Wojciech Wójcik - Krwawe łzy
Kiedy miłość staje się chorobą…
Mieszkańcy przygranicznych Długosielc w
zrujnowanej stodole znajdują ciało mężczyzny z poderżniętym gardłem. Komisarz
Paweł Łukasik rozpoznaje w nim ojca Wiktorii, swej byłej dziewczyny, która – z
tajemniczych powodów – postanowiła od niego odejść. To duża sprawa jak na
prowincjonalny posterunek, ale w końcu Łukasik to dawny as komendy głównej. A
głównym podejrzanym jest jego śmiertelny wróg.
Tymczasem Agnieszka Jamróz po ukończeniu
kursu podstawowego w Akademii Szkolenia Policji otrzymuje pierwsze zadanie. Ma
sprowadzić do Polski ciało komendanta placówki straży granicznej, zamordowanego
w najdzikszym zakątku Bieszczadów. Sześć miesięcy wcześniej niemal w tym samym
miejscu znaleziono zwłoki innego pogranicznika, tym razem z Ukrainy. Obaj
zginęli w ten sam sposób. Zabójca, grasujący na wschodniej granicy, doskonale
posługuje się nożem.
Stara, bezcenna ikona, którą szpecą ślady
zaschniętej krwi, była niemym świadkiem okrutnej bieszczadzkiej historii,
znaczonej gwałtami, przemocą i płaczem. Teraz, po latach, granica zapłonie raz
jeszcze. Koszmary powrócą.
Bohaterowie znani z Kursu na śmierć ponownie w akcji.
Miałam przyjemność czytania „Kursu na
śmierć” autorstwa Wojciecha Wójcika i bardzo mi się ta książka podobała, pomimo
objętości. Byłam ciekawa jak potoczą się dalsze losy Agnieszki Jamróz po
ukończeniu legionowskiej szkoły policji, a także co się stanie z Pawłem
Łukasikiem, którego życie pod koniec „Kursu na śmierć” zmieniło się o 180’.
„Krwawe łzy” to książka, która zaczyna się
tajemniczo – podglądamy transakcję biznesową przeprowadzaną przez mężczyzn,
których roli w tej lekturze (jeszcze) nie znamy. Przedmiotem spotkania jest
ikona, której wartość, sądząc po torbie wypchanej pieniędzmi, jest znaczna.
Ikona jest poplamiona krwią, co jest dobrym wstępem do dalszej części
książki...
W Długosielcach, przygranicznej
miejscowości, pojawia się trup. I to nie byle jaki trup, bo są to zwłoki byłego
prawie-teścia, czyli ojca jego byłej dziewczyny Wiktorii. Mężczyzna ma
poderżnięte gardło. Jego zwłoki znalazła staruszka, która nad ranem usłyszała
krzyk i odważnie ruszyła między zaspami śniegu by uratować komuś życie.
Niestety – jedyne co znalazła na miejscu to zwłoki jednego z sąsiadów.
„Maria
Pater miała prawie osiemdziesiąt lat. Czasy, gdy bała się ciemności i męskich
krzyków, minęły już dawno temu. Nie czuła strachu, tylko ciekawość, bo zwykle o
tej porze w Długosielcach nie hałasowały nawet psy. Wydostała się spod pierzyny
i narzuciła na siebie kurtkę, a potem sięgnęła po latarkę (...). Adam Jagiełło
był najbogatszym mieszkańcem Długosielc. Nigdy nie widziała go tak pijanego. W
jej głosie pojawił się niepokój: - No, obudź się pan! Był potężnym mężczyzną,
ale strach dodał jej sił. Dysząc i stękając, zdołała przekręcić go na bok. To
rzeczywiście był Adam Jagiełło. Jego twarz w jasnym świetle reflektora wydawała
się bardzo blada. Sięgnęła mu pod szyję, chcąc poluzować zaciśnięty szalik, ale
natychmiast cofnęła rękę. Szalik był wilgotny i poplamiony. Przez chwilę gapiła
się na swą pomarszczoną dłoń, a potem zaczęła wrzeszczeć. Dłoń była czerwona od
krwi”.
W książce toczy się też równoległa akcja z
Agnieszką Jamróz w roli głównej. Dziewczyna, po ukończeniu Akademii Szkolenia
Policji, zostaje przydzielona do pierwszego śledztwa. Wraz z doświadczonym
policjantem ma sprowadzić z Ukrainy zwłoki komendanta polskiej placówki straży
granicznej. Sprawa nie jest prosta, gdyż napięcie na granicy bardzo wzrosło.
Jakiś czas temu znaleziono bowiem ciało ukraińskiego pogranicznika. Agnieszka
Jamróz ma przed sobą wiele wyzwań – nie tylko zbadanie sprawy śmierci
komendanta, ale także musi uporać się z mało sympatyczną panią prokurator i z
obscenicznym kolegą-partnerem, który nie stroni od piwa i seksistowskich żartów
w stosunku do Agnieszki. Przed dziewczyną sporo pracy, ale i stresu. Wracając z
wizji na miejscu zbrodni, Jamróz trafia na ukraińskich pograniczników, którzy
wcale jej dobrze nie życzą. Niechęć do Polaków odczuwalna jest w promieniu
kilku kilometrów, dlatego przed policjantką trudne zadanie, by doprowadzić
sprawę do końca. Należy tu wspomnieć o bardzo dobrze prowadzonej akcji przez
autora – Wójcik idealnie oddaje nastroje i relacje polsko-ukraińskie. Niesnaski
pomiędzy strażnikami granicznymi obu krajów mogą przerodzić się w poważne
konflikty międzynarodowe.
„Potem
długo się zastanawiała, czy ulotny blask, który przez ułamek sekundy widziała
po przeciwnej stronie granicy, rzeczywiście był złudzeniem, czy też zapowiedzią
tego, co miało nastąpić. Światło latarki było tak silne, że odruchowo zamknęła
oczy. – Stać w miejscu! Akcent wydającego polecenia mężczyzny był zdecydowanie
ukraiński. Sięgnęła do kieszeni po telefon, ale Fabian złapał ją za nadgarstek.
– Spokojnie, to ukraińska straż graniczna. Nic nam nie grozi. No chyba, że
zaczniesz grzebać po kieszeniach. Zza latarki dobiegło ich szczeknięcie.
Ukrainiec przeładował broń. Po chwili z ciemności wyłoniła się długa lufa. –
Kto jesteście? – Swoi – odpowiedział spokojnie Fabian. – Koledzy zza granicy.
Lufa ani drgnęła. Ukrainiec nie brał niczego na wiarę. – Przygotujcie papiery.
To ognisko... to wy? Fabian potwierdził, a potem powoli wyciągnął legitymację.
Facet z karabinem powiedział kilka słów po ukraińsku i za moment w kręgu
światła pojawił się jego kolega. Wyjął legitymację z rąk Fabiana i szybko się
cofnął a potem ją otworzył. – Nie znam cię – powiedział. W porównaniu z
polszczyzną drugiego z mężczyzn jego była bardziej chropowata – Jak ma na
nazwisko wasz komendant? To miał być chyba test, mający potwierdzić, że
naprawdę służy w SG. Tak przynajmniej pomyślała Agnieszka. Fabian wciąż
zachowywał spokój, udając, że nie widzi wymierzonej w nich broni. – Chwilowo
nie mamy komendanta... Obaj Ukraińcy parsknęli rechotliwym śmiechem. Pytanie
nie było testem, tylko obrzydliwym żartem.”
Kolejna książka Wojciecha Wójcika jest
wciągającą lekturą i ukazuje relacje międzyludzkie przy wschodniej granicy a
także codzienne problemy, z którymi muszą mierzyć się cywile i pogranicznicy.
Nawet obecna sytuacja na granicy polsko-białoruskiej nie jest stabilna, więc
czytając Krwawe łzy jest nam znacznie łatwiej osadzić wydarzenia w rzeczywistości.
Mroczne tajemnice i emocje głównych bohaterów dodają dodatkowo mocy. Postacie
są wyraziste, możemy bliżej poznać mieszkańców Długosielc czy codzienność na
granicy z Ukrainą. Niewyjaśnione od początku wątki, czy też te przerwane – jak
temat ikony – i powracające jak bumerang sprawiają, że książka jest bardzo
tajemnicza, a jednocześnie mamy wrażenie, że choć po każdej przeczytanej
stronie jesteśmy bliżej rozwiązania zagadki, to i tak brakuje nam tej ostatniej
krwawej łzy, by wszystko trafiło na swoje miejsce.
Za możliwość przedpremierowej recenzji
dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.
Małgorzata Celińska
Moja
ocena: 10/10
Data premiery: 2021-11-16
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz