Lee Child & Andrew Child - Tajny raport
Nieżyjący już niestety Pan Jerzy Stuhr wołał kiedyś: „Śpiewać każdy może trochę lepiej lub trochę gorzej, ale nie o to chodzi, jak co komu wychodzi”. Odnosząc te słowa do literatury zdaje się, że to, jak komu co wychodzi ma jednak znaczenie chociażby w przypadku zabierania się za coś, co ewidentnie bez wątpliwości wyszło, w sposób… no właśnie, zupełnie przeciwny. Nie skłamię zatem chyba, jeżeli wprost wypowiem się głosem większości miłośników „Lee Childowego” cyklu, że „Andrew Childowy” Reacher po prostu nie wychodzi. Tajny raport to już chyba szósta (a może piąta?) powieść napisana przez braci Child i jak trudno odmówić jej trzymania w napięciu, ciekawej fabuły, przemyślanego zarysu postaci oraz wątków prowadzących, tak łatwo przyznać, że to już nie jest ten sam dwumetrowy, bezdomny, dobrze zbudowany, zdegradowany major i były żandarm. To po prostu gość, który ma bardzo podobny życiorys, bardzo podobnie wygląda i nosi to samo nazwisko. Ciężko się na to patrzy niestety, dlatego na kontynuację przyśpiewki Pana Stuhra o tym, że być może „czasami człowiek musi, inaczej się udusi” mam ochotę zakrzyknąć: uuuuu, Panie Andrew, uuuu.
Powieść inna niż wszystkie. Reacher nie łapie stopa, nie jedzie autobusem, nie odwiedza lokalnego baru, nie jest świadkiem tzw. napadu „bandy złego na jednego”, który stanie się punktem wyjścia pod całą dalszą 300 stronicową akcję. Tym razem nasz bohater budzi się w kajdankach, ze złamanym nadgarstkiem, obolałym barkiem oraz lekkim wstrząśnieniem mózgu. To konsekwencja wypadku samochodowego, jakiemu uległ, ale o tym dowie się dopiero w momencie, w którym zacznie mu wracać pamięć. Kierujący pojazdem zdaje się mieć powiązania z pewną niebezpieczną złodziejską szajką, która szykuje się na kolejny skok niedaleko od miejsca wypadku. Zanim wyjdzie na jaw, że ważą się tu losy już nie cichego spokojnego miasteczka, ale całego świata, Reacher daje się wplątać w tą śmierdzącą sprawę najwyraźniej kierowany zemstą. Jedno jest pewne, „złole” nawet jeżeli chcieliby uciekać to już jest za późno, ponieważ podpisali na siebie wyrok w momencie, w którym przykuli Reachera kajdankami do stołu. Od chwili oswobodzenia to tylko kwestia czasu, kiedy zaczną wąchać kwiatki od spodu.
Choć w tym tomie cyklu były elementy, które naprawdę mi się podobały to już za początkiem klepałem się w czoło czytając o tym, jak łatwo, zupełnie bez powodu Reacher daje się wplątać w sprawę, która w ogóle go nie dotyczy. Reacher i zemsta? To się gryzie. Żeby pomóc lokalnym służbom, bądź samym mieszkańcom rozwikłać zagadkę, trzeba go do tego przekonać. Często z jego ust padają słowa: „co mi do tego? To wasze problemy. Rozwiązujcie je sami.” Chęć zarobku? Za zgodą na położenie łapy na części zrabowanej kasy zdaje się faktycznie stać Reacher, który uderzył się mocno w głowę. Reacher, który daje sobą sterować jakiemuś nowo poznanemu typowi, wykonuje jego polecenia, korzysta z jego „pomocy”, za którą dziękuje i zdaje się kompletnie pozbawiony swojego zdania, zapala nad głowami czytelników już nie żaróweczkę ostrzegawczą, ale cały wielki, rażący billboard z jaskrawo świecącymi literami: COŚ TU NIE GRA. Nie dałem się na to złapać, bo zbyt dobrze znam tę postać, ale wiecie co? On faktycznie pozwala się tu sobą zaopiekować. To nie jest przemyślana akcja. Ktoś nam po prostu podmienił Reachera!
Elementy wspólne „Tajnego raportu”, i ponad dwudziestu starych powieści to oczywiście postać kobieca, z którą sam Jack wchodzi w interakcję nie tylko w kwestii pomocy przy rozwikłaniu problemu, ale i w kwestii bardziej intymnej, uczuciowej. Tu, w takiej roli bracia obsadzili zawieszoną agentkę FBI – Knight. Kolejny element łączący „nowe” ze „starym” to współpraca ze starymi znajomymi. Tu z Panem Ronnym Wallworkiem – również agentem FBI, choć średnio przychylnym Reacherowi to jednak skutecznym.
Niestety elementów oddzielających starsze, niesamowite powieści od nowych, przy których bracia dzielą się piórem jest więcej.
Reacher zawsze rozwiązywał sprawy w sposób przemyślany, nawet jeżeli na myślenie miał zaledwie pare sekund. Tu zdaje się najpierw robić, potem myśleć, a dochodzenie do prawdy nie jest już kwestią wypracowaną przez samego Reachera, ale potężnymi zbiegami okoliczności, niczym puzzle uzupełniającymi to, co się aktualnie dzieje. Na uwagę zasługuje również fakt, iż w „Tajnym raporcie” fizyczne rozrachunki w jego wykonaniu nie są już tak spektakularne. I oczywiście można to zwalić na fakt złamanego nadgarstka, wstrząśnienia mózgu i ogólnej kiepskiej kondycji fizycznej, ale likwidowanie wrogów niczym zbijanie kulą kręgli, znacznie spłyca wartość tego, za czym czytelnicy cyklu po książkę przyszli. Kiedyś Reacher musiał coś zrobić. Teraz wydaje mi się, że wrogowie widząc go, równie dobrze mogliby sami sobie nakopać bez czekania na jego ingerencję.
W nowej odsłonie cyklu możemy zauważyć coraz więcej technologii. Reacher, który musi używać telefonów komórkowych, Reacher, który musi rozwiązać problem związany z cyberprzestępcami, tu również dostajemy główny wątek oparty na hackerskich oprogramowaniach powiązanych z szantażem. Reacher nie musi tego rozumieć. W powieściach braci, Jack przypomina trochę staruszka Logana z uniwersum Marvela. Kogoś, kto nadal wiele może, ale już nie musi i często nie chce. To nie jest dwumetrowy major, któremu od ponad dwudziestu tomów kibicujemy, ale fakt postarzenia go to zabieg autorski, który można rozumieć. Każdy z nas przecież kiedyś będzie stary, prawda?
Mimo wielkiego ubolewania nad tym w jakim kierunku zmierza od pewnego czasu cały cykl, sentyment nie pozwala mi zostawić twórczości Childa w spokoju, zatem nadal będę zaczytywał się w kolejnych perypetiach Reachera. Na chorobę wywołaną nowymi powieściami mam znakomite lekarstwo: powrót do dwudziestu paru powieści, których nie tknął jego brat. To przykład tego, że lekarstwo skuteczne, może być również smaczne.
AUTOR: Lee Child & Andrew Child
TYTUŁ: Tajny raport
CYKL: Jack Reacher
TOM: 29
GATUNEK: Thriller, Sensacja, Kryminał
DATA WYDANIA: 21.05.2025r
LICZBA STRON: 400
WYDAWNICTWO: Albatros
ISBN: 9788383616384
OCENA: 🌟🌟🌟🌟🌟★★★★★ (5/10)
PoważnieNiepoważny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz