"Substancja" – recenzja filmu

 

Źródło: plakat promujący film, filmweb.pl


Substancja to teatr jednego aktora – Demi Moore w świetnej formie.

Film opowiada o gwieździe showbiznesu, mającej program telewizyjny z treningami (coś a la nasza rodzima Chodakowska). Sparkles dobiega pięćdziesiątki i niestety w tej branży jest to początek rychłego końca kariery.

Celebrytka nie akceptuje swojego wieku i pojawiających się wraz z nim zmian w ciele. Kiedy więc trafia się okazja na udział w eksperymencie, który pozwoli jej oszukać działanie czasu, nie zastanawia się długo. Jak to jednak z podejrzanymi doświadczeniami bywa (a o czym kino uczyło nas od czasów Frankensteina), pojawią się poważne komplikacje… delikatnie mówiąc.

Substancja klasyfikowana jako horror (a bardziej wpisując się w klimat thrillera), jest tak naprawdę protest-filmem o kulcie młodości w mediach (i relacjach). Mała rola producenta telewizyjnego, dla którego kobieta w wieku 25 lat jest już "przeterminowana", idealnie obrazuje współczesne standardy piękna i sprzeciwia się im.

Demi Moore w roli głównej, powraca po latach mocną produkcją, przywołującą w pamięci jej dawne, wielkie role (G.I. Jane) i nie wstydzi się swojego dojrzałego ciała. Za tę kreację otrzymała już w tym roku Złoty Glob, a wygląda również na poważną kandydatkę do Oscara.

Nie jest to film przyjemny. Z pewnością wyrwie Was ze strefy komfortu. Warto jednak go obejrzeć, gdyż wnosi na ekran pewną świeżość. Należy docenić także scenariusz – Złota Palma w Cannes o czymś przecież świadczy. Pomysł był zacny, a i wykonanie godne pochwały.

Produkcja dostępna jest obecnie w kilku popularnych serwisach streamingowych w opcji wypożyczenia.

Moja ocena Substancji to mocne 7/10 (Demi Moore kreuje ten film i bez jej obecności wśród obsady ocena byłaby dużo niższa).


Zrecenzowała: zielony_motyl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz