Królestwo złota - Maciej Rogoziński

Królestwo złota - Maciej Rogoziński

 

Czasem wystarczy jedno pęknięcie w ziemi, by rozsypał się cały wszechświat

Znany awanturnik, Tarn, wierzy, że po latach poszukiwań w końcu odnalazł legendarny skarb króla Sacregoldusa. Trzęsienie ziemi odsłoniło przejście prowadzące do ukrytych kosztowności – jednak jemu udało się wydobyć zaledwie kilka monet. Teraz planuje wrócić po resztę, a w tym celu potrzebuje pomocy miejskiego strażnika Weryksa oraz zwinnej złodziejki Kishy.

Wspólna wędrówka w góry szybko przybiera nieoczekiwany obrót. Na ich drodze staje Dave Rodensky – ekscentryk, który twierdzi, że pochodzi z innego świata. Pomoc temu niecodziennemu wędrowcowi w powrocie do domu wkrótce okaże się misją znacznie groźniejszą niż poszukiwanie skarbu…

Granice rzeczywistości zaczynają się zacierać. A za nimi czai się spisek, który może pochłonąć oba światy: ten, w którym królują miecze, i ten, gdzie rządzi sztuczna inteligencja.




„Królestwo złota” Macieja Rogozińskiego to dynamiczna i wielowarstwowa powieść, która z pozoru wydaje się opowieścią o skarbie i przygodzie — ale szybko rozwija się w coś znacznie więcej. Autor łączy w niej awanturnicze wątki, elementy science fiction i fantasy, tworząc historia pełną kontrastów: miecze i magia stają obok sztucznej inteligencji, kraina przygodowa przeplata się ze zderzeniem światów.

Na początku poznajemy Tana — awanturnika, który po latach odkryć w końcu natrafia na legendarny skarb króla Sacregoldusa. Trzęsienie ziemi odsłania wejście do podziemi, jednak nasze bohaterstwo zdobywa jedynie garść monet. Wraz ze strażnikiem Weryksem i złodziejką Kishą rusza po resztę. Już ten prolog zwiastuje jazdę bez trzymanki — podróże, zdrady, napięcie. Ale gdy do drużyny dołącza Dave Rodensky z „innego świata”, fabuła zmienia bieg i zaprasza nas do myślenia o rzeczywistości, przeznaczeniu i cenie władzy.

Jedną z mocnych stron powieści jest pomysł – przenikanie gatunków i światów. To nie tylko fantasy z bohaterami w poszukiwaniu skarbu, ale również sci-fi z podróżami między wymiarami i sztuczną inteligencją rządzącą innym światem. Rogoziński potrafi zaskoczyć — niełatwo przewidzieć, co będzie dalej. Wprawne przejścia między humorystycznymi dialogami, scenami walki i refleksjami o losie sprawiają, że książka nie nudzi.

Styl autora ma jednak swoje „ale”. Momentami język jest zbyt skokowy, dialogi urywane, a niektóre wątki — choć obiecujące — nie zostają w pełni domknięte. Recenzje czytelnicze podkreślają, że choć pomysł jest świetny, to realizacja chwilami traci tempo albo konsekwencję. Dla jednych to efekt kreatywnego chaosu, dla innych – niedokończonego szkicu. W tym przypadku jestem bliżej tej drugiej opinii: choć wiele elementów działa, to kilka momentów pozostawia uczucie niedosytu.

Bohaterowie są barwni i różnorodni. Tarn jako lider grupy, Weryks jako strażnik z przeszłością, Kisha jako mistrzyni złodziejskiego fachu — wszyscy stanowią interesujący miks. Dave natomiast wprowadza wymiar „inności”, który burzy dotychczasowe porządki. Ich wzajemne relacje, konflikty i rozwój w trakcie fabuły są dużym plusem. Jednak momentami wydaje się, że autor chciał zawrzeć zbyt wiele i nie każdy wątek dostaje właściwy czas i przestrzeń — co prowadzi do fragmentów, gdzie tempo spada lub przejścia są zbyt gwałtowne.

Świat przedstawiony w „Królestwie złota” jest bogaty, choć momentami przytłaczający. Autor nie szczędzi detali — od górskich podziemi, przez toczące się trzęsienia ziemi, aż po futurystyczny świat rządów sztucznej inteligencji. Dla tych, którzy lubią pełne obrazy i różnorodność — to gratka. Ale jednocześnie ilość światów, reguł i postaci może być wyzwaniem dla czytelnika szukającego prostszej opowieści.

Powieść trafia także do mnie jako metafora: skarb, który Tarn znajduje, to nie tylko złoto, ale pytanie o wartość, którą tworzymy; Dave Rodensky i jego świat stają się odbiciem naszego lęku przed utratą kontroli; Kisha i Weryks pokazują, że przeszłość zawsze wpływa na teraźniejszość. W tym sensie „Królestwo złota” oferuje więcej niż przygodę — skłania do refleksji o granicach, wyborach i konsekwencjach.

Podsumowując: „Królestwo złota” to intrygująca i ambitna lektura — pełna magii, technologii i pytań o istotę rzeczywistości. Dla kogoś, kto lubi książki z rozmachem i pomysłem, to bardzo dobra propozycja. Dla osób preferujących zwartą fabułę i jednoznaczność może być wyzwaniem. Moja ocena: 5/10 — za kreatywność, świat, bohaterów, ale z pewnością z przestrzenią na udoskonalenie w przyszłości.

 

Recenzja napisana przez: Gosia Celinska

Moja ocena: 5/10

 

Wydawnictwo: Novae Res

fantasy, science fiction

Data wydania: 2025-08-05

Liczba stron: 296

ISBN: 9788383739014

 

 

Biały wilk biegnie nocą - Eugeniusz Betcher

Biały wilk biegnie nocą - Eugeniusz Betcher

 

Jest takie miejsce, gdzie dobro i zło łączą się w jedno

W psychodynamicznej bazie na Alasce czworo psychoterapeutów próbuje pomóc tym, których los wystawił na największe próby. Freud, Kemberg, Róża i Biały Wilk zagłębiają się w najbardziej nieoczywiste rejony ludzkiego umysłu.

Każde z nich angażuje się w losy pacjentów – skrzywdzonej Jessi James, Alpinisty czy tajemniczej Księżniczki Wiatru i Arktycznych Terenów – jednak to Wilk staje się kluczową postacią tej opowieści.

Pędzi przez wielowymiarową przestrzeń pełną miłosnych napięć oraz pragnienia zemsty, stopniowo przekształcając się w istotę wykraczającą poza sny czy jawę. Zaburza postrzeganie dobra i zła, a jednocześnie prowadzi swoich pacjentów drogą ku uzdrowieniu… albo śmierci.





 „Biały wilk biegnie nocą” Eugeniusza Betchera to powieść, która zaprasza czytelnika do niezwykłej przestrzeni — arktycznej bazy psychodynamicznej na Alasce, gdzie rzeczywistość miesza się z marzeniem, umysł z mrokiem, a dobro i zło tracą wyraźne granice. Czuwają tam psychoterapeuci: Freud, Kemberg, Róża i tytułowy Biały Wilk — postaci, które bardziej niż pacjentów prowadzą nas przez własne lęki i pragnienia.

Początek książki była dla mnie obietnicą podróży w głąb psychiki i natury — „miejsce, gdzie dobro i zło łączą się w jedno”. To gotowa scena dla literatury gatunkowej, ale Betcher nie ogranicza się tylko do thrillera czy horroru — jego świat jest wielowymiarowy, momentami oniryczny. Z jednej strony śledzimy losy pacjentów: Jessi James, Alpinisty, Księżniczki Wiatru i Arktycznych Terenów, z drugiej – przemianę samego Wilka, który zdaje się być więcej niż terapeutą.

Jedną z mocnych stron tej powieści jest świat przedstawiony — surowy, zimny, tajemniczy. Alaska w tej historii to nie tylko tło, ale bohater sama w sobie: baza psychodynamiczna, biel śniegu, mrok nocy, granice umysłu. Autor z rozmachem kreuje przestrzeń, w której wyrastają symbole: Biały Wilk, motywy snu, pamięci czy zemsty. Dzięki temu lektura nie jest powierzchowna – wciąga i zmusza do myślenia.

Postacie są intrygujące. Biały Wilk to nie klasyczny antagonista – to ktoś trudny do zaklasyfikowania, postać na styku mitu i terapii. Pozostali terapeuci również mają swoje demony i zadania, co czyni historię bardziej złożoną niż typowy thriller psychologiczny. Jednak momentami miałam wrażenie, że autor woli pozostawić pewne motywacje niejasne – co z jednej strony dodaje atmosfery, z drugiej – może frustrować czytelnika spragnionego konkretu. To prawda, jest piękny język, ale i pewien chaos w fabule i niedomknięte wątki.

Z drugiej strony tempo akcji bywa nierówne. Pierwsze rozdziały są spokojniejsze, refleksyjne, z dużą ilością opisów i psychologicznych rozważań, a dopiero później historia przyspiesza. Dla mnie to zarówno zaleta (budowanie klimatu) jak i wada — momentami czekałam na więcej energii. W recenzjach czytelniczych można znaleźć zdanie, że „to nie bum, a raczej powolna lawina” wydarzeń.

Tematyka książki wykracza poza czystą rozrywkę. To opowieść o uzdrowieniu i destrukcji, o tym, jak ludzki umysł może być zarzewiem siły lub zguby. Kombinacja motywów psychoterapii, mitologii (wilka, natury) oraz arktycznego krajobrazu daje efekt zaskakujący i oryginalny. Książka skłania do refleksji nad tym, co znaczy być człowiekiem, co znaczy stawiać granice i jak łatwo je przekroczyć.

Dla kogo jest ta książka? Myślę, że najlepiej dla czytelników, którzy lubią literaturę wymagającą – zarówno pod względem formy, jak i treści. Jeśli oczekujesz szybkiej akcji i jednoznacznych bohaterów, możesz poczuć się trochę zagubiony. Ale jeśli masz ochotę na książkę, która pozwoli wejść w inny stan, zastanowić się nad granicą między jawą a snem, między dobrem a złem — „Biały wilk biegnie nocą” może być strzałem w dziesiątkę.

Podsumowując, daję tej powieści 6/10. Za pomysł, klimat, głębię i odwagę w podejściu do tematu. Trochę odejmuję za momentami nadmiar zawiłości i brak pełnej klarowności w wątkach, ale uważam, że to książka, którą warto przeczytać, a potem odłożyć i pozwolić jej rezonować w głowie jeszcze przez jakiś czas.

 

Recenzja napisana przez: Gosia Celinska

Moja ocena: 6/10

 

Wydawnictwo: Novae Res

Data wydania: 2025-08-04

Liczba stron: 214

ISBN: 9788383737751

 

Burmistrz 1990-1998 - Rafał Ziętek

Burmistrz 1990-1998 - Rafał Ziętek

 

Wielka władza to żart, błazen księcia jest wart

Lata transformacji ustrojowej były dla Polski czasem bolesnych prób i trudnych wyborów – szczególnie w niewielkich, postsowieckich miasteczkach.

„Burmistrz 1990-1998” to zbeletryzowany zapis wspomnień autora, który przez osiem lat pełnił funkcję włodarza małej mazowieckiej miejscowości. Jego opowieść stanowi świadectwo walki o przywrócenie mieszkańcom podmiotowości, pamięci historycznej i godnych warunków życia. To także bezkompromisowa relacja z batalii przeciwko uprzywilejowanym grupom społecznym, które przez dekady żyły kosztem wspólnoty. Autor odsłania w niej kulisy decyzji podejmowanych w atmosferze nacisków, szantaży i nieustannych prób odsunięcia go od władzy. Opowiada historię jednostki w starciu z systemem oraz kreśli poruszający portret lokalnej społeczności, która musiała na nowo ukształtować swój głos.




Książka „Burmistrz 19901998” autorstwa Rafał Ziętka to barwna i zarazem surowa relacja z czasów transformacji ustrojowej w Polsce, opowiedziana z perspektywy burmistrza małej mazowieckiej miejscowości. Autor zabiera nas w lata 1990-1998, okres pełen nadziei, zmian, lecz także oporu, konfliktów i prób budowania wspólnoty. To nie tylko wspomnienia człowieka pełniącego władzę samorządową — to także zapis zmagań o przywrócenie mieszkańcom godności i głosu w świecie, który dopiero się kształtował.

Od samego początku daje się wyczuć, że autor nie ukrywa trudu — ale także satysfakcji wynikającej z podejmowania decyzji, które miały znaczenie. Książka odsłania kulisy podejmowania wyborów w warunkach, gdy stary system właśnie się wycofywał, a nowy jeszcze się tworzył. Ujawnia presje - szantaże, naciski, uprzywilejowane grupy, które przez lata funkcjonowały kosztem wspólnoty - i walkę z nimi. Dzięki temu lektura staje się czymś więcej niż tylko pamiętnikiem; staje się świadectwem epoki i lokalnej historii.

Jednym z najcenniejszych walorów pozycji jest jej autentyczność. Autor pełnił funkcję burmistrza przez osiem lat i dzięki temu może przekazać to, co zwykle ukryte: relacje z mieszkańcami, urzędnikami, politykami, zderzenia idei z rzeczywistością. Mamy więc do czynienia z portretem małej społeczności w mocnych czasach – jej lęków, oczekiwań, ale także możliwości, które się wtedy otwierały. Ta mikrohistoria ukazuje uniwersalne prawdy o zmianie i roli jednostki.

Styl narracji jest rzeczowy, bez zbędnej egzaltacji. Ziętek nie stara się epatować, choć momenty dramatyczne oczywiście się pojawiają. Dzięki temu czyta się to z ciekawością, bo chce się poznać „jak to naprawdę było”. Może czasami zabraknąć głębszego literackiego wyrazu, jednak dla tej książki pewna prostota i szczerość stają się jej siłą: więcej działania niż ozdobników.

Z drugiej strony, pewne fragmenty można uznać za nieco schematyczne – relacje z oporu, naciski, systemowe zależności były i są tematem wielu książek o transformacji. W tym wypadku znajdziemy wiele elementów znanych: walka z korupcją, budowanie lokalnej wspólnoty, zmiana struktury władzy. Ale autor stara się nadać temu indywidualny wymiar i lokalny rys, co wypada przekonująco.

Mocno doceniam także wątek społeczny - w książce nie chodzi tylko o burmistrza i jego działania, ale o mieszkańców: ich głos, ich oczekiwania, ich utracony czas i nadzieje. To właśnie na tym poziomie książka staje się bardziej inspirująca: pokazuje, że zmiany władzy to nie tylko polityka, lecz ludzie, którzy chcą być wysłuchani, włączeni, szanowani. W tym sensie „Burmistrz 1990-1998” to także opowieść o demokracji oddolnej i przemianie mentalnej.

Patrząc krytycznie, można zwrócić uwagę, że 224 strony to stosunkowo niewiele jak na tematykę tak rozległą — nie wszystkie wątki zostały rozwinięte dogłębnie. Czytelnik może czasem odczuwać niedosyt w kontekście jakichś aspektów administracyjnych czy konkretów legislacyjnych. Jednak chyba intencją autora nie było stworzenie podręcznika samorządu, lecz osobistą opowieść – i z tej roli wywiązuje się całkiem dobrze.

Podsumowując – „Burmistrz 1990-1998” to wartościowa lektura dla każdego, kto interesuje się czasem transformacji, samorządem lokalnym czy przemianą polskiego społeczeństwa w latach dziewięćdziesiątych. To książka, która daje zarówno spojrzenie „od środka” władzy lokalnej, jak i refleksję nad tym, jak wiele znaczy zmiana strukturalna dla zwykłych ludzi. Oceniam ją na 5/10 – za autentyczność, tematykę i lokalny wymiar – z zastrzeżeniem, że mogłaby pójść głębiej w niektórych aspektach, ale nadal jest zdecydowanie warta przeczytania.

 

Recenzja napisana przez: Gosia Celinska

Moja ocena: 5/10

 

Wydawnictwo: Novae Res

biografia, autobiografia, pamiętnik

Data wydania: 2025-08-01

Liczba stron: 224

ISBN: 9788383739991

 

 

"Brooklyn" Colm Tóibín

"Brooklyn" Colm Tóibín

Eilis Lacey to Irlandka, która w rodzinnym miasteczku nie ma żadnych perspektyw, za namową siostry i matki wyrusza więc do Stanów Zjednoczonych w poszukiwaniu pracy. Młoda kobieta trafia do Nowego Jorku, na Brooklyn, gdzie musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości i zacząć wreszcie podejmować własne decyzje. 



Brooklyn to nie tylko studium życia na emigracji, ale też subtelna opowieść o braniu odpowiedzialności za swoje życie. Widzimy w niej młodą kobietę, która żyje tak, jak chcą inni ludzie, płynie z prądem, robi to, czego od niej wymagają, jest właściwie bezwolna. Właściwie wypchnięta przez rodzinę za ocean, spełniająca oczekiwania oczekiwania tych, pod których opieką jest w obcym mieście, nie wie, jak to jest żyć po swojemu. Obserwowanie, jak zaczyna sama podejmować decyzje, nawet jeśli są często błędne, jak dojrzewa do tego, żeby poznać siebie samą, jest naprawdę interesujące i poruszające.

Chociaż autor jest dość oszczędny w słowach i konkretny w swojej opowieści, choć nie bawi się w niepotrzebną emocjonalność, ta opowieść nie pozostawia czytelnika obojętnym wobec losów Eilis. Na niespełna trzystu stronach widzimy dojrzewanie głównej bohaterki, jej samotność, tęsknotę za domem, próbę przystosowania się do nowej rzeczywistości. Ta młoda kobieta jest taka ludzka w tym swoim zagubieniu, tak pełna życia, dzięki doświadczeniom, jakie zdobywa na emigracji i nie tylko. Jej wybory i zachowania bywają złe albo szare moralnie, ale zarazem dają jej możliwość poznania siebie samej i odkrycia, czego tak naprawdę chce.

Brooklyn to też interesująca, choć niezbyt szczegółowo opisana atmosfera lat 50. XX wieku. To czasy, kiedy wyjazd za ocean oznaczał nowe możliwości. Gdzieś tam w tle przebija się segregacja rasowa i amerykańska klasowość, a także widać spojrzenie na mniejszości narodowe w Stanach Zjednoczonych i ich niezwykłe zorganizowanie, ale te tematy są zaledwie wspomniane. Clou całej opowieści są bowiem zmagania Eilis, jej emigracyjna rzeczywistość i trudne wybory, jakie musi podjąć.

Zapewne wiele osób poczuje się znużonych dość spokojnym rytmem całej opowieści. Część czytelników będzie narzekać na główną bohaterkę z jej naiwnością i biernością. Ja jednak znalazłam w tej opowieści coś, co mnie na chwilę zatrzymało – te zmagania z sobą, próbę odnalezienia się w nowej rzeczywistości, a to wszystko osadzone w ciekawym miejscu i interesujących czasach. Pochłonęłam tę książkę w dwa dni, a myślę, że zostanie ze mną na dłużej. Cieszę się, że ma kontynuację, bo jestem ciekawa, jak dalej potoczyły się losy Eilis… Polecam!

Tytuł: Brooklyn
Autor: Colm Tóibín
Tłumaczenie: Jerzy Kozłowski
Data wydania: 2025-10-15
Wydawca: Wydawnictwo REBIS
Liczba stron: 288
ISBN: 9788383383170

Autorka recenzji: Aga K.

Tolienesse. Pani Drzewna - J. D. Feliks

Tolienesse. Pani Drzewna - J. D. Feliks

 

Natura daje życie. I może je odebrać.

W zielonej krainie Tolienesse dochodzi do przełomowych wydarzeń. Brat powstał przeciw bratu, natura dogorywa, a wszystko to przy udziale Pani Drzewnej. Istota stworzona, by chronić równowagę, postanawia jednak obrócić wszystko w pył. Oślepiona wizją świata bez ludzi, spala pamięć, zatruwa serca i karmi las gniewem…

Na jej drodze stają Bortaniel, chłopiec ze znamieniem w kształcie klucza, i Dauremia, córka zamordowanego regnora. Połączeni przez los, rozdzieleni przez wybory, przemierzą krainy pełne ognia, korzeni i śmierci. Czeka ich podróż do wnętrza mroku, przeszłości, o której wszyscy zdążyli zapomnieć, i śniącego drzewa – drzewa, które pamięta zbyt wiele.

Zbliża się sześćset sześćdziesiąty szósty drzewień. Jeśli zawiodą, Tolienesse strawią płomienie. Zwycięstwo jednak mogą przypłacić życiem.





 „Tolienesse. Pani Drzewna” J. D. Feliksa to monumentalna powieść fantasy, która przenosi czytelnika do świata, gdzie natura i magia splatają się w jeden żywy organizm. W krainie Tolienesse, w obliczu buntu, zdrady i apokaliptycznych wizji, staje pytanie: czy istnieje ścieżka uratowania świata skazanego na zagładę? Autor stawia tę konfrontację w centrum epickiej opowieści o mocy, odpowiedzialności i wyborach.

Akcja rozpoczyna się w elfim królestwie, gdzie rodowe więzi i zwyczaje zostały wydarte z równowagi. Pani Drzewna – pierwotna istota strażniczka – odwraca się od swego powołania i zapowiada katastrofę. Już samo wprowadzenie tej postaci wraz z motywem drzewa-kamienia, który pamięta „zbyt wiele”, daje wrażenie świata, w którym wszystko ma znaczenie — każda roślina, każdy śpiew ptaka, każde drzewo może być świadkiem dawnej mocy.

Bortaniel i Dauremia to para wiecznie rozdarta przez przeciwności losu. On – chłopiec ze znamieniem-kluczem, symbolem zagadki i przeznaczenia. Ona – córka zamordowanego regnora, dziedziczka żalu i potrzeby sprawiedliwości. Ich wspólna podróż przez lasy, góry, ruiny i magię jest jednocześnie wędrówką do wnętrza siebie. Feliks daje im wyzwania, które sprawdzają siłę, lojalność i tożsamość.

Świat Tolienesse zachwyca bogactwem. Pojawiają się algatungowie, smargle, ragaje, helebory – stworzenia inspirowane mitologią, ale osadzone w autorskim, świeżym uniwersum. Hierarchie władzy, ograniczenia liczby dzieci w rodzinach, barwa włosów oddająca siłę elfów – wszystko to tworzy spójny, wielowymiarowy świat. Feliks nie grozi jedynie magią — on stawia pytania: co znaczy być strażnikiem, co znaczy być człowiekiem (elfem) i kiedy ochrona staje się zagładą?

Język powieści jest czasem barokowy, bogaty w opisy i dialogi, co dla niektórych czytelników bywa wyzwaniem. Pierwsze strony zwalniają tempo, przyjmują formę eksploracji: relacji bohaterów, świata, symboli. Druga połowa nabiera więcej akcji, konflikt przyspiesza, a napięcie się wzmaga. To typowe dla sag fantasy – długie budowanie, by potem uderzyć z pełną siłą.

Mocną stroną książki jest psychologia postaci. Feliks nie przedstawia czarno-białych bohaterów: Bortaniel walczy z przeznaczeniem, Dauremia z brakiem zaufania, Pani Drzewna z własną wizją. Relacje między nimi, ich wewnętrzne monologi, wyrzuty sumienia i nadzieja są równie ważne jak magiczne bitwy i starcia. Dzięki temu „Tolienesse” to nie tylko historia o ratowaniu świata, ale także o ratowaniu duszy.

Jednak pewnym mankamentem może być właśnie objętość i tempo – 554 stron, wiele wątków, liczne odskoki fabularne. Czytelnik lubiący lekkie fantasy mogą poczuć się przytłoczeni. Zakończenie jest satysfakcjonujące, ale nie wszystkie wątki zostają domknięte — sugeruje możliwość dalszego ciągu. Dla mnie to jednak atut, pozostawiający przestrzeń na wyobraźnię i sugerujący, że świat Tolienesse żyje dalej.

„Tolienesse. Pani Drzewna” to znaczący krok w kierunku bardziej ambitnej literatury fantasy w polskim wydaniu. Jeśli kochasz świat wikingów-elfów-magii, heroiczną podróż i system, który działa, to ta książka Cię nie zawiedzie. Oceniam ją na 7/10 — za wyobraźnię, głębię i skalę, chociaż z małym zastrzeżeniem co do momentów „rozedrganego” tempa. Dodatkowo czekam z nadzieją na kolejną część — i mam wrażenie, że przeczytam ją z radością.

 

 Recenzja napisana przez: Gosia Celinska

Moja ocean: 7/10

 

 

Wydawnictwo: Novae Res

fantasy, science fiction

Data wydania: 2025-07-25

Liczba stron: 554

ISBN: 9788383739410

 

Yuul - Krzysztof Chałupczyński

Yuul - Krzysztof Chałupczyński

 

Marzenia spełniają tylko ci, którzy naprawdę tego pragną

W stolicy państwa elfów, Mirimilionie, wszyscy oczekują narodzin następcy tronu. Zamiast niego na świat przychodzi dziewczynka – druga księżniczka. A w krainie, gdzie każde małżeństwo ma tylko dwoje dzieci, taki porządek rzeczy jest prawdziwym problemem…

Dla Yuul, starszej córki Frillianta i Neety, to jednak spełnienie snu, który powracał do niej nocami – siostra, o której marzyła. Siostra, której nigdy miała nie zobaczyć. Kiedy dziecko znika, Yuul musi zmierzyć się nie tylko ze smutkiem i gniewem, ale też z tajemniczym głosem. Szeptem, który odpowiada na jej rozpaczliwe wołanie.

Z dala od elfiego dworu, w mroźnej krainie pojawia się dziewczynka o niezwykłych zdolnościach. Jej nadejście sprawi, że zupełnie różne światy zderzą się ze sobą. A magia, raz poruszona, znajdzie dla siebie najlepsze miejsce.

„Yuul” to baśniowa opowieść o wyborach, których nie da się cofnąć, siostrzanej tęsknocie i niezłomnych duszach potrafiących zmienić bieg historii.





 „Yuul” Krzysztofa Chałupczyńskiego to epicka podróż w świat elfów, magii i decyzji, które mają moc zmieniać bieg historii. Autor zabiera nas do Mirimilionu — stolicy elfiego królestwa — gdzie tradycja i przeznaczenie mieszają się z pragnieniem wolności i odmienności. W tym uniwersum rodzi się Yuul, córka królewskiego rodu, której nadejście i rola w państwie staje pod znakiem zapytania. To początek opowieści o siostrzanej tęsknocie, tajemniczej mocy i wyborach, których nie da się cofnąć.

Świat przedstawiony przez autora jest w pełni wyobrażalny. Detale ciągną się od zielonych włosów, przez święte drzewa, aż po niezwykły porządek rodzin w elfim królestwie, gdzie każde małżeństwo może mieć tylko dwoje dzieci — i zazwyczaj to chłopiec i dziewczynka. Yuul i jej młodsza siostra (lub może nie tylko siostra…) wprowadzają zamieszanie w ten ład. Chałupczyński nie idzie na łatwiznę: jego świat jest baśniowy i pełen magii, ale zarazem osadzony w konkretnych regułach, obowiązkach i konfliktach — co daje mu wiarygodność i głębię.

Początkowe tempo powieści jest raczej spokojne — autor skupia się na wprowadzeniu czytelnika w świat elfów, na opisie dworu, zasad funkcjonowania, emocji Yuul i początkowym konflikcie dotyczącym narodzin. To etap powolnego zanurzenia, który pokazuje relacje rodzinne, wewnętrzne rozterki Yuul i atmosferę oczekiwania. Druga połowa jest już znacznie bardziej dynamiczna — akcja przenosi się do mroźnej krainy, pojawiają się nowe bohaterowie, świat rozszerza się, a magia rusza z miejsca.

Bohaterowie są ciekawie skonstruowani. Yuul to postać wielowymiarowa: z jednej strony księżniczka, uprzywilejowana, z drugiej — dziewczynka z pragnieniem siostrzanej bliskości, z oczekiwaniami, lękami i tajemniczym głosem, który zdaje się odpowiadać na jej rozpacz. Rodzice, inni elfy, mieszkańcy odległych stron — wszyscy pełnią rolę w układance, w której nic nie jest czarno-białe. Konflikty między jednostką a systemem, między wolnością a obowiązkiem, pojawiają się wielokrotnie, co czyni narrację wielowarstwową.

Styl autora zachwyca opisywaniem natury, detali — drzewa, włosy, światło, magia — i robi to w sposób, który zaprasza czytelnika do zatrzymania się. Z drugiej strony momenty dialogów i akcji są dobrze prowadzone, choć można odczuć, że pierwsza połowa jest bardziej refleksyjna niż dynamiczna. W recenzjach czytelniczych pojawia się uwaga, że tempo zaczynamy odczuwać jako wolne, że akcja rusza mocniej dopiero w drugiej części. To może stanowić pewien minus dla osób nastawionych na szybkie wydarzenia, ale dla miłośników świata budowanego z rozmachem — to atut.

Warto również zwrócić uwagę na to, że „Yuul” to nie powieść tylko o magii i batalii — to opowieść o przynależności, poszukiwaniu własnej wartości, o poczuciu „wyjątkowości” i tym, czy można być kimś „innym” i jednocześnie zgodnym z regułami świata. To uniwersalne tematy przetkane baśniową oprawą — co sprawia, że książka może trafić zarówno do fanów klasycznego fantasy, jak i tych, którzy szukają głębszego znaczenia w literaturze gatunku.

Zakończenie powieści pozostawia wiele otwartych pytań. Dla niektórych może to być niedosyt — wątki pozostają niedomknięte, historię można by dalej prowadzić. Autor sam w posłowiu sugeruje, że może się to rozwinąć w kolejną część. Uważam więc, że „Yuul” pełni rolę mocnego wstępu — wprowadza świat, stawia bohaterów i konflikty, ustawia scenę. Jeśli powstaną kolejne tomy, ten tytuł będzie świetnym fundamentem.

Podsumowując, „Yuul” to bardzo dobry debiut w gatunku fantasy: pełen wyobraźni, detali, emocji i znaczeń. Choć jego tempo bywa nierówne, a zakończenie nie daje wszystkich odpowiedzi, to jednak historia trzyma w napięciu i buduje świat, do którego chce się wrócić. Dla mnie ocena to 8/10 — bo książka zasługuje na uwagę, a jednocześnie dobrze byłoby zobaczyć, co dalej się z Yuul stanie w przyszłości.

 

Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

Moja ocena: 8/10

 

Wydawnictwo: Novae Res

fantasy, science fiction

Data wydania: 2025-07-28

Liczba stron: 552

ISBN: 9788383739359

Czarne łabędzie - Alicja Filipowska

Czarne łabędzie - Alicja Filipowska





Lata 90. - czas rozłamów społecznych, zmian, beztroskich dziecięcych zabaw, które Milenialsi wspominają z rozrzewnieniem. Do tych lat wraca Alicja Filipowska w swojej powieści "Czarne łabędzie" przedstawiającej losy pięciorga szkolnych znajomych. 

Krzysiek, Dawid, Anka, Paweł i Leon to podwórkowa paczka. Spędzają ze sobą praktycznie każde popołudnie, w wakacje całymi dniami włóczą się po wsi. Każdy jest inny, pochodzi z różnych domów. Ojciec Krzyśka pije na umór, a cała wielodzietna rodzina żyje w rytm jego pijackich nastrojów, rodzice Anki i Pawła prowadzą spokojne życie, troszcząc się o swoje dzieci, Dawid ma dużo więcej niż pozostali, więc w kieszeniach nosi cukierki i batony, by podzielić się z innymi, Leon mieszka tylko z mamą, jest poniekąd przywodcą paczki przez co bywa uwielbiany i nienawidzony. Dzieciakom czas mija na zabawach, nie zawsze bezpiecznych, czasem na dokuczaniu innym, małych i tych większych dziecięcych wojenkach. Wszystko zmienia się jednego burzowego wieczoru, który przekreśla właściwie wszystko i naznacza późniejsze życie tych dzieciaków. 

Pierwsza połowa książki Alicji Filipowskiej jest esencją dzieciństwa które my dorośli pamiętamy sprzed lat. Beztroskie wakacyjne dni, zabawy podwórkowe po zakończonych lekcjach, sympatie i antypatie jakimi darzyło się rówieśników. Jednak to, co się tu wydarza, moment kulminacyjny fabuły zdecydowanie jest czymś wyjątkowym, bo autorka w dobitny sposób pokazuje, że słowa ranią, bardzo mocno, bardzo dogłębnie, co może wywołać zupełnie niezamierzone zachowania i zrodzić gniew, który spala. często mogą nieść za sobą zupełnie nieprzemyślane czyny rzutujące w znaczący sposób na przyszłość. Krzyśka, Dawida, Ankę, Pawła i Leona mogła czekać świetlana przyszłość, mogło im być pisane zupełnie inne życie, a jedno wydarzenie, nieprzemyślane działanie przekręciło ich szansę na lepszy los.

Filipowska porusza też bardzo ważny aspekt, jak dom, środowisko w jakim się wychowujemy wpływa na nasze zachowanie w dorosłym życiu. Ukazuje jak łatwo jest przejąć pewne zachowania, które niejako stanowiły tło w czasie dorastania, jak ciężko przerwać spiralę przemocy i wyleczyć traumę.

Czarne łabędzie to powieść dająca do myślenia, której szybko się nie zapomina. To swego rodzaju wehikuł czasu przenoszący czytelnika na chwilę trzydzieści parę lat wstecz, gdzie wątki miłe i przyjemne mieszają się z tymi gorzkimi. Dla Millenialsow pozycja obowiązkowa. 



Tytuł: Czarne łabędzie 

Autorka: Alicja Filipowska 

Data wydania: 2025-06-10

ISBN: 9788383355634

Wydawca: Zysk i S-ka wydawnictwo 


Recenzowała Monika. 

Moja ocena: 7/10.