Maja Lunde - Ostatni
Tytuł: „Ostatni”
Autor: Maja Lunde
Tłumacz: Mateusz Topa
Data wydania: 13-01-2021
Liczba stron: 512
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
ISBN: 9788308073483
„Czytanie rozwija, poszerza horyzonty” -
truizm, powiecie. Owszem, ale w przypadku takich powieści jak „Ostatni” Mai
Lunde to zdanie idealnie tu pasuje.
Przelotnie patrzę w telewizję. Jakiś
program przyrodniczy. Krystyna Czubówna (a jakżeby inaczej!) opowiada o tym,
jak w Czarnobylu odrodziła się przyroda po tym, jak ludzie opuścili miasto po
wydarzeniach 1986. Wspomina, że spotkać tam można między innymi bardzo rzadki
gatunek koni (obecnie jedyny uznawany za dziki): konie Przewalskiego.
Konie Przewalskiego? Co? Te, co w książce,
którą właśnie czytam?
Tak. Naprawdę przez kilkadziesiąt stron myślałam, że Maja Lunde wymyśliła sobie ten gatunek, że wszystko, co w powieści opisała, to fikcja. A okazuje się, że nie. Autorka wykorzystała prawdziwe wydarzenia, choć jest to tak czy inaczej powieść fabularna, nie naukowa.
Tekst rozgrywa się na trzech płaszczyznach
czasowych. Najstarsze wydarzenia to XIX wiek i opis wyprawy dwóch mężczyzn do
Mongolii w poszukiwaniu koni, o których dawno myślano jako o gatunku wyginiętym.
Później przenosimy się o ponad 100 lat w
przyszłość, ale zostajemy w Mongolii. Poznajemy Karin i jej syna, którzy
przyjechali tu z Niemiec z ważną misją: mają wypuścić konie Przewalskiego na
wolność. Ponad 100 lat ogrody zoologiczne w różnych miejscach na świecie dbały
o obudowanie gatunku, a Karin ma wprowadzić zwierzęta do naturalnego
środowiska.
Ostatnia historia skupia się na
przyszłości: rok 2064, Norwegia i katastrofa klimatyczna. Nie ma już granic,
nie ma państw, urzędów, sklepów. W takich warunkach musi odnaleźć się Eva,
która robi wszystko, by zapewnić jak najlepsze warunki sobie, swojej
nastoletniej córce Isie i dwóm koniom Przewalskiego, które traktuje jak własne
dzieci.
Każda z tych trzech historii jest
wyjątkowa, każda czymś mnie oczarowała. Michaił w dziewiętnastowiecznej
Mongolii odkrył swoją naturę i chociaż zdecydował się żyć niezgodnie z nią,
przeżył najwspanialsze chwile w swoim życiu. Karin wreszcie odzyskała wolność,
mogła przestać martwić się o syna. Eva przygarnęła pod swój dach zagubioną
kobietę, pokazując siłę empatii i miłości do drugiego człowieka.
Wszystkie te postacie są wielowymiarowe,
skomplikowane, nieszablonowe. Autorka wydobywa z nich to, co najbardziej
ludzkie, czyli sprzeczności, pasje, uczucia. W tych historiach nie ma łatwych
rozwiązań, nie ma czarno-białego podziału na dobro i zło.
Powieść jest bolesna w swojej prostocie.
Lunde nie straszy tornadami, potopem czy pożarami, jej opis katastrofy
klimatycznej jest przez to jeszcze bardziej przerażający i łatwiejszy do
wyobrażenia. To nie jest apokalipsa rodem z Biblii, to realne przewidywania i
prognozy na przyszłość.
A w tym całym zamieszaniu, w trudnościach
dnia codziennego zawsze znajdą się ludzie, dla których pasja będzie
najważniejsza.
Serdecznie Wam tę książkę polecam! Nie
czytałam innych z tej serii, ale na pewno sięgnę po nie. Zaimponowały mi też
tłumaczenie i redakcja tekstu - nie miałam się do czego przyczepić, co zdarza
się naprawdę rzadko. Ale wiecie, mowa tu o Wydawnictwie Literackim, więc w
sumie co się dziwić.
Nie mogę się doczekać, aż dostanę swój
egzemplarz, a Was zachęcam do zapoznania się z twórczością norweskiej pisarki.
Nie pożałujecie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz