z Wesem. Ale ciągłe ukrywanie się? To zupełnie nie jego bajka. Jedyną ulgę stanowi fakt, że w ich mieszkaniu mogą być sobą. A przynajmniej mogli. Bo gdy pewnego dnia najbardziej wścibski kolega z drużyny Wesa wprowadza się do tego samego budynku, sieć kłamstw, którą para utkała wokół siebie, zaczyna się rozpadać. Przed nimi najtrudniejsza rozgrywka, ale w końcu Jamie i Wes doskonale czują się na lodzie. Ja poradzą sobie tym razem?

Poznaj finał bestsellerowej historii miłosnej On, która podbiła listę USA Today!




„My” to kontynuacja historii Wesa i Jamiego, dwójki bohaterów, którzy w pierwszym tomie podbili serca czytelników. Tam poznaliśmy ich jako przyjaciół, odkrywających, że łączy ich coś więcej niż sport i wspomnienia z obozów hokejowych. Teraz spotykamy ich już jako parę, mieszkającą razem i próbującą odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Mogłoby się wydawać, że szczęśliwe zakończenie już za nimi, ale życie szybko udowadnia, że to dopiero początek prawdziwej gry.

Wes jest u szczytu kariery – młody, zdolny, podziwiany, z potencjałem na gwiazdę ligi. Jednak za kulisami sukcesu kryje się sekret, który może wszystko zniszczyć. Jego związek z Jamiem pozostaje ukryty, a każde publiczne wyjście, każdy gest czy słowo muszą być przemyślane. To balansowanie na granicy kłamstwa i prawdy staje się coraz trudniejsze, zwłaszcza że media i kibice węszą wszędzie tam, gdzie pojawia się nowa gwiazda.

Jamie z kolei zostawił swoje dawne życie, aby być u boku Wesa. Jego praca trenera daje mu satysfakcję, ale samotność w obcym kraju i konieczność ukrywania tego, co najważniejsze, coraz mocniej go przytłacza. W mieszkaniu, które miało być azylem, z czasem pojawia się napięcie, a kolejne tajemnice stają się murem oddzielającym partnerów od siebie. Gdy do ich budynku wprowadza się kolega z drużyny Wesa – wyjątkowo dociekliwy i nieustannie obecny – misternie budowana fasada zaczyna się rozpadać.

Autorki doskonale ukazują kontrast między życiem prywatnym a zawodowym, między pasją a obowiązkiem, między miłością a strachem. Wes i Jamie, choć dojrzalsi niż w pierwszej części, nadal zmagają się z tym samym pytaniem: czy mają prawo do szczęścia na własnych zasadach? Wewnętrzne rozdarcie bohaterów sprawia, że łatwo się z nimi utożsamić, a emocje, które towarzyszą ich rozterkom, wybrzmiewają bardzo autentycznie.

„My” to nie tylko romans – to także opowieść o cenie sukcesu i odwadze bycia sobą. Sceny pełne namiętności przeplatają się z chwilami niepewności i zwątpienia, co sprawia, że fabuła nie jest jednostajna, a czytelnik przeżywa z bohaterami każdy kryzys i każdy triumf. Pojawia się też temat przyjaźni – czasem wsparcie przychodzi z najmniej spodziewanej strony, a drużyna sportowa, dotąd anonimowa, zaczyna odgrywać coraz ważniejszą rolę.

Zaletą książki jest też to, że autorki nie boją się poruszać trudnych tematów: homofobii, presji otoczenia, samotności i depresji. Choć akcja toczy się w świecie sportu, problemy, z którymi mierzą się Wes i Jamie, są uniwersalne i bliskie każdemu, kto kiedykolwiek czuł, że musi ukrywać ważną część siebie.

Zakończenie tomu to kulminacja wszystkich napięć i emocji – jednocześnie wzruszająca, dojrzała i dająca nadzieję. To dowód, że miłość, choć wystawiana na próby, może przetrwać nawet wtedy, gdy przeciwności wydają się nie do pokonania.

„My” to piękna, pełna pasji i emocji historia, która nie idealizuje codzienności, lecz pokazuje ją taką, jaka bywa naprawdę – trudną, ale i pełną wartościowych chwil. To książka, która poruszy serca zarówno fanów romansu, jak i tych, którzy szukają opowieści o odwadze, lojalności i prawdziwym uczuciu.

 

Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

Moja ocena: 8/10

  

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Cykl: Him (tom 2)

Data wydania: 2025-06-24

Liczba stron: 328

ISBN: 9788383355962

 

 

 

Jak radzić sobie ze zmieniającym się porządkiem świata. Zasady - Ray Dalio

Jak radzić sobie ze zmieniającym się porządkiem świata. Zasady - Ray Dalio

 

Nadchodzące czasy będą radykalnie różne od tych, w których żyliśmy do tej pory… Niezwykle aktualna książka Raya Dalio wyjaśnia naturę tych zmian oraz pokazuje, jak możemy skutecznie radzić sobie w nowych okolicznościach.

Legendarny inwestor Ray Dalio od pięćdziesięciu lat analizuje globalną gospodarkę, starając się zrozumieć najważniejsze czynniki wpływające na jej rozwój. Kilka lat temu zaobserwował pojawienie się wielu niepokojących zjawisk. Ogromne zadłużenia i zerowe lub prawie zerowe stopy procentowe doprowadziły do masowego drukowania pieniędzy w trzech głównych walutach rezerwowych świata. W wielu krajach nasiliły się konflikty społeczne, napędzane przez rozwarstwienie majątkowe, podziały polityczne i różnice kulturowe. Wreszcie powstało nowe mocarstwo światowe (Chiny),które rzuciło wyzwanie dotychczasowemu hegemonowi (USA) i istniejącemu porządkowi światowemu. Ostatni okres obfitujący w podobne wydarzenia to lata 1930–1945.

Aby spróbować zrozumieć te zjawiska i przewidzieć dalszy rozwój sytuacji, Dalio zwrócił się do analogicznych przypadków znanych z historii. W swojej książce bada najbardziej burzliwe okresy gospodarcze i polityczne wielkich imperiów, ukazując ich rozwój z perspektywy klasycznego Wielkiego Cyklu, warunkującego wzloty i upadki poszczególnych mocarstw. Ujawnia uniwersalne mechanizmy leżące u podstaw tych zmian i stara się spojrzeć w przyszłość, oferując praktyczne zasady, które pomogą przygotować się na to, co nas czeka.

Ray Dalio ma talent do rozpoznania kluczowych pytań naszych czasów.

To ważny głos w dyskusji i pilne ostrzeżenie dla całego Zachodu. Henry Kissinger




„Jak radzić sobie ze zmieniającym się porządkiem świata. Zasady” Raya Dalio to książka, która stara się uchwycić logikę historii i mechanizmy rządzące globalną gospodarką. Autor, znany z bestsellerowych „Zasad. Życie i praca”, tym razem sięga jeszcze głębiej – do historii mocarstw, cykli gospodarczych i politycznych przesileń, które determinowały losy świata przez ostatnie pięć stuleci.

 Dalio wychodzi od obserwacji współczesności: rekordowego zadłużenia państw, zerowych stóp procentowych, drukowania pieniędzy, narastających nierówności społecznych i rywalizacji USA z Chinami. W jego ujęciu nie są to zjawiska nowe, lecz elementy powtarzalnego Wielkiego Cyklu, który przesądzał o wzlocie i upadku dawnych potęg – od Holandii i Hiszpanii po Wielką Brytanię czy Rosję. Lektura szybko uświadamia czytelnikowi, że teraźniejszość można rozumieć lepiej, patrząc przez pryzmat przeszłości.

 Autor nie ogranicza się do chłodnej analizy danych. Jego narracja jest przejrzysta, a skomplikowane procesy ekonomiczne i polityczne przedstawia w sposób, który nie odstraszy laika. Częste odwołania do przykładów historycznych oraz klarowna struktura książki czynią ją bardziej przystępną. Dalio nie udaje proroka – podkreśla, że jego wnioski opierają się na obserwacjach i mogą być obarczone ryzykiem błędu. Ta pokora nadaje jego analizom wiarygodności.

 Ogromną zaletą książki jest praktyczny wymiar. Choć nie jest to poradnik w ścisłym sensie, Dalio proponuje zestaw zasad, które pomagają przygotować się na turbulencje przyszłości. Uczy, jak obserwować sygnały ostrzegawcze: od kursów walut po dynamikę zadłużenia. Dzięki temu czytelnik zyskuje narzędzia do samodzielnej oceny rzeczywistości, zamiast polegać wyłącznie na opiniach ekspertów czy medialnych nagłówkach.

 Warto zauważyć, że Dalio traktuje ekonomię i politykę jako zjawiska nierozerwalnie powiązane z kondycją społeczeństw. Podkreśla rolę nierówności majątkowych, napięć społecznych i kryzysów zaufania w kształtowaniu losów narodów. Ta perspektywa nadaje książce szerszy wymiar – to nie tylko wykład o pieniądzach, ale również refleksja nad tym, w jakim świecie żyjemy i jakie wybory stoją przed nami.

 Lektura jest wymagająca, bo porusza tematy fundamentalne, ale jednocześnie dzięki klarownemu stylowi staje się przystępna także dla osób, które na co dzień nie śledzą giełdy czy wskaźników makroekonomicznych. To propozycja dla każdego, kto chce rozumieć współczesny świat, a nie tylko biernie go obserwować.

 Nie bez znaczenia pozostaje także jakość wydania – solidna oprawa, przejrzysty układ treści i starannie opracowana typografia sprawiają, że książka prezentuje się elegancko i zachęca do zatrzymania się nad kolejnymi stronami. To pozycja, którą warto mieć na półce nie tylko ze względu na jej treść, ale i formę.

 Podsumowując, „Jak radzić sobie ze zmieniającym się porządkiem świata” to książka, która łączy wnikliwą analizę historyczno-ekonomiczną z praktycznym podejściem do przyszłości. Ray Dalio przypomina, że historia lubi się powtarzać, a uważny obserwator może dzięki temu lepiej przygotować się na nadchodzące zmiany. To lektura dla wszystkich, którzy chcą rozumieć, dlaczego świat wygląda tak, jak wygląda – i co może wydarzyć się dalej.


Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

Moja ocena: 8/10

 

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

biznes, finanse

Data wydania: 2025-06-24

Liczba stron: 592

ISBN: 9788383350219

 

Heksa - Ada Kussowska

Heksa - Ada Kussowska

Nie wszystko da się zaplanować. A zwłaszcza miłości.

Emilia, specjalistka w dziale marketingu, potrafi ogarnąć każdy projekt, ale własne życie uczuciowe? Totalny chaos. Jedna noc z tajemniczym nieznajomym poznanym w barze miała być początkiem pięknego romansu. Miała. Bo mężczyzna już nad ranem znika, a w pracy czeka ją nowy projekt i… nowy problem.

Konrad Rzepecki – klient z piekła rodem. Wymagający, cyniczny, nieprzewidywalny. Z każdą rozmową coraz bardziej działa Emilii na nerwy, a jednak coś w nim przyciąga ją jak magnes.

Z czasem granica między zawodowym dystansem a osobistym zaangażowaniem zaczyna się niebezpiecznie zacierać. Nieznajomy z baru powrócił jak książę na białym koniu, a Emilia zastanawia się, czy to aby na pewno jej bajka…





 „Heksa” Ady Kussowskiej to powieść, która od pierwszych stron wciąga czytelnika w wir emocji, nieoczekiwanych zwrotów akcji i typowo ludzkich dylematów. Autorka po raz kolejny udowadnia, że potrafi pisać historie nie tylko lekkie i zabawne, ale również pełne autentyzmu i wiarygodności. To romans, ale nie taki, w którym bohaterowie zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia i żyją długo i szczęśliwie. Tutaj miłość jest skomplikowana, przewrotna i nieprzewidywalna, a przez to bardziej prawdziwa.

Główna bohaterka, Emilia, to kobieta, z którą łatwo się utożsamić. Perfekcyjnie odnajduje się w świecie zawodowych wyzwań, potrafi zapanować nad chaosem pracy w marketingu, a jej projekty zawsze kończą się sukcesem. Jednak w życiu prywatnym zupełnie traci kontrolę – i właśnie ten kontrast czyni ją tak wiarygodną i bliską czytelnikowi. Spotkanie z tajemniczym nieznajomym z baru wydaje się obietnicą spełnienia romantycznych marzeń, ale szybko okazuje się jedynie początkiem skomplikowanej gry.

Na scenę wkracza Konrad Rzepecki – wymagający klient, cyniczny i trudny we współpracy. To typ bohatera, którego łatwo znienawidzić, ale z czasem zaczynamy dostrzegać, że za fasadą arogancji kryje się coś więcej. Kussowska świetnie rozgrywa napięcie między nim a Emilią, budując dynamiczną relację pełną kłótni, przyciągania i niedopowiedzeń. Zderzenie charakterów nie tylko napędza akcję, ale też nadaje jej energii i humoru.

Autorka nie idzie na skróty – nie ma tu nagłej przemiany gbura w księcia na białym koniu. Konrad pozostaje trudnym partnerem, a ich relacja rozwija się stopniowo, wiarygodnie i z dawką realizmu, którego często brakuje w romansach. Dzięki temu czytelnik nie tylko kibicuje Emilii, ale także uważnie śledzi każdy gest i dialog, chcąc odkryć, dokąd ta historia zmierza.

Jednym z największych atutów „Heksy” jest styl pisania. Ada Kussowska posługuje się językiem lekkim, dowcipnym, a zarazem niezwykle obrazowym. Jej dialogi iskrzą ciętym humorem, bohaterowie są wyraziści, a codzienne sytuacje nabierają wyjątkowego charakteru. Obok poważniejszych dylematów autorka umiejętnie wplata zabawne detale – od absurdalnych problemów w pracy po motyw z kozami, które stają się uroczym smaczkiem fabuły.

Warto też podkreślić, że „Heksa” to nie tylko opowieść o miłości, ale także o poszukiwaniu własnej drogi, balansie między pracą a życiem prywatnym, o odwadze do stawiania granic i pozwalaniu sobie na emocje. Emilia nie jest idealna – popełnia błędy, bywa naiwna, ale dzięki temu jest niezwykle ludzka. Właśnie ta niedoskonałość sprawia, że tak łatwo się z nią zaprzyjaźnić.

Czytelnik nie znajdzie tu przewidywalnego romansu, w którym już po kilkunastu stronach wiadomo, jak potoczy się historia. Zamiast tego dostaje pełną napięcia, humoru i emocji opowieść, która niejednokrotnie potrafi zaskoczyć. Autorka bawi się schematami gatunku, wywracając je do góry nogami i pokazując, że romans biurowy może mieć w sobie świeżość i oryginalność.

„Heksa” to książka idealna dla tych, którzy szukają w literaturze rozrywki, ale także odrobiny refleksji nad tym, jak skomplikowane potrafią być relacje międzyludzkie. To historia napisana z pazurem, pełna energii i emocji, w której każdy znajdzie coś dla siebie – od wybuchowych dialogów, przez magnetyczną relację bohaterów, aż po subtelne obserwacje codzienności.

Ada Kussowska po raz kolejny udowadnia, że potrafi pisać romanse, które nie tylko bawią, ale również angażują i zostają w głowie na długo po lekturze. „Heksa” to lektura, która rozgrzeje serca, rozśmieszy i pozwoli choć na chwilę oderwać się od codzienności. Idealna na długie wieczory, gdy chcemy zanurzyć się w świecie, gdzie chaos uczuć miesza się z pracą w biurze, a miłość potrafi pojawić się w najmniej spodziewanym momencie.

 

Moja ocena: 10/10

Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

  

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

literatura obyczajowa, romans

Data wydania: 2025-07-22

Liczba stron: 480

ISBN: 9788383356228

Julia Quinn "Bridgertonowie. Miłosne tajemnice"

Julia Quinn "Bridgertonowie. Miłosne tajemnice"

Czy są tu jacyś fani Bridgertonów? Sama nadal nie zapoznałam się ze słynnym serialem produkcji Netflixa, więc do powieści podchodzę z - mam nadzieję - dosyć świeżą głową i nie uzyskawszy wcześniej żadnych spoilerów - bardzo się przed nimi bronię. Ten, kto czytał choć niektóre z poprzedzających "Miłosne tajemnice" tomów, na pewno zwrócił uwagę na postać Penelopy Featherington, nieśmiałej dziewczyny niedocenianej przez matkę, która przewijała się tu i ówdzie w tle powieści. Przy lekturze wcześniejszych tomów zapałałam do niej dużą sympatią, więc oczywiście bardzo ucieszyłam się, dowiadując się, że gra ona tu pierwsze skrzypce. A ponieważ każdy tom "Bridgertonów" poświęcony jest jednej latorośli z tej rodziny, to i tu nie może zabraknąć takiego - tym razem przyjrzymy się bliżej Colinowi.

Penelopa Featherington od lat jest beznadziejnie zakochana w Colinie Bridgertonie. Jest też przyjaciółką rodziny - a zwłaszcza piątej w kolejności Eloise - darzy się ją tu dużą sympatią, co nie zmienia faktu, że Colin nigdy nie zwraca na nią uwagi - nie w sensie romantycznym. Owszem, od czasu do czasu zatańczy z nią na balu, utnie sobie z nią pogawędkę... i na tym się kończy. Nie pomaga to, że mężczyzna woli raczej podróżować niż spędzać czas w deszczowym Londynie. Krótko mówiąc, Penelopa wpadła we friendzone, jeszcze zanim wymyślono to słowo.

Oczywiście, widząc od samego prologu, że historia dotyczy Penelopy i jej nieodwzajemnionej miłości do Colina, możemy domyślać się, jak to potoczy się dalej. Nie ma tu nic specjalnie zaskakującego - "Bridgertonowie" są przyjemną, służącą relaksowi serią, jednak nie należy się tu spodziewać zwrotów akcji rodem z rasowych kryminałów. Pomimo zatem, że wątek miłosny był dosyć przewidywalny, to w trakcie lektury bawiłam się bardzo dobrze. 

Tym, co miało być w trakcie lektury największym zaskoczeniem, był jednak nie sam przebieg relacji romantycznej, lecz pewien wątek związany z lady Whistledown - autorką poczytnej plotkarskiej gazetki, tożsamości której nie udało się jeszcze nikomu ustalić. Przyznam, że owszem, rozwiązanie zagadki związanej z lady Whistledown było zaskakujące, jednak niekoniecznie pozytywnie - rozwiązanie zaproponowane przez autorkę nie jest dla mnie do końca wiarygodne, czuję pewien zgrzyt między kąśliwością i swego rodzaju brutalnością gazetki, a charakterem osoby, która miała ją pisać. W skrócie: wolałabym, żeby był to kto inny.

Nie można również nie wspomnieć o tym, co powtarza się we wszystkich częściach tej serii, a mianowicie tego, że choć teoretycznie akcja toczy się w epoce regencji - jak np. u bohaterów powieści Jane Austen - to sami bohaterowie zachowują się zaskakująco współcześnie. Jeśli zatem szukacie powieści historycznej, która napisana byłaby z dbałością o wszelkie szczegóły epoki i która naprawdę mogłaby przenieść Was w czasie, to niestety Bridgertonowie nie są lekturą spełniającą te kryteria. Jeśli natomiast szukacie po prostu czegoś prostego, lecz wciągającego, do przeczytania, a poprawność historyczna nie jest dla Was priorytetem, to może być to lektura idealna.

Choć osobiście wolę mocniej rozbudowane powieści historyczne, pełne szczególików z epoki, to jednak przy "Bridgertonach" zawsze dobrze się bawię. Tak jak i wcześniejsze tomy, tak i "Miłosne tajemnice" są lekturą bardzo dobrze umilającą wieczory.


Tytuł: Miłosne tajemnice
Tytuł oryginału: Romancing Mister Bridgerton
Autorka: Julia Quinn
Tłumaczenie: Aleksandra Jagiełowicz
Data wydania: 2025
Wydawca: Wydawnictwo Zysk i S-ka
Liczba stron: 461
ISBN: 978-83-8335-538-2


Za możliwość lektury serdecznie dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.


Autorka recenzji: Zaczytana Słowianka

Jeszcze sześć takich czerwców - Daisy Garrison

Jeszcze sześć takich czerwców - Daisy Garrison

 

Wyjątkowy portret ostatnich dni liceum i skomplikowanej plątaniny miłości i przyjaźni.

Mina jest prymuską i nigdy nie brakuje jej ciętej riposty. Po śmierci taty jeszcze bardziej zamknęła się w sobie.

Caplan to faworyt do tytułu króla balu, dusza towarzystwa z popularną dziewczyną u boku, z którą to schodzi się, to rozstaje.

Są sąsiadami i choć wydają się kompletnie różni, zawsze rozumieli się lepiej niż ktokolwiek inny. Aż do teraz. W ostatnich tygodniach szkoły wszystko się zmienia. Caplan jest w szoku, gdy jego najlepszy przyjaciel zaprasza Minę na bal. A potem w jeszcze większym, gdy ona się zgadza.

Kiedy szkolna hierarchia przestaje mieć znaczenie i wszyscy stoją na progu nowego rozdziału, Mina odkrywa, że ludzie naprawdę mogą ją polubić. Że może otworzyć się na świat. Że przyszłość wcale nie musi wyglądać tak, jak sobie wyobrażała. Ale czy to znaczy, że coś powinno się zmienić między nią a Caplanem…?

„Raz na jakiś czas trafia się książka, która jest po prostu tak dobra, że aż chce się krzyknąć z radości – i Jeszcze sześć takich czerwców jest taką właśnie książką. Romantyczna i zarazem prawdziwa. Jestem zachwycona. Jestem obsesyjnie zakochana”. Katie Cotugno,autorka 99 dni lata

„Z błyskotliwymi dialogami i narracją, która aż wibruje, ten porywający debiut Garrison to hołd dla nastoletnich doświadczeń i wszystkich emocji, które się z nimi wiążą”. David Arnold, autor Mosquitoland



„Jeszcze sześć takich czerwców” autorstwa Daisy Garrison to debiut literacki, który ma szansę na długo pozostać w pamięci czytelników, niezależnie od ich wieku. Choć skierowana głównie do młodzieży, książka porusza tematy na tyle uniwersalne i emocjonalnie dojrzałe, że z powodzeniem przemówi także do starszych odbiorców. To opowieść o końcu pewnego etapu życia, o nieuchronnych zmianach, a przede wszystkim o przyjaźni, stracie i czułym, nieoczywistym dojrzewaniu do miłości.

Główna bohaterka, Mina, to postać wyjątkowo dobrze nakreślona. Z jednej strony inteligentna, błyskotliwa i ironiczna, z drugiej – wewnętrznie rozbita po śmierci ojca, zamknięta na świat i niepotrafiąca odnaleźć się w szkolnej społeczności. Caplan, jej sąsiad i jednocześnie przeciwieństwo – charyzmatyczny, popularny, typowy król szkolnej hierarchii – wydaje się z pozoru chłopakiem bez zmartwień. Dopiero z biegiem akcji odkrywamy, że jego własne rany są równie głębokie, choć skrywane za fasadą uśmiechu i luzu.

W relacji Miny i Caplana nie ma fałszu ani przesady. Ich przyjaźń, oparta na latach wzajemnego zrozumienia, balansuje na granicy między czystym uczuciem a czymś głębszym, czego sami jeszcze nie potrafią nazwać. Autorka z ogromnym wyczuciem pokazuje, jak cienka bywa granica między przyjaźnią a miłością – i jak łatwo ją przekroczyć, zwłaszcza gdy życie zmusza nas do redefinicji własnych uczuć i przekonań.

To, co wyróżnia powieść Garrison spośród wielu młodzieżówek, to sposób, w jaki autorka traktuje swoich bohaterów. Nie są to papierowe postacie, wpasowane w schematy cichej kujonki i gwiazdy szkolnego korytarza. Zarówno Mina, jak i Caplan mają swoje demony, które uczą się oswajać. Ich wewnętrzne przemiany są stopniowe, nieoczywiste, ale bardzo przekonujące. Czytelnik nie tylko im kibicuje, ale też rozumie ich wybory, błędy i momenty słabości.

Na uwagę zasługuje również warstwa językowa powieści. Dialogi są żywe, naturalne, często podszyte humorem lub subtelną ironią. Narracja płynie lekko, nie przytłacza, ale jednocześnie nie spłyca emocji. Autorka potrafi w kilku zdaniach zawrzeć cały wachlarz przeżyć – od smutku, przez rozczarowanie, aż po delikatną nadzieję. To sprawia, że książkę nie tylko dobrze się czyta, ale też przeżywa.

Choć z pozoru historia może wydawać się klasyczna – dwoje przyjaciół z różnych światów, zbliżający się bal maturalny, szkolne intrygi – to Garrison idzie krok dalej. W tle opowieści pojawiają się wątki żałoby, traumy, samoakceptacji i potrzeby rozmowy. Nie są one jednak nachalne, nie dominują fabuły, lecz ją uzupełniają, dodając jej głębi i prawdziwości. Dzięki temu powieść zyskuje zupełnie nowy wymiar i pozostawia z czytelnikiem coś więcej niż tylko chwilowe wzruszenie.

Warto też podkreślić, że „Jeszcze sześć takich czerwców” nie ucieka w łatwe rozwiązania. Zakończenie, choć niosące nadzieję, nie jest przesłodzone ani zbyt oczywiste. Bohaterowie nie otrzymują gotowych odpowiedzi na wszystkie pytania – i właśnie to czyni tę książkę tak realistyczną. Bo dorastanie to nie tylko pierwsze miłości, ale też pierwsze decyzje, których konsekwencje trzeba ponieść samemu.

Podsumowując, debiutancka powieść Daisy Garrison to coś więcej niż kolejna historia o nastoletniej miłości. To książka o ludziach, którzy uczą się być ze sobą nie tylko wtedy, gdy jest łatwo, ale przede wszystkim wtedy, gdy jest trudno. Polecam ją każdemu, kto pamięta, jak to jest być na progu dorosłości – z sercem pełnym obaw i nadziei. To powieść, która zostawia ślad.

 

Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

Moja ocena: 7/10

 

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

literatura młodzieżowa

Tytuł oryginału: Six More Months of June

Data wydania: 2025-06-24

Liczba stron: 320

ISBN: 9788383355979


 

Zaginiona - Aneta Kisielewska

Zaginiona - Aneta Kisielewska

 

Dziewiętnastoletnia Sara Maj nie wraca z imprezy do domu. Gwarna lipcowa noc, środek miasta, tłum ludzi – a mimo to nikt nic nie widział. Żadnych śladów, żadnych świadków. Zupełnie jakby dziewczyna rozpłynęła się w powietrzu.

Sierżant Gaik, uparty śledczy, nie daje za wygraną i za wszelką cenę próbuje się dowiedzieć, co stało się z nastolatką. Dlaczego nie dogadywała się z rodzicami? Czemu rozstała się z chłopakiem? Z czasem na jaw wychodzą nowe fakty i staje się jasne, że komuś zależało na tym, by Sara zniknęła.

Idealna lektura dla fanów kryminałów w stylu true crime.

Zaginiona to nowa powieść Anety Kisielewskiej, autorki świetnie przyjętego przez czytelników Widma przeszłości.



Kiedy Sara Maj – dziewiętnastoletnia studentka pełna młodzieńczych zgiełków – nie wraca z imprezy do domu, rozpoczyna się historia, która porusza zarówno ciała, jak i umysły. Głośna lipcowa noc, centrum miasta, ścisk tłumu – a mimo to nikt niczego nie zauważył. Sara po prostu zniknęła, jakby rozpłynęła się w powietrzu.

Śledztwo prowadzi sierżant Gaik – postać uporządkowana, ale pełna empatii, która z czasem staje się centralnym punktem opowieści. Dzięki jego dociekliwości wychodzą na jaw przeszłe konflikty Sary: jej trudna relacja z rodziną, rozstanie z chłopakiem, napięcia z najbliższymi. Każdy przesłuchiwany wydaje się mieć coś do ukrycia, a milczenie okazuje się cenniejsze niż słowa.

Narracja prowadzona jest w dwóch planach czasowych – obserwujemy rzeczy przed zaginięciem oraz wydarzenia po nim. Ta konstrukcja buduje napięcie, pozwala lepiej poznać bohaterów i samą Sarę – buntowniczkę, której emocje i decyzje nabierają głębi w zestawieniu z milczeniem śledztwa.

Sara to postać złożona: z jednej strony ambitna, z drugiej – coraz bardziej zagubiona w relacjach z bliskimi. Autorka udanie pokazuje, jak upór, złość i ciągła potrzeba uznania mogą zbudować emocjonalną przepaść między nastolatką a światem dorosłych. W końcu okazuje się, że prawdziwa zagadka tkwi nie tyle w śladach zbrodni, ile w ludzkim milczeniu .

Najmocniejszym atutem książki jest styl – oszczędny, precyzyjny, pełen niedopowiedzeń. Cisza między dialogami jest głośniejsza niż krzyk, a brak opisów krajobrazów rekompensują przemyślane, nośne słowa prowadzące śledztwo emocjonalne w czytelniku.

Chociaż tempo nie jest gwałtowne i brak tu rozlewu krwi, narracja to tzw. „slowburn”: napięcie narasta stopniowo, a czytelnik coraz głębiej wciąga się w labirynt rodzinnych sekretów i psychologicznych zależności. Momentami odnosi się wrażenie, że każdy – matka, siostra, przyjaciółka czy chłopak – miałby motyw, by Sarę usunąć z życia.

Zakończenie może nie zaskakuje – rozwiązanie jest przewidywalne, ale to nie pozbawia finału siły dramaturgicznej. Wręcz odwrotnie, otwarty ton nawet po wyjaśnieniu zniknięcia Sary zostawia uczucie niedosytu – jakby autorce zależało bardziej na pytaniach niż na definitywnej odpowiedzi.

Kilka drobnych zastrzeżeń: dialogi bywają momentami sztuczne, a powtórzenia opisu urody czy młodości Sary wydają się zbytnie. Mimo to emocjonalna siła opowieści oraz realistyczny portret rodziny rekompensują te niedociągnięcia i sprawiają, że czyta się tę książkę jednym tchem.

„Zaginiona” to kryminał osadzony w realiach true crime, ale również wnikliwa, psychologiczna opowieść o relacjach, niedomówieniach i wpływie niedostrzeganych emocji. To powieść, która angażuje intelekt i serce, zmusza do refleksji nad tym, jak mało naprawdę wiemy o osobach najbliższych. Polecam tę lekturę wszystkim, którzy cenią literaturę pełną napięcia, ale budowanego w ciszy i subtelnej atmosferze.


Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

Moja ocena: 8/10

 

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

kryminał, sensacja, thriller

Data wydania: 2025-05-13

Liczba stron: 296

ISBN: 9788383355320


 

Władza i postęp. Tysiąc lat walki o technologię i dobrobyt - Daron Acemoglu, Simon Johnson

Władza i postęp. Tysiąc lat walki o technologię i dobrobyt - Daron Acemoglu, Simon Johnson

 

Ważna i aktualna książka laureatów Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii w 2024 roku, w której autorzy dokonują odważnej reinterpretacji dziejów postępu technicznego i starają się odpowiedzieć na pytanie: Dlaczego rozwój technologii zbyt często przynosił korzyści wyłącznie elitom i jak możemy to zmienić?

Zmiany technologiczne tradycyjnie są postrzegane jako pozytywny czynnik, prowadzący do wzrostu dobrobytu całego społeczeństwa. Jednak w rzeczywistości rozwój technologii zazwyczaj służył wąskiej grupie elit, pomagając im osiągnąć jeszcze większe bogactwo i władzę. Reszta społeczeństwa musiała zadowolić się iluzją postępu. Pod tym względem niewiele się zmieniło od wieków: zarówno średniowieczne usprawnienia w rolnictwie, jak i rewolucja przemysłowa oraz fenomenalny rozwój technologii cyfrowych ostatnich lat wzbogaciły nieliczne grono potentatów, nie przekładając się na wzrost dochodów reszty społeczeństwa.

Daron Acemoglu i Simon Johnson obalają główne tezy współczesnego technooptymizmu i zwracają uwagę na niebezpieczeństwo obecnego kierunku rozwoju technologii, który podważa demokrację i prowadzi do koncentracji władzy i bogactwa w rękach niewielkiej grupy elit, marginalizując większość. Przekonują też, że możemy zmienić ten schemat i skierować rozwój technologii na ścieżkę, prowadzącą ku wspólnemu dobru.



„Władza i postęp” to książka, która wchodzi z impetem w debatę o przyszłości technologii i społeczeństw. Laureaci Nagrody Nobla z 2024 roku, Daron Acemoglu i Simon Johnson, nie zadowalają się powtarzaniem utartych frazesów o dobrodziejstwach cyfrowego świata. Zamiast tego proponują ambitną, panoramiczną analizę tysiąca lat relacji między technologicznymi przełomami a strukturami władzy. To nie jest tylko przeszłość – to ostrzeżenie i wezwanie do działania.

Autorzy przekonują, że postęp technologiczny nigdy nie był neutralny. Od reform agrarnych w średniowieczu, przez rewolucję przemysłową, aż po rewolucję cyfrową – każda z tych przemian służyła przede wszystkim wzmocnieniu elit. Innowacje wzmacniały tych, którzy i tak już mieli najwięcej: ziemian, fabrykantów, dzisiejszych gigantów Doliny Krzemowej. Zamiast redystrybucji dobrobytu, mamy jego coraz większą koncentrację.

Czytając tę książkę, trudno nie zauważyć, jak głęboko zakorzeniony jest mechanizm zawłaszczania innowacji przez elity. W każdej epoce – niezależnie od skoku technologicznego – decydenci znajdowali sposoby, by przekuć go w narzędzie dominacji. Nawet wynalazki, które z założenia mogły służyć większości, z czasem stawały się elementem budowy nowych form zależności. Ta myśl, choć niepokojąca, jest jednym z najmocniejszych punktów książki.

Acemoglu i Johnson nie zatrzymują się na historii. Druga część książki przenosi nas w świat cyfryzacji, automatyzacji i sztucznej inteligencji. Tu ostrzeżenia stają się jeszcze bardziej aktualne. Technologie, które miały nas „wyzwolić”, coraz częściej pozbawiają nas wpływu na otaczającą rzeczywistość. Kiedy garstka korporacji decyduje o kształcie internetu, przetwarza nasze dane i automatyzuje miejsca pracy – demokracja zaczyna być iluzją. Autorzy pytają, czy przyszłość należy jeszcze do obywateli, czy już tylko do właścicieli algorytmów.

Nie oznacza to jednak, że książka tonie w pesymizmie. Autorzy oferują też rozwiązania – od reform podatkowych, przez inwestycje w edukację, po większą partycypację społeczną w decyzjach dotyczących rozwoju technologicznego. Ich propozycje bywają ogólne, czasem zbyt skondensowane, ale są próbą zarysowania innej ścieżki – bardziej sprawiedliwej, inkluzywnej, odpowiadającej na realne potrzeby ludzi, nie tylko akcjonariuszy.

Styl książki zasługuje na osobne wyróżnienie. Choć porusza skomplikowane zagadnienia ekonomiczne, jest przystępna i klarowna. Autorzy potrafią pisać o złożonych procesach bez popadania w akademicki żargon. Ilustrują swoje tezy konkretnymi przykładami historycznymi, co sprawia, że książkę czyta się jak opowieść o tym, co poszło nie tak i co jeszcze można uratować.

Nie brakuje jednak słabszych stron. Dominujący amerykocentryzm bywa męczący, szczególnie w analizach współczesnych regulacji prawnych i politycznych. Europa pojawia się marginalnie, a inne regiony świata prawie wcale. Również analiza sztucznej inteligencji momentami traci głębię – autorzy zdają się nie doceniać tempa i złożoności tej rewolucji. Brakuje pogłębionego odniesienia do nauki i roli środowisk akademickich w tworzeniu podstaw postępu, co pozostawia niedosyt.

Pomimo tych niedociągnięć, „Władza i postęp” to książka ważna i potrzebna. Pomaga zrozumieć, dlaczego technologie, które miały być narzędziem emancypacji, tak często służą reprodukcji władzy i przywilejów. To lektura nie tylko dla ekonomistów czy politologów, ale dla każdego, kto zastanawia się, w jakim świecie chcemy żyć. Książka przypomina, że technologia to nie przeznaczenie – to wybór. A jeśli nie chcemy, by przyszłość była powtórką z przeszłości, musimy odzyskać kontrolę nad tym wyborem.


 Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

Moja ocena: 8/10

 

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Data wydania: 2025-05-27

Liczba stron: 584

ISBN: 9788383355580

Szanta - Wojciech Wójcik

Szanta - Wojciech Wójcik

 

Dwa ciała. Jedna legenda. I morderca, który nie cofnie się przed niczym.

Na Mazurach dochodzi do podwójnej tragedii. Najpierw w posiadłości nad jeziorem Bełdany znalezione zostają zwłoki profesora. Miesiąc później, w tym samym miejscu, zaadaptowanym teraz na muzeum żeglarstwa, ginie nowo wybrana kierowniczka. Przypadek? A może zbiory profesora kryją coś tak cennego, że ktoś gotów jest popełnić zbrodnię, by to zdobyć? A jeśli to robota nie złodzieja, tylko szaleńca? W końcu kierowniczka straciła nie tylko życie, ale również… włosy. Atmosfera gęstnieje jeszcze bardziej, gdy nieopodal, nad leśnym jeziorem, były policjant Hubert Lange znajduje odcięty warkocz innej kobiety.

Jagoda Matusiak, młoda muzealniczka, odkrywa, że kierowniczka obsesyjnie interesowała się pewną żeglarską legendą. Czy to tam należy szukać klucza do rozwiązania zagadki? Niewiadomych jest wiele, ale jedno jest pewne – morderca nie jest widmem z mazurskiej mgły. Jest przerażająco realny. I czai się bliżej, niż można by przypuszczać.



Wojciech Wójcik powraca z kolejną powieścią kryminalną, która nie tylko trzyma w napięciu, ale też snuje fascynującą opowieść o tajemnicach zaklętych w mazurskich pejzażach. „Szanta” to książka, która od samego początku wciąga czytelnika w mroczny klimat prowincji, gdzie przeszłość nigdy nie umiera, a stare legendy mają niepokojąco realny wpływ na teraźniejszość.

Akcja rozgrywa się w urokliwym, lecz niepokojąco cichym zakątku nad jeziorem Bełdany. Pierwsze morderstwo – śmierć profesora – zdaje się początkowo tajemniczym samobójstwem. Kiedy jednak miesiąc później ginie kierowniczka nowo tworzonego muzeum żeglarstwa, staje się jasne, że coś jest nie tak. Tym bardziej, że kobieta traci nie tylko życie, ale również… włosy. Makabryczny szczegół, który przekształca kryminał w rasowy thriller psychologiczny.

Mazury w tej książce nie są jedynie tłem – są integralnym elementem opowieści. Wójcik maluje krajobrazy tak, że czuć zapach lasu po deszczu, słyszy się trzask gałęzi pod stopami i widzi mgłę snującą się nad wodą. Ten surowy, ale piękny świat staje się cichym świadkiem zbrodni i tajemnic, które powoli wychodzą na jaw. Jeziora, lasy, stare domy i pieśni żeglarskie nabierają drugiego dna – to nie tylko romantyczna sceneria, ale też element budujący niepokój i poczucie zagrożenia.

W centrum fabuły stoją kobiety – Jagoda, Roma i Emilia – które, każda z własnym bagażem doświadczeń, próbują nie tylko odbudować muzeum, ale i rozwikłać zagadkę serii zbrodni. Towarzyszy im były policjant Hubert Lange, cyniczny, ale bystry obserwator, oraz tajemnicza młoda kobieta, podająca się za dziennikarkę. Każda z postaci ma swoją historię, własne lęki i powody, by szukać prawdy. I to właśnie ta wielowątkowość – zarówno w fabule, jak i w psychologii bohaterów – stanowi o sile tej powieści.

Wójcik prowadzi narrację w sposób przemyślany. Tempo jest nierówne, momentami spowalnia, by za chwilę ruszyć z impetem. Ta gra z rytmem sprawia, że czytelnik nieustannie balansuje między poczuciem sennej codzienności a nagłymi zrywami grozy i niepokoju. Autor nie boi się również poruszać trudnych tematów – samotności, przemocy, nierozliczonych win z przeszłości. Zbrodnia w „Szancie” nie jest przypadkowa – ma swoje korzenie w historii i emocjach, które przez lata dojrzewały w cieniu mazurskich drzew.

Istotnym elementem jest również tytułowa „szanta” – pieśń, która powraca niczym echo dawnych wydarzeń, nadając powieści rytmiczny, niemal hipnotyczny ton. Motyw legendy żeglarskiej i zaginionego dziennika sprzed lat tworzy intrygujące połączenie z klasycznym śledztwem. Autor udowadnia, że lokalna historia i folklor mogą być równie przerażające jak współczesne zbrodnie.

Choć powieść ma ponad 500 stron, trudno mówić o dłużyznach. Owszem, zdarzają się momenty, które spowalniają akcję, ale zwykle służą one pogłębieniu portretów psychologicznych lub budowie napięcia. Dla czytelnika lubiącego złożone struktury i wielowarstwowe opowieści, „Szanta” będzie lekturą satysfakcjonującą i angażującą.

„Szanta” to książka, która wciąga zarówno atmosferą, jak i zagadką kryminalną. To nie tylko sprawnie skonstruowany thriller, ale też opowieść o ludzkich słabościach, o przeszłości, która nie chce odejść, i o ludziach, którzy mimo własnych lęków i błędów próbują odkryć prawdę. Wojciech Wójcik stworzył historię, która zostaje w głowie na długo po przeczytaniu ostatniej strony. Dla miłośników kryminałów z duszą – pozycja obowiązkowa.

 

Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

Moja ocena: 9/10

 

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

kryminał, sensacja, thriller

Data wydania: 2025-04-29

Liczba stron: 540

ISBN: 9788383355337


 

Między zobowiązaniem a zdradą - Shain Rose

Między zobowiązaniem a zdradą - Shain Rose

 

Gorący romans – sensacja TikToka!

Wspólnik mojego ojca zrobi wszystko dla imperium, które razem zbudowali… Gotowy jest nawet mnie poślubić.

Declan Hardy, obiekt kobiecych westchnień, miliarder i były gwiazdor NFL, jest moim całkowitym przeciwieństwem. Rządzi, gdy ja współpracuję. Jest spontaniczny, gdy ja działam rozważnie. Głośny, kiedy ja milczę. Jedyne, co nas łączy, to fakt, że nasze nazwiska znalazły się w testamencie mojego ojca. On odziedziczy imperium fitnessu i hotelarstwa, a ja zachowam to, co jest dla mnie najcenniejsze. Z zastrzeżeniem, że go poślubię – na określonych warunkach.

Rok fałszywego małżeństwa. Rok wspólnego mieszkania. Rok udawania, że pasuję do jego luksusowego stylu życia.

Ale warunki nigdy nie są takie proste. Zwłaszcza gdy nie wiem, czy jego pocałunki są udawane, czy to ja udaję, kiedy je odwzajemniam. A gdy pojawia się coraz więcej warunków, staje się jasne, że istnieje cienka granica między zobowiązaniem a zdradą… i żadne z nas nie wie, gdzie ta granica przebiega.

Shain Rose to bestsellerowa autorka romansów pełnych namiętności. Między zobowiązaniem a zdradą to pierwszy tom z serii „Miliarderzy z klanu Hardych”.



„Między zobowiązaniem a zdradą” autorstwa Shain Rose to pierwsza odsłona nowego cyklu romansowego „Miliarderzy z klanu Hardych”. Książka cieszy się już dużą popularnością w mediach społecznościowych, a jej fabuła od pierwszych stron wrzuca nas w sam środek zawiłej relacji opartej na przymusowym małżeństwie, tajemniczym testamencie i nieprzewidywalnych emocjach. Choć wydaje się, że mamy tu do czynienia z klasycznym romansem z motywem „wrogowie do kochanków”, Rose wplata w tę opowieść kilka bardziej złożonych wątków, które czynią książkę wartą uwagi.

Historia opiera się na dobrze znanym schemacie: dziedziczenie pod warunkiem zawarcia małżeństwa. Everly, rozsądna, poukładana kobieta, zostaje zmuszona do ślubu z Declanem – charyzmatycznym miliarderem i byłym sportowcem, który uosabia wszystko, od czego Everly zwykle trzyma się z daleka. Już ten punkt wyjścia wywołuje napięcie i daje potencjał do rozwoju pełnej emocji relacji, której intensywność stale rośnie.

Autorka umiejętnie buduje napięcie między bohaterami. Ich różnice temperamentu, wzajemne złośliwości i przymus bliskości w ramach fałszywego małżeństwa sprawiają, że trudno oderwać się od lektury. Co ciekawe, Rose nie skupia się wyłącznie na erotycznym napięciu (choć takich scen zdecydowanie nie brakuje), ale również na budowaniu psychologicznych portretów postaci. Szczególnie Everly jawi się jako postać z krwi i kości – pełna sprzeczności, rozterek, ale też siły i odwagi.

Nie sposób nie wspomnieć o ciemniejszych stronach tej historii. Pojawia się wątek przemocy emocjonalnej w przeszłości bohaterki, który nadaje opowieści większą głębię. Wplecenie takiego motywu nadaje książce poważniejszy ton i może być dla wielu czytelników wartością dodaną. To nie jest tylko historia o namiętności – to także opowieść o przełamywaniu barier, o zaufaniu i o odzyskiwaniu kontroli nad własnym życiem.

Z drugiej strony nie da się ukryć, że „Między zobowiązaniem a zdradą” nie ucieka od schematów gatunku. Wielu czytelników odgadnie rozwój wydarzeń już na wczesnym etapie. Niektóre zwroty akcji wydają się przesadnie dramatyczne, a motyw testamentu jako „haczyka” fabularnego może wydawać się mało wiarygodny. Pewnym problemem może też być zbyt duża liczba scen erotycznych, które momentami dominują nad narracją i spowalniają tempo opowieści.

Relacja między głównymi bohaterami budowana jest na intensywności emocji i fizyczności, co nie każdemu czytelnikowi przypadnie do gustu. Niektórzy mogą uznać, że rozwój emocjonalny tej relacji jest zbyt pobieżny, a przeważa napięcie seksualne. Z drugiej strony – właśnie to może być siłą tej książki dla osób szukających lekkiej, zmysłowej lektury na wieczór.

Styl Shain Rose jest prosty, przystępny, a dialogi między bohaterami bywają cięte i zabawne. Autorka potrafi oddać napięcie i emocje w sposób, który nie nuży, a wręcz wciąga. Lektura tej książki to idealny wybór na relaks po ciężkim dniu – zapewnia rozrywkę, emocje i szczyptę dramatyzmu.

Podsumowując – „Między zobowiązaniem a zdradą” to romans, który nie rewolucjonizuje gatunku, ale sprawdza się doskonale jako wakacyjna, emocjonalna lektura. Fani namiętnych historii, pełnych iskrzących dialogów, silnych charakterów i burzliwych relacji, z pewnością znajdą tu coś dla siebie. A tych, których nie przekonuje przesyt scen erotycznych czy schematyczna fabuła, może przyciągnąć dojrzały wątek przemocy emocjonalnej i walki o własną tożsamość. To książka nieidealna, ale z pewnością intrygująca.

 

Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

Moja ocena: 6/10

 

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Cykl: Miliarderzy z klanu Hardych (tom 1)

literatura obyczajowa, romans

Data wydania: 2025-05-27

Liczba stron: 448

ISBN: 9788383355641


 

Ostatni gość weselny – Jason Rekulak

Ostatni gość weselny – Jason Rekulak

Mistrzowsko napisany thriller psychologiczny o ojcu, który stawia na szali wszystko, by uratować córkę przed ryzykowną decyzją.

Kierowca firmy kurierskiej Frank Szatowski jest w szoku, gdy po trzech latach milczenia niespodziewanie odbiera telefon od swojej córki Maggie. Jest jeszcze bardziej zaskoczony, gdy córka zaprasza go na swój ślub w New Hampshire.

To jednak nie koniec niespodzianek – okazuje się, że wybrankiem Maggie jest syn słynnego miliardera z branży technologicznej, a sam ślub odbędzie się w luksusowej prywatnej posiadłości, do której tacy ludzie jak Frank zwykle nie mają wstępu.

Czując się zupełnie nie na miejscu, mężczyzna stara się naprawić relacje z córką i bliżej poznać jej nową rodzinę. Jednak niepokojące sygnały sprawiają, że zaczyna coraz bardziej podejrzliwie patrzeć na rodzinę Gardnerów, która najwyraźniej ma wiele tajemnic. I może jest jeszcze za wcześnie na świętowanie…

Typowy ojciec z klasy średniej walczy z rodziną miliarderów o duszę swojej córki w najlepszym thrillerze, jaki przeczytałem w tym roku. Grady Hendrix



Kiedy Frank Szatowski, zwyczajny kurier klasy średniej, otrzymuje telefon od córki po trzech latach milczenia, myśli, że wszystko się zmienia. Maggie niespodziewanie zaprasza go na swój ślub – w Nowej Anglii, w luksusowej posiadłości rodziny Gardnera. Już sama scena wesela to dramat klasowy i obietnica napięcia. Od początku Frank czuje się jak intruz – i czytelnik razem z nim, gdy zaczynają się pierwsze, niepokojące sygnały.

Rekulak buduje napięcie nie poprzez strach, ale przez ciszę i niedopowiedzenia. Każda rozmowa jest jak rozmowa teściowej z kwiatami – niby miła, ale obca. Frankowi trudno zaufać temu światu pełnemu doskonałości i tajemnic, zwłaszcza gdy pojawiają się wątki zaginięcia młodej kobiety oraz dziwne zachowania samego Aidan Gardnera. Ta warstwa obcości staje się kluczowa do zrozumienia tego, co realistyczne, a co powierzchowne.

Relacja ojca i córki jest sercem powieści. Frank to bohater, którego po ludzku rozumiemy – jego skrucha, miłość i determinacja w naprawieniu relacji są bardzo autentyczne. To właśnie z jego perspektywy obserwujemy zakulisową grę Gardnera i clichés świata bogaczy. Widzimy mistrzowską scenę klasowych antagonizmów – zwykły człowiek wobec miliarderów. Frank nie jest herosem – jest zmęczony życiem, nieco zgryźliwy, ale też wytrwały.

Moim zdaniem można śmiało stwierdzić, że powieść wciąga. Choć tempo jest raczej spokojne, to historia „slow-burn”, gdzie w pewnym momencie Mick twist zmienia dynamikę i pochłania czytelnika bez reszty . Sceny w osamotnionej posiadłości nad jeziorem są sugestywne, a atmosfera klaustrofobiczna.

Największą zaletą książki jest mergowanie rodzinnego dramatu z thrillerem psychologicznym. Frank to bohater emocjonalny, a Maggie – zagadkowa i nieoczywista. Gardnerowie są złożeni i pełni sekretów, a napięcie rośnie, gdy kolejne tajemnice wychodzą na światło dzienne – m.in. kiedy ginie jedna z gości weselnych, co wprowadza fabułę na tory kryminału.

Jednak książka ma również słabe strony. Znaczna część krytyków narzeka na postaci drugoplanowe – niemal wszyscy poza kilkoma wyjątkami bywają irytujący i trudni do polubienia. Sam narrator bywa postrzegany jako zbyt monotematyczny – grupa komentujących zauważała, że można „znienawidzić głównego bohatera”, mimo że motywacje są jasne i zrozumiałe .

Kolejny aspekt to zakończenie – opisują je jako zbyt otwarte, niewyjaśnione, pozostawiające czytelnika z pytaniami, zamiast dać satysfakcjonujące zamknięcie . Niektórzy sugerują, że to celowy zabieg, jednak innym zabrakło wyraźniejszego finału.

Mimo tych niedostatków „Ostatni gość weselny” to kawał solidnej literatury – bliższy dramatowi psychologicznemu niż estradowemu thrillerowi. Rekulak znakomicie portretuje mechanizmy rodzinnego napięcia, klasowych różnic i próby odbudowy relacji w cieniu luksusu i kłamstw. Dla czytelników, którzy cenią w thrillerze przede wszystkim emocje i refleksję, a nie tylko szybkie zwroty akcji – lektura obowiązkowa.

Podsumowując – to powieść, która wciąga, niepokoi i zmusza do zastanowienia się nad tym, ile naprawdę wiemy o ludziach, których kochamy. To opowieść o miłości i podejrzliwości, o granicy między opieką a kontrolą. Książka zostaje w głowie na długo i choć buduje nastrój stopniowo, jej echo trwa jeszcze po zamknięciu ostatniej strony.


Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

Moja ocena: 7/10

 

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Tytuł oryginału: The Last One at the Wedding

Data wydania: 2025-05-13

Liczba stron: 400

ISBN: 9788383355238


 

Czwarty zwrot już nadszedł. Co sezony historii mówią nam o tym, jak i kiedy zakończy się obecny kryzys - Neil Howe

Czwarty zwrot już nadszedł. Co sezony historii mówią nam o tym, jak i kiedy zakończy się obecny kryzys - Neil Howe

 

Pouczająca i w ostatecznym rozrachunku pokrzepiająca książka, która pozwala zrozumieć obecny kryzys i pokazuje, w jaki sposób Ameryka i świat muszą się przygotować na wyzwania przyszłości.

Dwadzieścia pięć lat temu Neil Howe i William Strauss olśnili świat prowokacyjną nową teorią o amerykańskiej historii. Patrząc wstecz na ostatnie 500 lat, odkryli wyraźny schemat: nowożytna historia przebiega w cyklach trwających mniej więcej osiemdziesiąt do stu lat, podzielonych na cztery zwroty. Ostatni z tych okresów jest najbardziej niebezpieczny, stanowiąc okres wstrząsów społecznych i mobilizacji narodowej, czego najbardziej traumatycznymi przykładami są druga wojna światowa, wojna secesyjna i rewolucja amerykańska. Teraz, zgodnie z planem, nadszedł nasz własny czwarty zwrot. Neil Howe powraca więc z nową, niezwykłą prognozą. To, co widzimy wokół nas – polaryzacja, rosnące zagrożenie konfliktem wewnętrznym i globalną wojną – na początku lat trzydziestych XXI wieku osiągnie punkt kulminacyjny, który stwarza ogromne zagrożenie, a jednocześnie niesie ze sobą wielką obietnicę, być może nawet kolejnego złotego wieku Ameryki. „Kierując się głębokim poczuciem, że amerykańska demokracja jest poważnie zagrożona, Howe przewiduje jednak, że z dzisiejszego kryzysu i wszechobecnego partyjniactwa wyłoni się egalitarna, otwarta na świat, pewna siebie i zjednoczona Ameryka”. Francis Fukuyama



Neil Howe w swojej najnowszej książce „Czwarty zwrot już nadszedł” podejmuje się śmiałej próby zrozumienia historii przez pryzmat powtarzających się cykli. Opierając się na koncepcji, którą wraz z Williamem Straussem przedstawił już ćwierć wieku temu, autor stawia tezę, że nasz świat – a zwłaszcza społeczeństwo amerykańskie – znajduje się właśnie w najbardziej burzliwej fazie cyklu historycznego. To odważna, ale dobrze uargumentowana diagnoza, która może przemówić do czytelnika zaniepokojonego tym, co dzieje się na świecie.

Książka nie tylko analizuje przeszłość – opowiada o wojnie secesyjnej, drugiej wojnie światowej czy kryzysie lat 30. XX wieku – ale również z rozmachem próbuje przewidzieć przyszłość. Według Howe’a wchodzimy właśnie w czas głębokich przemian: chaosu, niepewności i konfliktów, które mogą doprowadzić do wielkiej zmiany. Czy będzie to odrodzenie społeczne i moralne, czy raczej ostateczny upadek dotychczasowego ładu – zależy od działań, które podejmiemy jako społeczeństwo. W tej wizji jest zarówno ostrzeżenie, jak i iskra nadziei.

To, co imponuje najbardziej, to rozległość materiału i konsekwencja, z jaką autor prowadzi czytelnika przez meandry historycznych analogii. Każdy z czterech zwrotów – wysokiego, przebudzenia, rozkładu i kryzysu – ma swoje unikalne cechy i miejsce w większej układance. Howe nie tylko opisuje te fazy, ale pokazuje też, jak każda generacja – Baby Boomers, pokolenie X, Millenialsi i Z – wpisuje się w ich schemat i jak wpływa na społeczne przemiany.

Narracja książki jest zaskakująco przystępna, mimo jej akademickiego fundamentu. Autor nie zasypuje czytelnika suchymi faktami – prowadzi go, krok po kroku, przez skomplikowany świat zależności społecznych i politycznych. Czuć jednak, że to książka amerykańska w duchu i treści – dominują odniesienia do historii USA, ich polityki, gospodarki i kultury. Choć autor chwilami wspomina o innych częściach świata, brakuje bardziej uniwersalnego spojrzenia, które uwzględniłoby doświadczenia Europy, Azji czy Ameryki Południowej.

Nie zmienia to jednak faktu, że zaproponowana koncepcja cykliczności dziejów może być inspirująca również dla czytelnika spoza USA. Takie podejście do historii – jako serii powtarzających się scenariuszy – budzi refleksję nad tym, czy nasze społeczeństwa rzeczywiście uczą się na błędach przeszłości, czy raczej są skazane na ich wieczne powielanie. Czwarty zwrot jako czas kryzysu – pełen wojen, przewartościowań, ale też nadziei – znajduje niepokojąco wiele potwierdzeń we współczesnym świecie.

Autor przekonuje, że z obecnego chaosu może narodzić się coś nowego – bardziej egalitarna, zjednoczona, odporna społecznie rzeczywistość. Nie jest to jednak optymizm bezwarunkowy – to raczej apel o odpowiedzialność. W tej książce nie znajdziemy pocieszenia dla biernych – przeciwnie, jest to wezwanie do działania, do zrozumienia procesów, które na naszych oczach zmieniają świat.

Na tle współczesnej literatury społeczno-historycznej „Czwarty zwrot już nadszedł” wyróżnia się odwagą myślenia i erudycyjnością. To nie jest książka, którą można połknąć w jeden wieczór – wymaga czasu, uwagi i refleksji. Ale wysiłek ten zostaje wynagrodzony – otrzymujemy spójną, głęboko przemyślaną analizę mechanizmów społecznych, które mogą rządzić historią bardziej, niż chcielibyśmy przyznać.

Warto podkreślić, że Howe nie straszy przyszłością, lecz raczej stara się oswoić jej nieuchronność. Książka nie tylko tłumaczy teraźniejszość, ale pomaga odnaleźć się wśród niepokojów i napięć, które towarzyszą naszym czasom. To pozycja obowiązkowa dla tych, którzy chcą zrozumieć, dlaczego świat wygląda tak, jak wygląda – i co jeszcze może się wydarzyć.


Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

Moja ocena: 9/10

 

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Reportaż

Data wydania: 2025-05-13

Liczba stron: 632

ISBN: 9788383355269


 

Edward Ashton - Mickey 7

Edward Ashton - Mickey 7



Mickey 7 – pierwszy tom cyklu Mickey 17 autorstwa Edwarda Ashtona. Z filmowej okładki, którą po części zawdzięczamy Bong Joon-Ho – reżyserowi odpowiedzialnemu za film na motywach tejże powieści – patrzy na nas obsadzony w głównej i za razem tytułowej roli Robert Pattison. Wymienialny. Czyli ktoś, kto ginie, żeby przeżyć mógł ktoś. Cyferka przy imieniu oznacza wersję, którą nowoczesna technologia „powołała do życia na nowo” po śmierci wersji poprzedniej. Zatem ten patrzący na nas z okładki to raczej nie Mickey1, ani Mickey2, gdyż sprawia wrażenie ze śmiercią całkiem oswojonego.

Po co to całe zabijanie i ożywianie kolejnych Mickeyów? Ano po to, żeby człowiek zniszczywszy do reszty planetę, na której żyje, mógł do woli niszczyć kolejne w całym wielkim wszechświecie pod pretekstem konieczności kolonizacji. W powieści jako ofiara ludzkiej kolonizacji wybrany zostaje Niflheim. Jako, że pierwszym zadaniem w przypadku nowej kolonii jest stwierdzenie czy w miejscowej mikrobiocie jest coś, co może stanowić zagrożenie dla ludzkiego zdrowia, Mickey zostaje poddany paru próbom wytrzymałościowym. Po serii sukcesów, kolejna wersja Mickeya podczas jednej z rutynowych ekspedycji ginie (choć bardziej pasuje tu określenie – gubi się, bo nadal żyje). Jako, że „życie” wymienialnego jest o wiele mniej cenne od życia reszty załogi, jego siódma wersja zostaje automatycznie spisana na straty, a do funkcjonowania włączona wersja ósma. I tu rodzi się problem stanowiący główny wątek powieści. Obie wersje się spotykają. Obie wersje wiedzą, że muszą to ukrywać przed całą resztą, ponieważ zwielokrotnienie wymienialnych jest surowo zabronione. Czy obie wersje mogą współpracować?

Pod względem fabularnym, Mickey 7 to literacka kiszka, która zasługuje tylko na dwa plusiki. Pierwszy za pomysł transferu umysłu do innych cielesnych powłok, ponieważ to coś, co intrygowało mnie od zawsze. Drugi za dokładne wyjaśnienie skąd wzięły się poszczególne elementy składowe tej fantastycznej historii, co skierowało losy załogantów w taki, a nie inny sposób i wreszcie, dlaczego Mickey Barnes stał się wymienialnym, ponieważ raczej nikt o zdrowych zmysłach sam nie zgłosiłby się do pracy na takim stanowisku. Poza tym rolę głównego bohatera sprowadzono tu do zwykłego tamagotchi. Czytamy, jak je, pije, śpi, a jak umrze to przecież można go zresetować. Wieje nudą. A mogło nie wiać.

Całe szczęście Mickey 7 to dylematy wychodzące poza tę nudną fabułę. Na przykład paradoks polegający na tym, że taki wymienialny jest jednocześnie nic nie wartą wielorazową powłoką treningową do badania zagrożenia, dlatego próżno tu szukać szacunku do jego osoby, ale z drugiej strony to przecież jedyna wielorazowa powłoka treningowa do badania zagrożenia, zatem element ważny i obligatoryjny w myśl kolonizacji nowych planet.

Kolejne pytania, które warto postawić przy okazji obcowania z tą lekturą to gdzie kończy się dusza, a zaczyna technologia? Czy jedyna ludzka wersja Mickeya to Mickey Barnes z krwii i kości nie wytworzonych w laboratorium, a każda kolejna to jedynie rezultat wielu lat pracy wielkich umysłów? Czy wiedząc, że po śmierci odrodzimy się na nowo z takim samym wyglądem oraz umysłem, daje nam ciche przyzwolenie na traktowanie aktu odbierania życia jako czegoś normalnego? Czy poświęcenie jednostki (w tym przypadku zrobienie z niej wymienialnego) w myśl większego dobra (w tym przypadku stworzenie gruntu pod „kiełkowanie” nowej cywilizacji) jest humanitarne? Przenosząc tę fikcję z kart powieści do rzeczywistości, czy nadejdzie kiedyś czas, w którym na świecie będzie kilkaset miliardów ludzi, ale żadnej duszy?

Mickey 7 to także historia o tym, jak można dosłownie stanąć z boku, żeby popatrzeć na siebie z perspektywy trzeciej osoby i dostrzec to, co być może było dla nas niedostrzegalne do tej pory. Zastanawiam się, czy gdyby każdy z nas mógł popatrzeć na siebie tak, jak Mickey 7 na swoją ciut późniejszą wersję, urwałby sobie głowę, czy jednak się tolerował. Mogłoby to stanowić w pewnym sensie całkiem dobrą formę terapii, kto wszakże zna nas lepiej niż nasz rozmówca, czyli my sami?

Ode mnie 6/10 choć z potencjałem nawet na 8/10. Niewykorzystanym niestety.

AUTOR: Edward Ashton

TYTUŁ: Mickey 7

GATUNEK: Fantasy, science-fiction

DATA WYDANIA: 15.04.2025r

LICZBA STRON: 328

WYDAWNICTWO: Zysk i S-ka

ISBN: 9788383355412

OCENA: 🌟🌟🌟🌟🌟🌟★ (6/10)

PoważnieNiepoważny

 

W jazzowym duchu czyli „Księżyc nad Soho" Bena Aaronovitcha

W jazzowym duchu czyli „Księżyc nad Soho" Bena Aaronovitcha

O Benie Aaronovitchu i jego cyklu Rzeki Londynu czytałam bardzo wiele pochlebnych słów, przede wszystkim jako o klasyce urban fantasy. Nie bez znaczenia były także uwagi o tym, że jest to tak zwane męskie fantasy z policjantem w roli głównej – ponieważ nie przepadam za takim szufladkowaniem, to tym bardziej chciałam tej lektury spróbować. Kiedy więc miałam okazję chwyciłam za pierwszy tom czyli Rzeki Londynu.

Okazało się, że była to intrygująca książka, fantastyka, która faktycznie łamała pewne schematy, miała w sobie wibrację znaną z amerykańskich procedurali a przy tym nowoorleański sznyt. Jej czytanie sprawiło mi przyjemność, choć równocześnie dostrzegałam w niej piętno dekady, która minęła od czasu gdy pan Aaronovitch ją pisał. Jednak z racji na przychylne opinie wielu znawców fantastyki, których opinie sobie cenię, postanowiłam dać Rzekom Londynu kolejną szansę i tak moje ręce wpadł Księżyc nad Soho, a ja zabrałam się do lektury.

Londyński policjant pracujący „w wydziale przestępstw gospodarczych znanym jako Szaleństwo” Peter Grant, dostrzega że do ciała zmarłego saksofonisty jazzowego, który rzekomo umarł na zawał podczas występu, przywiązana jest pewna charakterystyczna melodia z lat trzydziestych. To tak zwane vestigium, które jest ściśle związane z magią, jednak znalezienie jej powiązań z Cyrusem Wilkinsonem nie jest tak proste jak Peter miał nadzieję. Szybko okazuje się, że saksofonista nie jest jedyną ofiarą, a w Soho było znacznie więcej tajemniczych zgonów powiązanych z muzycznym światem. Tylko czy można umrzeć na jazz? Im dłużej dochodzenie trwa, tym Grant coraz mocniej chce się tego dowiedzieć, tym bardziej, że sprawa staje się osobista kiedy okazuje się, że związany z nią może być także pewien wybitny choć niespełniony artystycznie muzyk, a prywatnie ojciec Peter.

Po raz kolejny Ben Aaronovitch prowadzi nas mniej lub bardziej zatłoczonymi uliczkami Londynu. Czasami odwiedzamy puby, czasami domy, czasami posterunki, a bywa i tak, że razem z Grantem lądujemy w rzece. Wraz z dochodzeniem skaczemy w czasie, szukamy elementów wspólnych, a równolegle uchylamy rąbka tajemnicy dotyczącego przeszłości szefa Szaleństwa. W dodatku oprócz sprawy dotyczącej jazzowych śmierci pozostawiających melodie na zmarłych, dochodzi także do odrażających zbrodni, które nijak nie mogą uchodzić za zgony naturalne. Niestety Thomas Nightingale wciąż nie doszedł do siebie po wydarzeniach wieńczących Rzeki Londynu, więc póki co Peter musi samodzielnie prowadzić swoje magiczne dochodzenia, a żmudną policyjną robotę osładza mu urocza Simone Fitzwilliam.

W niektórych momentach fabuła zaskakuje, w innych idzie utartymi szlakami, a jednak Księżyc nad Soho intrygował mnie do samego końca. Równocześnie, choć został wydany w tym samym roku co Rzeki Londynu, to w mojej opinii znacznie mniej trącał myszką, aczkolwiek wciąż pojawiają się trudne momenty. Akcja jest dynamiczna, w stosunku do poprzedniej części było nieco mniej wątków „rzecznych”, a więcej policyjnych, dowiadujemy się również nieco więcej o funkcjonowaniu magii i o jej nauczaniu. Całość czyta się dosyć lekko, a wątek jazzu wprowadza przyjemny klimat.

Cieszę się, że dałam panu Aaronovitchowi kolejną szansę, bo Księżyc nad Soho jest w mojej opinii książką znacznie lepiej napisaną niż jej poprzedniczka. Intensywnie wybrzmiewa tu wątek policyjny, londyński i magiczny, a wszystko to w jazzowym rytmie. Drugi tom cyklu sprawił mi całkiem sporą przyjemność czytelniczą i muszę przyznać, że czekam na Szepty pod ziemią.


Tytuł: Księżyc nad Soho
Tytuł oryginału: Moon Over Soho
Autor: Ben Aaronovitch
Tłumaczenie: Agnieszka Kalus
Data wydania: 2025-04-15
Wydawca: Zysk i S-ka
Liczba stron: 384
ISBN: 978-83-8335-456-9


Za możliwość lektury bardzo dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka

Zrecenzowała: Marta z bloga W sercu książki
Wygrywa pierwsze kłamstwo - Ashley Elston

Wygrywa pierwsze kłamstwo - Ashley Elston

 

Evie Porter prowadzi wymarzone życie miłej dziewczyny z amerykańskiego Południa. Ma kochającego chłopaka, dom z ogrodem i grono przyjaciół. Jest tylko jeden problem: Evie Porter nie istnieje.

Najpierw otrzymuje nową tożsamość: Evie Porter. Kiedy jej tajemniczy szef, pan Smith, podał jej to imię i miejsce zamieszkania, Evie stara się dowiedzieć jak najwięcej o miasteczku i jego mieszkańcach. Następnie pojawił się cel: Ryan Sumner. Ostatnim elementem układanki jest wykonanie pracy.

Evie nie może popełnić błędu, zwłaszcza po tym, co wydarzyło się ostatnim razem. Jednak kiedy w miasteczku pojawia się nowa kobieta, jej prawdziwa tożsamość zostaje zagrożona. Stawka tej gry jest wysoka – teraz Evie Porter musi być o krok przed swoją przeszłością, jednocześnie nie tracąc szansy na to, by mieć jakąkolwiek przyszłość.

Ta książka ma wszystko, co powinien mieć dobry thriller: fałszywe tożsamości, tajemniczego zleceniodawcę oraz grę w kotka i myszkę, która do końca lektury trzymała mnie w niepewności. Reese Witherspoon




Ashley Elston, znana dotąd głównie z literatury młodzieżowej, debiutuje w świecie thrillerów powieścią „Wygrywa pierwsze kłamstwo”. Historia Evie Porter, kobiety bez przeszłości, która przyjmuje nową tożsamość i wikła się w sieć niebezpiecznych kłamstw, zapowiada się jako intrygująca opowieść o manipulacji, tajemnicach i grze o przetrwanie.

 Evie prowadzi życie, o jakim wiele osób marzy — dom z ogrodem, kochający partner, grupa przyjaciół. Problem w tym, że nie jest tym, za kogo się podaje. Od lat pracuje dla tajemniczego człowieka zwanego panem Smithem, zmieniając tożsamości i wykonując jego polecenia. Ryan, jej obecny chłopak, nie jest przypadkiem — jest jej nowym zleceniem. Sytuacja zaczyna się komplikować, gdy w okolicy pojawia się kobieta, która zna jej prawdziwe imię i nazwisko.

 Powieść wciąga od pierwszych stron. Początkowo wszystko jest dopięte na ostatni guzik: atmosfera napięcia, klimat prowincjonalnego Południa USA i nieustające poczucie, że zaraz coś się wydarzy. Pomysł na fabułę jest świeży i pełen potencjału. Motyw fałszywej tożsamości w połączeniu z niejasną przeszłością głównej bohaterki sprawia, że trudno się oderwać od lektury.

 Z czasem jednak tempo akcji wyraźnie zwalnia. Pojawia się coraz więcej retrospekcji, rozważań bohaterki, a coraz mniej konkretów. Wątki, które mogłyby być rozwinięte — jak relacja z panem Smithem, jego motywacje, czy bardziej skomplikowana sieć zależności — zostają jedynie naszkicowane. Zabrakło też emocjonalnej głębi, która pozwoliłaby czytelnikowi naprawdę przejąć się losem Evie.

 Sama Evie jest postacią interesującą, ale nie do końca konsekwentnie poprowadzoną. Jej chłód i kontrola nad sytuacją zderzają się z momentami nieprzemyślanych decyzji. Relacje z innymi bohaterami — zwłaszcza z Ryanem i tajemniczą kobietą z przeszłości — wydają się powierzchowne. Brakuje chemii, niepokoju, konfliktu, który naprawdę podkręciłby napięcie.

 Zakończenie, choć logiczne, nie przynosi spodziewanej kulminacji. W thrillerze psychologicznym finał powinien być uderzający, zaskakujący lub przynajmniej emocjonalnie mocny — tutaj tego zabrakło. Zamiast szoku dostajemy raczej wyciszone domknięcie wątków, które nie pozostawia silnego wrażenia.

 Mimo to trudno całkowicie przekreślić tę książkę. Koncepcja kobiety żyjącej w fałszywej tożsamości, której życie zaczyna się rozpadać, ma duży potencjał. To historia zbudowana wokół niepokoju, kontroli, lęku przed ujawnieniem prawdy — a to są tematy, które zawsze działają na wyobraźnię. Gdyby tylko akcja była bardziej spójna, a emocje bohaterów intensywniejsze, mielibyśmy do czynienia z naprawdę mocną pozycją w gatunku.

 „Wygrywa pierwsze kłamstwo” to książka, która mogła być lepsza — ale i tak ma swoje momenty. Czyta się ją szybko, z ciekawością, nawet jeśli nie wszystko się zgrywa. To nie przełomowy thriller, ale całkiem udany debiut w tym gatunku i sygnał, że Ashley Elston może nas jeszcze zaskoczyć.

 

Moja ocena: 8/10

Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

 

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

kryminał, sensacja, thriller

Data wydania: 2025-04-15

Liczba stron: 368

ISBN: 9788383355009

 

Niewolnicy dopaminy. Ćwiczenia - Anna Lembke

Niewolnicy dopaminy. Ćwiczenia - Anna Lembke

 Ćwiczenia od autorki międzynarodowego bestsellera Niewolnicy dopaminy przeznaczone dla każdego, kto chce ograniczyć nadmierną konsumpcję i zapanować nad niepohamowanym dążeniem do przyjemności.

W swojej poprzedniej książce Niewolnicy dopaminy psychiatra Anna Lembke udowodniła, że otaczająca nas obfitość bodźców zapewniających poczucie zadowolenia, powoduje stres i przyczynia się do wzrostu wskaźników depresji, uzależnień i lęków. Jednak co możemy zrobić, żeby wyrwać się z zaklętego kręgu nieustannego dążenia do wciąż nowych przyjemności? Praktyczne ćwiczenia i inspirujące przykłady zawarte w tej książce pomogą zidentyfikować uzależniające substancje i zachowania, rozpocząć dopaminowy detoks i zresetować swój mechanizm nagrody tak, by osiągnąć równowagę w życiu.


 

Anna Lembke w swojej książce "Niewolnicy dopaminy. Ćwiczenia" kontynuuje wątki poruszone w pierwszej części serii, oferując czytelnikom zestaw praktycznych narzędzi do pracy nad własnymi nawykami. Nie jest to książka, którą czyta się dla samej teorii – to przewodnik, który wymaga zaangażowania i gotowości do zmian.

Autorka skupia się na mechanizmie nagrody, tłumacząc, dlaczego nasz mózg tak łatwo uzależnia się od szybkich i łatwych przyjemności. Media społecznościowe, zakupy, seriale czy nawet niektóre relacje międzyludzkie mogą stać się źródłem niekontrolowanej potrzeby dopaminowego pobudzenia. Lembke pokazuje, jak identyfikować swoje uzależniające schematy i jak skutecznie pracować nad ich zmianą.

Jednym z kluczowych tematów książki jest dopaminowy detoks. W przeciwieństwie do wielu modnych poradników, autorka nie narzuca rygorystycznych zasad ani skrajnych metod. Zamiast tego zachęca do stopniowych, realistycznych zmian, które można dostosować do własnych możliwości. To podejście sprawia, że książka nie jest kolejną pozycją z nurtu „radykalnej produktywności”, ale przemyślanym przewodnikiem po odzyskiwaniu równowagi w życiu.

Największym atutem książki są ćwiczenia, które pomagają przeanalizować własne zachowania i nawyki. Lembke korzysta ze sprawdzonych metod terapeutycznych, które stosuje w pracy z pacjentami, co dodaje książce wiarygodności. Czytelnik nie jest pozostawiony samemu sobie – każde zadanie ma jasno określony cel i prowadzi do lepszego zrozumienia własnych mechanizmów uzależnienia.

Warto jednak podkreślić, że „Niewolnicy dopaminy. Ćwiczenia” to nie jest książka do biernego przyswajania. Aby wynieść z niej jak najwięcej, trzeba rzeczywiście zaangażować się w proponowane zadania i podejść do nich szczerze. Niektóre ćwiczenia mogą wydawać się oczywiste, ale ich prawdziwa wartość tkwi w konsekwentnym ich stosowaniu. Jak zauważa autorka, kluczem do sukcesu jest systematyczność, a nie jednorazowy zryw.

Dla kogo jest ta książka? Przede wszystkim dla osób, które czują, że ich życie jest zdominowane przez ciągłe poszukiwanie szybkich przyjemności i trudno im zachować zdrową równowagę. To pozycja dla tych, którzy chcą świadomie zarządzać swoimi nawykami i nauczyć się kontrolować impuls do natychmiastowej gratyfikacji. Nie jest to jednak poradnik skierowany wyłącznie do osób zmagających się z poważnymi uzależnieniami – każdy, kto chce lepiej zrozumieć swój umysł i sposób funkcjonowania dopaminy, znajdzie tu wartościowe wskazówki.

Styl Lembke jest przystępny i klarowny, co sprawia, że książkę czyta się łatwo, mimo że porusza ona skomplikowane zagadnienia neurobiologii i psychologii behawioralnej. Autorka unika naukowego żargonu, a zamiast tego posługuje się przykładami z codziennego życia, dzięki czemu jej przekaz jest bardziej przystępny.

Podsumowując, „Niewolnicy dopaminy. Ćwiczenia” to wartościowa pozycja dla wszystkich, którzy chcą lepiej zrozumieć, jak działa ich mózg i jakie mechanizmy wpływają na ich codzienne decyzje. Nie jest to książka rewolucyjna, ale na pewno stanowi solidne narzędzie do pracy nad sobą. Osoby, które wcześniej zapoznały się z pierwszą częścią, powinny sięgnąć także po ten tom, ponieważ pozwala on przełożyć teorię na praktykę. Jeśli chcesz odzyskać kontrolę nad swoimi nawykami i świadomie zarządzać swoimi przyjemnościami, warto dać tej książce szansę.

Moja ocena: 8/10

Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

 

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

nauki społeczne

 

Data wydania: 2025-03-04

Liczba stron: 184

ISBN: 9788383354842