Katarzyna Suwalska "Tosia Czarodziejka i Kwiat Paproci"
Mitologia i demonologia słowiańska należą do moich ulubionych motywów literackich. Zawsze z ogromnym zainteresowaniem przyglądam się słowiańskim premierom czytelniczym, a w treści takich książek odnajduję jakąś cząstkę samej siebie. Większość powieści z motywami słowiańskiej mitologii to jednak książki skierowane do dorosłych - dlatego kiedy tylko zobaczyłam "Tosię Czarodziejkę i Kwiat Paproci", której grupa docelowa jest dużo młodsza, poczułam się podwójnie zainteresowana.
Tosia, córka uczonego i zielarki, wiedzie spokojne, szczęśliwe życie w Sławogrodzie. Kiedy jednak wpada prosto w kolce dzikiej róży i zostaje boleśnie poraniona, odkrywa w sobie umiejętności magiczne. Wkrótce okazuje się, że dar ten jest niemały, a ujawniona biała magia przyciąga przeciwnika...
"Tosię" czytało mi się z dużą przyjemnością - akcja nie jest zbyt skomplikowana, a rozdziały są stosunkowo krótkie. Może nawet zbyt krótkie - trochę brakowało mi pogłębienia wizji świata przedstawionego. Nie do końca wiedziałam, co o nim myśleć - świat ten bardzo przypominał nasz, ale słowiańskość była w nim bardzo powszednia. Przy tym z jednej strony bohaterowie używali archaizmów czy po prostu trudnych wyrazów, czasem objaśnianych w przypisach na końcu książki (pisadła, łaja, paduch), a ojciec Tosi był uczonym (współcześnie nikt już tak nie mówi - raczej mowa o naukowcach), z drugiej pojawiało się nowoczesne słownictwo ("fajnie") i urządzenia (hulajnogi), a dzieci chodzą do szkoły. Mam wrażenie, że autorce trochę trudno było zdecydować się na jedną wersję i chciała to jakoś ze sobą połączyć.
Szczerze przyznam, że najbardziej podobała mi się sama końcówka powieści. Przypominała mi jedną z tych baśni i legend, w którym bohater musi przemierzać jakieś krainy... i więcej nie powiem, ale naprawdę żałuję, że nie był to wątek bardziej rozwinięty. O takich wędrówkach mogłabym czytać godzinami, ma to klimat trochę legendy o żywej wodzie (chociaż uprzedzam, w książce nie chodzi o ten akurat artefakt, to tylko przykład), a trochę "Opowieści z Narnii", zwłaszcza "Srebrnego krzesła" czy "Konia i jego chłopca".
Nie można nie wspomnieć także o przepięknej okładce oraz pobudzających wyobraźnię ilustracjach - aż szkoda, że nie było ich więcej, bo mam duży niedosyt! Mocno wyczuwalny jest też słowiański klimat, pojawiają się i zioła, i różnego rodzaju stwory, a także, jak wspominałam, całe nazewnictwo i imiona postaci, np. Nawoja (swoją drogą, to moje ulubione "słowiańskie" imię). Wątpliwości budzą tu jedynie runy, choć przyznam, że nie użyto określenia słowiańskie runy, lecz starożytne, i dlatego chyba mogę ich obecność tutaj wybaczyć. Gdybym się miała jeszcze do czegoś przyczepić, to może do lekkiej niekonsekwencji - z jednej strony ujawnienie mocy przez Tosię jest pierwszym takim przypadkiem od dwustu lat, z drugiej istnieje magiczna szkoła, w której uczą się także jej rówieśnicy - czyli przecież oni również musieli taką moc ujawnić. Z drugiej strony, jako zaletę tej powieści chciałabym wskazać dużą rolę, jaką odgrywają w niej rodzice dziewczynki. To nie jest kolejna książka, w której przed przeżyciem wielkiej przygody i pojawieniem się niebezpieczeństw rodzice dziecka nagle wyjeżdżają na wakacje - tutaj rodzice mają bardzo dużo do powiedzenia na temat swojego dziecka i magowie, którzy chcą Tosię szkolić, muszą się ze zdaniem jej rodziców liczyć. Bardzo mi się to podobało!
"Tosia Czarodziejka i Kwiat Paproci" to przyjemna, krótka książka, która może zachęcić dzieci do sięgnięcia po więcej książek z motywem mitologii słowiańskiej, z czego bardzo się cieszę. Jako dorosły czytelnik mogę oczywiście narzekać na to, że momentami bohaterowie byli zbyt powierzchownie przedstawieni, a świat nie został do końca zgłębiony, ale czy dla dzieci ma to aż tak olbrzymie znaczenie? Myślę, że taka ilość opisów - bo pojawiają się, po prostu są dość krótkie - może niektórym z nich nawet bardziej się spodobać. Wszystko zależy od czytelnika i może Wasze dzieci pokochają Tosię? Musicie przekonać się sami.
Za możliwość lektury serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res.
Autorka recenzji: Zaczytana Słowianka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz