Monika Sawka - Lustro w śniegu


Czy odważysz się przejrzeć w lustrze własnego strachu? To miała być wyjątkowa impreza sylwestrowa – w gronie znajomych sprzed lat i otoczeniu niesamowitych górskich pejzaży. Jednak od momentu, gdy Anna przyjmuje zaproszenie na wyjazd, ma same złe przeczucia. I rzeczywiście, intuicja jej nie zawodzi – dziewczyna zostaje uwięziona z grupą dawnych przyjaciół w górskiej chacie, bez prądu i zapasów jedzenia. Jak na złość brak też zasięgu komórkowego, więc nie ma co liczyć na pomoc z zewnątrz. Z godziny na godzinę napięcie narasta, a strach, złość i frustracja przyćmiewają zdrowy rozsądek. Niespodziewanie wśród uczestników wyjazdu pojawia się tajemniczy wędrowiec, który zdaje się nie mieć przyjaznych zamiarów. Wkrótce wszyscy będą musieli wybierać: albo bierne czekanie na pomoc, albo ryzykowna podróż przez zasypane śniegiem górskie szlaki. Jedno jest pewne – te kilka dni zmieni ich na zawsze...

Opis książki zapowiadał się całkiem nieźle, choć z premierą osobiście celowałabym pewnie w grudzień, ze względu na tematykę. Główna bohaterka, Anna, dostaje zaproszenie na Sylwestra. Organizatorem zabawy jest stary znajomy, z którym kobieta od lat nie miała kontaktu.

Zaciekawiona bohaterka postanawia skorzystać z propozycji spędzenia Sylwestra w górach i namawia na to także swoją przyjaciółkę. W górskiej wilii spotykają się dawni znajomi, których więzi rozluźniły się przez ostatnie lata. Każdy ma już swoje życie i swoje demony, dlatego nie wszyscy od razu są w stanie wczuć się w klimat i wrócić wspomnieniami przed laty. Po kilkunastu pierwszych stronach nastąpiło rozczarowanie z mojej strony – nie spodziewałam się, że autorka tak szybko wyśle ludzi w góry na spacer. W pewnym momencie następuje rozłam grupy, a ekipa dawnych przyjaciół, bez organizatora Sylwestra, trafia do opuszczonej chaty. Wizja spędzenia Nowego Roku w drewnianym domu, bez jedzenia czy prądu, wydaje się początkowo przerażająca, a narastające napięcie sprawia, że konflikty z przeszłości eskalują. Pojawia się też strach, gdy do domu trafia zbłąkany wędrowiec, który zadziwiająco dobrze radzi sobie w wykopywaniu spod ziemi pożywienia. I z nim między innymi związane było jedno z moich rozczarowań – autorka na okładce wspomniała: „Niespodziewanie wśród uczestników wyjazdu pojawia się tajemniczy wędrowiec, który zdaje się nie mieć przyjaznych zamiarów”. Tak więc byłam już gotowa na mrożące krew w żyłach historie z zasypanej śniegiem chaty. I mordercę czającego się za zaspą. No i tu postawię „trzykropek” niedopowiedzenia - ...

Bohaterowie odnajdują w chacie tajemnicze listy napisane przez jakiegoś mężczyznę do nieznanego im przyjaciela. Każdy z bohaterów interpretuje listy zupełnie inaczej – każdy ma przecież swoją historię. Uwięzienie w chacie sprawia też, że każdy z bohaterów zachowuje się inaczej. Niektórzy są agresywni, inni poddają się sytuacji, a są też tacy, jak Anna czy jej miłość z przeszłości, którzy zaczynają czerpać radość ze świętego spokoju, który odnaleźli będąc uwięzionymi.

Może i lektura byłaby super, gdyby nie mnóstwo religijnych wstawek w listach. A może i nie byłaby super, bo mam wrażenie, że od połowy książki autorka nie do końca wiedziała jak to poprowadzić. Pozwolę więc powołać się na jeden z opisów Czytelnika.pl, która trafia w samo sedno i doskonale opisuje moje odczucia co do lektury.

„Pomysł na fabułę był genialny, naprawdę. I tu wielkie brawa dla Moniki Sawki za wykreowanie na początku takiego napięcia, charakterystycznej aury. Jeszcze ten doskonale opisany górski klimat! Bez cienia wątpliwości, tło było najlepszą rzeczą w tej powieści. Nie wiem jednak, co poszło nie tak z resztą. Pomijając te "Boże aluzje" i denerwujących bohaterów, akcja też najlepsza nie była. Im bardziej zagłębiałam się w feralną historię, tym bardziej odczuwałam, iż książka jest totalnie bez wyrazu. Brakowało mi niepokoju, który towarzyszył mi na początku, gdy autorka wprowadzała nas do jej świata. Trochę więcej adrenaliny, emocji, które odczuwali główni bohaterowie. Co z tego, że powieść czyta się szybko i przyjemnie bez niepotrzebnych opisów, skoro po pewnym czasie zaczyna być nużąca? Spodziewałam się wszystkiego i czekałam na jakiś rozwój wydarzeń. Nie wiem, psychopaty, który wpadł na jakiś chory pomysł, by ich tam wszystkich zamknąć. Mordercy, z którym będą się ścigać w śnieżnych zaspach (chyba ze mną jest coś nie tak). Tak czy siak, sami rozumiecie, że "boska przemiana" nie jest doskonałym zwieńczeniem tej historii. Może i autorka przekazała nam trochę wartości i zmusiła do refleksji, ale byłam już tak rozczarowana tą powieścią, że nawet się nad tym nie zastanawiałam.”

Moja ocena: 4/10

 Małgorzata Celińska

Wydawnictwo: Novae Res

Data wydania: 2021-07-31

Liczba stron: 282

ISBN: 9788382194432

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz