Agnieszka Hałas - Czerń nie zapomina

 

Tytuł oryginału: Czerń nie zapomina

Data wydania: 14-07-2020

Liczba stron: 460

Język: Polski

ISBN:978-83-8188-012-1

Wydawnictwo:Rebis



Finałowy tom cyklu Teatr węży to książka, na którą z jednej strony bardzo czekałam, a z drugiej obawiałam się premiery, bo rozstanie z przygodami Krzyczącego w ciemności to niemalże powód do żałoby. Trzy lata temu pokochałam świat Zmroczy i każdy powrót do uniwersum był jak feta. Tym razem już ostatnia, a czy równie udana jak cztery poprzednie?



Czerń nie zapomina to ostateczna konfrontacja wszystkich ścierających się ze sobą frakcji i niestety w starcie to uwikłany jest sam Brune. Tylko, że… nie ma go. Zniknął po wydarzeniach na Wyspach śpiewu opisanych w tomie poprzednim i chyba nikt nie ma pomysłu na to, jak go odnaleźć. A kandydatów do poszukiwań jest kilku.



Przez te pięć tomów naprawdę można było zżyć się z głównym bohaterem i wsiąknąć w świat przedstawiony. Od samego początku Pani Hałas zachwycała lekkim piórem i bardzo przystępnym budowaniem fabuły. Jej styl pisania pozbawiony jest zbędnych dłużyzn, a sposób opisywania powoduje, że zjadacze fantastyki z łatwością zobaczą w swej głowie wszystko, o czym autorka pisze. Bardzo cenię sobie spójność historii i odwołania do wcześniejszych wydarzeń, szczególnie w dalszych tomach serii. W przypadku Czerni... cofamy się niekiedy aż do samych początków historii Krzyczącego. Te wspominki to doskonała chwila na refleksje i tęsknoty dla bohaterów.



Książkę osobiście po lekturze mogę podzielić na dwie części – ta przed pojawieniem się Krzyczącego i po. I zasadniczo początkom książki trochę ubywa na nieobecności głównego bohatera, ale czytelnik dostaje coś w zamian – w tym przypadku są to postacie Ferena i Śnieg. Szczególnie ten pierwszy przykuł moja uwagę ze względu na tajemniczość, odrobinę brawury, zaradności i nawet trochę kombinatorstwa. Feren zdecydowanie zapadnie mi w pamięci jako jedna z najciekawszych kreacji Teatru węży. Mniej polubiłam Śnieg, ale to ze względu na to, że raczej stanowiła dla mnie dość obojętną sylwetkę, niemniej tworzyła ciekawy zespół z Ferenem.



W tomie piątym Teatru węży pojawia się kilka fajnych nowych motywów – przede wszystkim szerzej pokazano jak działa Elita, a jej członkowie pojawiali się na „scenie” dużo częściej. Działania Akhanii wielokrotnie budowały atmosferę niepokoju, a i budziły dylematy odnośnie słuszności działań. Poza tym bardzo doceniam apokaliptyczny wątek świata na krawędzi rozpadu. Świetnie współgrał z tym klimat całej książki. Autorka doprowadza do czegoś w stylu bezkompromisowej wojny, z której nie wszyscy wyjdą cało. To taka finalna eskalacja doprawiona zachwianiem Ekwilibrium i groźbą całkowitej zagłady. Gdy dołożyć do tego relacje między bohaterami mamy znakomitą książkę, która z każdym rozdziałem zyskuje, a budujące się napięcie i niepewność co do finału historii nie pozwalają odłożyć jej na bok. Jest i miejsce na rozczulanie się, nie tylko w wyniku nostalgicznych powrotów do minionych wydarzeń, ale i dzięki kilku powrotom starych bohaterów.



Magia w świecie Zmroczy to element zasługujący na uwagę, bo nie jest to umiejętność, którą dana postać posiada albo nie, ale coś w rodzaju żywiołu, którym tylko nieliczni potrafią się posługiwać i który bywa zwodniczy. Widać, że to potężna moc, z którą trzeba uważać i która potrafi się zemścić. Jeżeli czegoś brakuje mi w sferze „magicznej” to skromnego nawet bestiariusza. Na kartach Czerni... przewija się mnóstwo stworzeń, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Niektóre wywodzą się z mitologii słowiańskiej, niektóre są wytworem wyobraźni autorki i krótki przewodnik po tym, czym są grgolice a czym undyny byłby pomocny. Mógłby też zawierać informacje o niektórych co ważniejszych eliksirach czy składnikach związanych z rzucaniem czarów i odprawianiem rytuałów, bo jest tego w każdym tomie zatrzęsienie, ale nie wiele zostaje w głowie po lekturze.



Lubisz fantastykę? Chwytaj za Tetar węży. Nie lubisz fantastyki? Też chwytaj za Teatr węży, a polubisz. To historia z nietypowym głównym bohaterem, którego ciężko nie darzyć sympatią i któremu ciężko nie kibicować podczas wygrzebywania się kolejnego bagna. Złożona kreacja Krzyczącego w ciemności i jego nietypowe dziedzictwo to ciekawa kompozycja nie pozwalająca na jednoznaczne zaszufladkowanie jako bohatera dobrego albo złego. I to głównie z powodu tej kreacji do serii chce się wracać.



Autorka: Blue Carmen

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz