Aleksander Filip Dubicki - Marionetkarz
Bardzo nie lubię
takich sytuacji, gdy muszę ocenić książkę, którą dostałam do recenzji a nie mam
nic dobrego o niej do napisania.
Niedawno na
Instagramie wywiązała się dyskusja, gdzie jedna z dziewczyn pisała, że gdy
dostaje do recenzji książkę, nie jest w stanie jej skrytykować. Wiele osób
podzielało jej zdanie. Niestety ja podkreśliłam swoje – gdy ja dostaję książkę
do recenzji jako jedna z pierwszych mam za zadanie ją przeczytać i napisać co o
niej sądzę. Nie chcę cukierkowych recenzji, dlaczego mam być nieszczera?
Dlaczego mając wieloletnie doświadczenie w pracy redaktora wydawniczego mam
udawać, że wszystko jest wspaniałe. Myślę, że wielu autorów cieszy się z
cennych uwag, tak jak ja bym się cieszyła, gdyby ktoś zwracał uwagę na to,
czego ja mogę nie dostrzegać.
Niestety książka jaką
przyszło mi ostatnio przeczytać nie skłoniła mnie do cukierkowej recenzji.
Pewnie nawet nie powinna – bo to thriller.
Marionetkarz opowiada
o grupie przyjaciół, na pozór zwykłych nastolatków. Jednak nie są oni tak
zwyczajni jakby się wydawało. Niektórych z nich odwiedza tytułowy Marionetkarz.
Wernon, Tron, Meave, Pela i Arna chodzą do tej samej szkoły. Przełomowym
momentem w ich życiu jest wypadek, który zdarzył się pewnego dnia w burzowy
dzień. Tego dnia ktoś z ich szkoły zostaje rażony piorunem. Paczka przyjaciół
spotyka się, by omówić dziwne wrażenia jakie towarzyszyły im przed samym
wypadkiem. Czy wszyscy poczuli to samo? Czy było to coś, czemu mogli wcześniej
zaradzić? Kto stoi za tym dziwnym wypadkiem, a potem za całą serią dziwnych
śmierci?
Książka przepełniona
jest mistycyzmem i niedomówieniami. Narracja prowadzona jest w bardzo poetycki
sposób. Pełna metafor powieść sprawia wrażenie, że nic nie jest oczywiste.
Niestety wszystko to
sprawiło, że trudno było mi się połapać w fabule. Nie do końca wiedziałam, kto
jest kim, kto za co odpowiada. Brakowało mi podstawowego przedstawienia
bohaterów, doprowadzenia ich spraw do końca.
Może to przez rozmiar
książki. Ciężko jest na stu stronach przekazać zbyt wiele informacji.
Zdecydowanie czegoś tu zabrakło. Bardzo bardzo ciężko mi się czytało. Wracałam
wiele razy do poprzednich stron, ale nadal czułam się zagubiona, niepewna.
Dla mnie czytanie
jest formą przyjemnego spędzania czasu. Z czasów, gdy sprawdzałam wypracowania
licealistów i musiałam się domyślać, co sądzą i jakich metafor użyli by było
bardziej "na piątkę" też już dawno wyrosłam.
Niestety dawno się
tak nie zmęczyłam lekturą. Jeśli kogoś uraziłam – przepraszam,
Ps. Cały czas miałam
wrażenie też, że widziałam już okładkę. No tak, to bardzo podobna okładka do
powieści Amo Jones.
Zrecenzowała Klaudia
Cebula
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz