Marcin Cieśla - Tamten świat

 

Zdecydowanie nie identyfikuję się z tymi, którzy w komiksie szukają jedynie pretekstu do niewymagającego odmóżdżenia. Wręcz przeciwnie – komiks lub powieść graficzna, po którą sięgam, zwyczajnie musi mieć w sobie ten wyjątkowo przyciągający czynnik sprawiający, iż na tle wielu tematycznie podobnych do siebie historii zaintryguje on mnie do tego stopnia, aby spędzić z nim ekscytujące i pełne wrażeń popołudnie. Ciekawa kreska to jedynie walor estetyczny, który nie jest w stanie zaważyć nad moim wyborem. Chodzi mi przede wszystkim o umiejętność autora do zbudowania takiego plotu, który swoją obrazową wymową jedynie podkreśli wagę opisywanej historii i być może nada jej unikalnego klimatu, jakiego nie zaznam podczas wertowania powieści napisanych prozą. Niedawno zdarzyło mi się również napotkać niestety komiks, który całkowicie zaprzeczył wszelkim stawianym mu przeze mnie uprzednio oczekiwaniom, finalnie okazawszy się dziełem niemal wyjętym ze wszelkich stereotypów tego gatunku – odzwierciedlającym nieprzychylną tezę, iż komiksy same w sobie nie wnoszą do życia i przemyśleń czytelnika więcej od tradycyjnie wydanych powieści. Tytuł, o którym mówię jest literackim debiutem całkiem interesująco zapowiadającego się polskiego autora Marcina Cieśli, lecz jednocześnie nie mogę stuprocentowo stwierdzić, że po zapoznaniu się z jego nowo wydaną historią, czuję się równocześnie zachęcona i zniecierpliwiona do poznania nadchodzących elementów jego twórczości.



,,Tamten świat’’ zapowiadał się zaskakująco obiecująco – jego wizjonerska, niebanalna fabuła, pomimo po wstępnym rozpoznaniu, dosyć nieskomplikowanego zarysu historii oraz młodych wiekiem bohaterów, co wskazuje jednogłośnie na dzieło z półki skierowanej przede wszystkim w stronę młodzieży, przekonała mnie do siebie do tego stopnia, iż dyskretnie przymknęłam oko na wspomniany fakt kategorii wiekowej, za którą szczerze nie przepadam. Obdarzyłam go kredytem zaufania i, jak się okazało, moje niezbyt wygórowane i raczej statyczne niż górnolotne oczekiwania co do tego tytułu jak najbardziej spotkały się z zastałą przeze mnie rzeczywistością.



Osobliwa towarzyszka

Co by przybliżyć motyw historii stworzonej przez Marcina Cieślę… Główną bohaterką jego debiutanckiego komiksu jest postać odzwierciedlająca dzisiejszą ,,typową nastolatkę’’. I choć na samo brzmienie tego niebywale stereotypowego wyrażenia czuję się niekomfortowo i z jednej strony ganię się za to, iż używam tego sformułowania w swoim własnym tekście, należy przyznać, iż określenia tego nie jestem w stanie zastąpić niczym bardziej adekwatnym do roli tej bohaterki po zapoznaniu się z rozwojem jej nadzwyczaj bladej postaci. Taya jest zupełnie przeciętną, dorastającą dziewczyną zamieszkującą USA. Uczęszcza do szkoły średniej, a sfera jej zainteresowań jest dla nas stanowczo zbyt zaciemnioną zagadką, poza tym, iż większą część wolnego czasu zamiast na poświęcaniu go swojej najbliższej przyjaciółce Aris, całymi dniami wertując świat mediów społecznościowych, woli kierunkować ku skrupulatnej nauce i przygotowywaniu się do szkolnych zajęć. Jej niczym niezmąconą rzeczywistość przebija jednak niecodzienne spotkanie, które zdezorientowanej wówczas dziewczynie zapada w pamięć. Pewnego wieczoru w drodze do domu Taya przypadkowo wpada na stojącą na chodniku dziewczynkę, lecz nieznajoma od początku wydaje się jej niezwykle tajemnicza. Dziecko nie reaguje na jej pytania, zachowuje się niezrozumiale, nawet i nieco dziwacznie, a jedyne słowa jakie wypowiada w stronę Tayi brzmią: ,,Czy pamiętasz jak odeszłam?’’ Przerażoną po tym niecodziennym wydarzeniu Tayę prześladują nieznane, enigmatyczne postacie, które dostrzega jedynie ona. W efekcie spotkania z małą dziewczynką, dziewczyna ląduje na miejskim cmentarzu, gdzie znajduje swoje nazwisko wyryte na jednym z nagrobków. Co ciekawe – z datą śmierci przypadającą na kilka dni w przód. Rozpoczyna to jej walkę z przeznaczeniem i nieuchronną konfrontację z demonami przeszłości, które wykorzystując jej dziecięcą niewinność, wrażliwość, przerażenie i zmieszanie, próbują jej kosztem przeniknąć z powrotem do świata żywych.



Dobry początek... ale nic poza tym?

Zarys fabularny komiksu Marcina Cieśli wskazuje na oryginalną i nietuzinkową koncepcję historii, od której zapewne w szczególności młody czytelnik nie będzie w stanie się oderwać. Częściowo jestem w stanie przyznać rację temu założeniu, choć jedynie w teorii dotyczącej niewiele więcej niż sam początek książki. Pierwszą połowę komiksu pochłania się zaskakująco szybko, a cała historia zdaje się być prowadzona z pomysłem, logiką i sensem. Nie jestem jednak w stanie wychwycić momentu, w którym pojawia się jej pierwszy zgrzyt, gdyż negatywów i niemałych błędów jakie pojawiają się na przestrzeni ,,Tamtego świata’’ jest najzwyczajniej zdecydowanie zbyt dużo. Mój największy zarzut, który niemal od razu wzbudził niesmak, odnosi się do samego języka, jakiego i tak w dosyć ubogim natężeniu używa autor. Nie przeczę, iż książka z myślą o młodzieży powinna wybrzmiewać nieco mniej wysublimowanie i skomplikowanie od tradycyjnej powieści dla dorosłego, jednak słownik Cieśli jest nadzwyczaj infantylny i najwyraźniej oderwany od prawdziwego życia, mimo iż mamy tu do czynienia z elementami fantastyki. Wyraźnie odznacza się tutaj przede wszystkim brak znajomości współczesnego slangu czy też przykładowych wypowiedzi, jakie wymieniają między sobą w dzisiejszym świecie nastolatki, przez co nieprzerwanie obserwując ich zachowania względem siebie towarzyszyło mi niemałe uczucie zażenowania i przeświadczenie, iż to co czytam nijak ma się do rzeczywistości jaką znam. Lecz pomijając już same sformułowania, jakich używają bohaterowie – oni sami również nie skradli moich serc. Są to postaci gdzieś już widziane, nieposiadające odznaczających się znaków szczególnych, uwierające brakiem szczerości, naturalności i zwyczajnego zainteresowania ich poczynaniami. Na przestrzeni tej historii nie dowiadujemy się o nich więcej niż za pośrednictwem krótkiego wprowadzenia do ich charakterów, im dalej wgłębiamy się w postęp fabularny ,,Tamtego świata’’ - nie widać nawet i ich szczątkowej ewaluacji. Są to postaci, które z pewnością szybko wyparują z pamięci, co biorąc pod uwagę fakt, iż mogłyby one stanowić idealną inspirację dla dorastającego czytelnika, w tym kontekście odbiera utworowi uroku, który mógłby dodać mu choć szczątkowej ciekawości.



Cieniutka dawka cienizny

,,Tamten świat’’ to niezwykle mało wymagająca pozycja, dla czytelnika, który faktycznie nie potrzebuje od komiksu nie wiadomo jak tętniącej akcji. Jej tempo zwalnia niestety niemalże wraz z momentem wejścia w środkową sekwencję historii, przez co całkowicie tracimy chęć na dalsze podążanie za główną bohaterką. Podejrzane postaci, jakie śledzą ją i obserwują po spotkaniu z tajemniczą dziewczynką nie są finalnie ani interesujące, ani w żaden angażujący sposób nie wpływają na fabułę książki. Zbyt częste zwroty do samej siebie sprawiają, iż komiks czyta się w nieco prześmiewczym tonie i czuć jakby był on skierowany do dużo młodszego niż nastolatek czytelnika. Jestem bardzo zawiedziona stroną, którą na jego finał ostatecznie wybrał Marcin Cieśla. Z tej bazy mogła powstać naprawdę wciągająca opowieść w klimacie młodzieżowego thrillera, jednak temu tytułowi zdecydowanie daleko do tego miana. Ostatecznie otrzymujemy w końcu jakby niedokończoną, przerwaną niemal w kulminacyjnym punkcie krótką powiastkę, która z pewnością nie zostanie w głowie dłużej niż na kilka dni po jej przewertowaniu.



Brak wyrazu z obrazu

Podsumowując powieść wydaną w formie komiksu warto również odnieść się tutaj do samego jej wyglądu od wewnątrz – kreska jest ciekawa, tonacja utrzymana w barwach monochromatycznych, lecz odznacza się w niej całkowity brak zwrócenia uwagi na detale, czy tak ważną dla gatunku ekspresję na twarzach bohaterów. W najważniejszych dla czytelnika momentach, w których to rozpoznaje on głównodowodzące emocje jakie kierują ich działaniami lub w scenach, od których oczekiwalibyśmy nieco więcej akcji, poruszenia i widocznej na papierze tętniącej życiem prędkości, ich twarze stają się nagle pustymi owalami lub zbyt mało w nich skupienia na zgodności z tekstem. Dla mało wymagającego czytelnika nie będzie to z pewnością problem, lecz mnie osobiście mocno dotknął fakt, iż to, o czym czytam, często w żaden racjonalny sposób nie łączy się z tym, co dostrzegam na obrazku, przez co odczucia emocjonalne towarzyszące mi podczas lektury nie znalazły swojego ujścia, a ja sama czułam się wyjałowiona z wszelkich przemyśleń i najzwyczajniej znudzona przebiegiem tej historii, nie dostrzegając odzwierciedlenia jej przekazu w warstwie wizualnej.



Ni to fantastyka, ni to mroczny kryminał. Finał tej historii pozostawia wiele do życzenia, a całe dojście do tego momentu to powielony stek schematów i nietrudnych do przewidzenia zabiegów literackich, które na pewno widzieliście już w wielu tego typu historiach. Nie znalazłam w niej nic zaskakującego na tyle, aby z powrotem sięgnąć chociażby po jej kontynuację. Dla kogo więc jest ten ubogi w treść, niedługi, powstały na kanwie pewnego nietuzinkowego pomysłu, jednak finalnie okraszony nieco dziecinnym i pozbawionym świeżości zakończeniem komiks? Z pewnością nadaje się on dla czytelnika w przedziale wiekowym 10-12 lat, szczególnie dla tych młodych osób, które w tego typu literaturę zagłębiają się dla czystej, niekiedy odmóżdżającej i mało inteligentnej rozrywki. Niestety, nie pokuszę się o stwierdzenie, iż nawet uogólniając czytelników w tym przedziale do jednej grupy, jestem w stanie ten tytuł polecić z obietnicą niezapomnianych wrażeń. To książka, po której nie należy spodziewać się fajerwerków i bez wątpienia pozostawi w Was niewiele ponad rozczarowanie z nutą prześmiewczego uśmiechu. Zbyt mało w niej akcji, zbyt mało w niej sensu.



Mary Kosiarz





Tytuł: Tamten świat

Autor: Marcin Cieśla

Ilość stron: 160

Data wydania: 15.01.2021

ISBN: 9788382190922

Kategoria: komiks, literatura młodzieżowa

Wydawnictwo: Novae Res



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz