Brak tytułu
Są takie tematy,
które artystyczny umysł ma problem zgłębić. I oto przychodzą z pomocą takie
książki jak ta, skierowane głównie dla młodzieży, a jednak proponujące wiedzę w
taki sposób, że pochłonęłam ją jednym tchem.
O Arturze, synu
Papcia Chmiela usłyszałam na krótko przed śmiercią znanego rysownika. Akurat
oglądałam telewizję śniadaniową, gdy Papcio chwalił się, że jego syn pracuje w
NASA. Wiecie co sobie pomyślałam? To musi być świetny gość, Polak, syn znanego
grafika a jednak musiał zapracować na to, by się dostać do największej fabryki
lotów kosmicznych.
Gdy dowiedziałam się
o śmierci legendy, na komiksach którego wychowywałam się w dzieciństwie, to
uznałam, że ta książka nieprzypadkowo trafiła w moje ręce. To część dziedzictwa
Chmielewskich, choć tak inna niż historia wyrysowanego Tytusa to jednak na
pewno warta uwagi.
Książka ta jest
niemal podręcznikiem napisanym w lekki i przyjemny sposób, w którym autor
zwraca się do czytelnika jak nauczyciel korepetycji, student i kolega:
"Wiesz już... To teraz pokaże Ci jak... To proste... Musisz tylko znaleźć
rozwiązanie." To bardzo miły i przyjacielski ton, który pokochacie od
pierwszych chwil.
W tej publikacji nie
tylko mowa o nauce i kosmicznych problemach. To także część prywatnego życia
Artura B. Chmielewskiego. Już na samym początku autor zaznacza, że nie byłoby
wszystkich osiągnięć, gdyby nie jego ojciec. Papcio Chmiel nazwał syna Art bo
bardzo chciał, by poszedł w jego ślady. Dzieciak jednak od zawsze fascynował się
kosmosem i lądownikami. I nigdy się nie poddawał.
Cała książka jest w
zasadzie o walce, o przeciwnościach, które spotyka każdy z nas. Jest jednak
także o tym, by się nie poddawać i cały czas szukać nowych rozwiązań. Z tego
powodu autor przyszykował kilka zadań, które wymagają kombinacji i prób, ale
takich, które doprowadzają do rozwiązania.
Pomiędzy
astronomicznymi terminami opowiada o życiu w USA, o studiach i pierwszej pracy,
o tym jak zrządzenie losu popchnęło go do NASA. Opowiada o swoich pierwszych
projektach, o wielkich dokonaniach i o porażkach. Wspomina też o swojej
rodzinie, o żonie i synach i wspólnych pasjach. A także o tym, jak dla nich
wyhodował bananowca. To absurd, bo w Kalifornii nie da się go wyhodować. Ale
dla Arta nie ma rzeczy niemożliwych. I to jest właśnie gość.
Dla fanów kosmicznych
przestrzeni przygotowano tu całe kompendium wiedzy okraszone na końcu
słowniczkiem. Z tej książki dowiecie się, dlaczego kobiety są świetnymi
pracownikami NASA i ilu Polaków tam pracuje. Dowiecie się, dlaczego nie da się
zbadać wszystkich planet i jak wielka jest galaktyka, a w zasadzie kosmos.
Dowiecie się, dlaczego syn Papcia Chmiela nie lubi pytań o ufoludki i kosmitów.
A dla starszych już pokoleniem niech niezwykłą perła będą rysunki Papcia o
kosmosie, czyli inspiracje opowieściami syna. Dużym atutem jest też koncepcja
artystyczna i szata graficzna.
Książka ta jest
świetna dawka wiedzy i humoru. Gdyby tak wyglądały podręczniki w szkole to
chciałabym wrócić do szkoły.
Zrecenzowała Klaudia
Cebula
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz