Sarah J. Maas - Dwór srebrnych płomieni. Część pierwsza
Historia wydania Dworu
srebrnych płomieni Sary
J. Maas odbiła się szerokim echem w całym czytelniczym półświatku jeszcze zanim
książka trafiła na półki księgarni. Niestety, po ostatecznych zapowiedziach
wydawnictwa emocje rozczarowanych czytelników dosłownie eksplodowały, a powodów
do tego było wiele. Po pierwsze polskie wydanie zostało podzielone na dwie
części. Po drugie, chociaż obie części znacząco różnią się liczbą stron
(pierwsza część ma ich 640, a druga zaledwie 304 czyli mniej niż połowa
pierwszego tomu) to ich cena okładkowa różni się o zaledwie 5zł. Trzecim
powodem długiej dyskusji były okładki, bo chociaż są one powiązane z fabułą, to
trzeba przyznać, że nijak nie pasują do poprzednich tomów. Różnią się kolorem
(są szare), układem no i rzecz jasna ilustracją. Wydawnictwo wybór okładki
uzasadnia decyzją autorki, ale jednak faktem jest, że w wielu innych krajach
zdecydowano się na zmianę tak aby kolejny tom pasował wizualnie do części
dotychczas wydanych. Jednak żadna z tych trzech decyzji nie zaskoczyła mnie tak
jak ta czwarta - tłumaczeniem Dworu
srebrnych płomieni
zajmowało się aż pięciu tłumaczy. W dodatku trzech tłumaczy zajmowało się
pierwszą częścią, a dwoje zupełnie innych drugą. Tego jeszcze moje oczy nie
widziały i chociażby z tych przyczyn po prostu musiałam sięgnąć po te książki.
Umierałam z ciekawości jak pięciu tłumaczy może zajmować się przekładem w sumie
jednej książki (bo przecież w oryginale jest to jeden tom)! Oczywiście, nie będę
też oszukiwać - historia opisana w poprzednich tomach mnie wciągnęła, więc
kolejnym powodem była zwyczajna ciekawość co dalej się wydarzy.
W Dworze
srebrnych płomieni główną
bohaterką jest NestaArcheron. Najstarsza siostra Feyry nie może się pozbierać
po wydarzeniach opisanych w Dworze skrzydeł i zguby. Podczas gdy Elaina
wydaje się pogodzona ze swoim losem, Nesta zagłusza swoje emocje morzem
alkoholu i przypadkowymi seksualnymi przygodami. Nie dba ani o siebie, ani
swoje otoczenie. Jej wściekłość na to co się wydarzyło i na cały świat wydaje
się nie mieć końca i Nesta nie pozwala nikomu o tym zapomnieć. W końcu jej
rodzina, z Feyrą na czele, decyduje, że tak dalej być nie może. Nesta zostaje
przymusowo przeniesiona do Domu Wiatru gdzie ma trenować pod okiem Kasjana i
pomagać w bibliotece przy jednoczesnym odstawieniu tawernowych przygód. Jednak
charakterna kobieta nie zamierza się poddać, jej duma, upór i siła nie pozwolą
się łatwo stłamsić. Najstarsza z sióstr Archeron powoli poznaje otaczający ją
świat i znajduje przyjaciół w zaskakujących miejscach, jednocześnie nieustannie
odpychając najbliższych. Równocześnie gotująca się w niej moc pozostaje tak
silna jak niezrozumiała dla wszystkich na Dworze co może mieć nieprzewidywalne skutki...
Nie od dzisiaj wiadomo, że Sarah J. Maas
uwielbia swoich bohaterów - niechętnie ich uśmierca (a praktycznie tego nie
robi), za to każdego chce szczęśliwie wyswatać. Nie spodziewałam się by w tej
części historii stało się inaczej. Natomiast inną dosyć ciekawą cechą autorki
jest to, że naprawdę zgrabnie przeskakuje narracją pomiędzy swoimi bohaterami.
Tak jest i tym razem - po trzech częściach, w których zdecydowany prym wiodła
Feyra, teraz przyszedł czas na Nestę i muszę przyznać, że w pierwszym tomie Dworu
srebrnych płomieni jej
historia jest naprawdę przekonująca, ciekawa i odmienna od pozostałych. Podoba
mi się to jak Sarah J. Maas opisała Nestę, jak pozwoliła jej się stoczyć,
znienawidzić i żyć w swojej pielęgnowanej wściekłości. Podczas gdy bliscy
wywoływali w niej frustrację, nowo poznane koleżanki przekonały ją do drobnych
zmian i ustępstw. Nesta okazała się bardziej charakterna niż Feyra i to było
dla mnie przyjemną odmianą, bo nie da się ukryć, że czasami pani Maas wpadała w
sidła schematycznych rozwiązań.
Jeśli chodzi o fabułę, to okazała się
zaskakująco ciekawa chociaż część rozwiązań uważam za wymuszone. Nie mniej,
wciągnęła mnie walka Nesty z własnymi demonami, jej powolne oswajanie sytuacji.
Podobne odczucia miałam po lekturze Dworu
mgieł i furii - podobały
mi się rysy na perfekcyjnym obrazie bohaterów. Dwór
szronu i blasku gwiazd to były przesłodzone pieśni pochwalne pod adresem
postaci, a już zwłaszcza Rhysa. Szczęśliwie ta część burzy ten idealny obrazek
pozwalając nam zobaczyć bardziej żywych bohaterów. Dodatkowo, każda
książkoholiczka poczuje się lekko przekupiona historią biblioteki i pracujących
w niej kapłanek, a ja nie byłam wyjątkiem. Skądinąd biblioteczny cień, który
spoglądał na Nestę był jednym z najciekawszych wątków, podobnie jak jej relacja
z Domem wiatru albo z Kotłem. Wciąż za mało mi historii pozostałych dworów - po
każdej części nie tracę nadziei, że kolejna da mi więcej informacji i chociaż
zawsze autorka uchyla nieco bardziej rąbka tajemnicy, to wciąż są to bardziej skrawki
informacji niż jakikolwiek pełny obraz podobny tym, które mogliśmy przeczytać
na temat Dworu wiosny czy Dworu nocy.
- Jak
było w bibliotece? - spytał, gdy usiadła naprzeciwko niego.- Nic nie próbowało
mnie dziś zjeść, a więc w porządku.
Zanim dorwałam Dwór
srebrnych płomieni
nasłuchałam się, że to jest tani erotyk zanurzony w fantastycznej fabule.
Akurat tani to on na pewno nie jest. Jednak muszę przyznać, że sceny erotyczne
są i to długie, dosadnie i wulgarnie opisane. Również w poprzednich częściach
mogliśmy zauważyć ich rosnącą liczbę, a ja już wtedy miałam na ten temat
mieszane uczucia - w Dworze srebrnych płomieni sceny erotyczne
zajmują więcej miejsca niż w jakiejkolwiek wcześniejszej książce autorki. Nie
będę ukrywać, że nie do końca odpowiada mi kierunek, w jakim to zmierza, bo de
facto przed kwalifikacją tej książki jako erotyk fantastyczny chroni ją chyba
tylko jedno - niezła fabuła. Gdyby każdą scenę seksu skrócić o 3/4 to książka
sporo by na tym zyskała i to pod wieloma względami, bo również język tych
opisów budzi moje wątpliwości.
To sprawia, że płynnie przechodzimy do
kolejnego zagadnienia - nie ma we mnie litości jeśli chodzi o tłumaczenie. Z
jednej strony dostajemy słowa takie jak "drobiąc" czy
"utensylia", a z drugiej "jakby przed chwilą porządnie jej nie
wygrzmocił", co sprawia, że mnie osobiście brakowało w tym tekście
spójności. Moja wersja zawiera dopisek "egzemplarz dla mediów przed
ostateczną korektą" i naprawdę mam nadzieję, że tak jest, bo sporo było
również niezręczności - błędne odmiany, bezsensowne zdania pozbawione
kontynuacji albo orzeczenia, problemy w dialogach (z fabuły wynikało, że
kolejne, wyraźnie oddzielone od siebie linijki dialogów, wypowiadała ta sama
osoba), niewłaściwy podmiot w zdaniu. Mocno trzymam kciuki by ostateczna
korekta te elementy poprawiła. Z językiem tłumaczenia nic już się nie zrobi,
pozostaje mieć nadzieję, że przy okazji kolejnych części wydawnictwo nie będzie
już robić takich szaleństw. Oczywiście warto też dodać, że starym zwyczajem
ktoś się rozpadał, ktoś podwijał palce i tak dalej, ale to już znak
rozpoznawczy autorki, więc nie jest to dla mnie zaskoczeniem i nie ma to
żadnego związku z jakością tłumaczenia.
W cyklu Dworów jest coś magnetycznego, co
sprawia, że z chęcią sięgam po kolejne tomy, mimo oczywistych niedoskonałości.
Polubiłam bohaterów i to jak przedstawia nam ich Sarah J. Maas. Zaintrygowała
mnie też fabuła, która faktycznie wciąga. Jednak muszę przyznać, że Dwór
srebrnych płomieni,
pomimo naprawdę dużego potencjału, nie rzucił mnie na kolana. Mimo wszystko nie
poddaję się, chcę wiedzieć jak ta historia się skończy! :)
#DwórSrebrnychPłomieni#SarahJMaas#fantastyka#Uroboros
Zrecenzowała: Marta z bloga W sercu
książki
Tytuł: Dwór srebrnych płomieni. Część pierwsza
Tytuł oryginału: A Court of Silver Flames
Autor: Sarah J. Maas
Tłumaczenie: Marcin Mortka, Agata Suchocka, Aleksandra Stańczyk
Cykl: Dwór cierni i róż (tom 4.1)
Data wydania: 2021-11-10
Liczba stron: 640
Wydawca: Wydawnictwo Uroboros
ISBN: 978-83-280-9283-9
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz